Część 15

1.8K 233 51
                                    

Rozdział 15

Nie widziałam Gallo przez cały kolejny dzień i jeśli mogę być szczera sama przed sobą tęskniłam za nim. A fakt, iż atmosfera w posiadłości stała się bardziej napięta wcale nie pomagał. Wychodząc parę razy do ogrodu nadzorując pracę dekorowania choinek zauważyłam, że ochrona jest bardziej czujna. I tak jak by przybyło jej dwukrotnie. Nawet Hulk wydał się jakiś zamyślony i nieobecny. Na pytanie co takiego się wydarzyło burczał coś pod nosem że  to sprawy szefa i milczał. 

– Proszę zmienić te dwie bombki. – pokazuję na choinkę do jednego z wynajętych dekoratorów, bo oczywiście tak jak rozkazał Gallo nie wolno mi samej dotknąć chociażby jednej ozdoby.

– O tych Pani mówi Pani Gallo. – chce mi się śmiać, kiedy słyszę głos młodego chłopaka.

– Nie jestem Panią Gallo.

– Oh przepraszam szef mówił. – młody człowiek schodzi z drabiny i spogląda na mnie z dziwnym błyskiem w oczach.

Odsuwam się od niego o krok, bo od tej akcji na przyjęciu z Marco nie czuję się komfortowo, kiedy jestem sam na sam z obcymi mężczyznami. Kiedy mam mu pokazać kolejne ozdoby, które chce, aby przywiesił w oddali słyszę jakieś krzyki. Idę w kierunku prawego skrzydła i zamieram, kiedy dostrzegam jak dwóch ochroniarzy niesie na wpół żywe ciało jakiegoś człowieka. Zakrywam usta dłonią bojąc się, że zacznę krzyczeć, kiedy nagle niczym ściana wyrasta mi Hulk.

– Noel nie powinnaś tu być. – mówi ostrym tonem.

– Czy to nie ochroniarz Gallo. – pytam się, kiedy rozpoznaję twarz mężczyzny.

– Tak. Szef miał wypadek wpadł...

I już nic więcej nie słyszę. Szum w moich uszach się nasila a nogi stają się jak by były z waty. Gdyby nie silne ramiona Hulka upadłabym zapewne na kafle.

– Noel wszystko w porządku?

– Wypadek... Samuel... miał wypadek? – mówię łapiąc powolne wdechy.

– Nic mu nie jest. Jest w sali tej...

  Nawet nie daję mu dokończyć wyrywam się z jego uścisku i jak na autopilocie biegnę do skrzydła, gdzie Gallo ma prowizoryczny szpital. A w myślach błagam, aby nic mu się nie stało. Dostrzegam lekarza jak wychodzi z sali tego samego co się mną zajmował i nawet się nie zatrzymuję, kiedy słyszę jak Hulk coś za mną krzyczy. Liczy się dla mnie tylko to, aby zobaczyć Gallo całego i zdrowego.

Otwieram drzwi i kiedy dostrzegam, jak on stoi przy łóżku cały i zdrowy głośno wypuszczam powietrze i czuję jak po policzkach lecą mi łzy. Gallo mnie zauważa i przez sekundę na jego twarzy widzę coś na kształt ulgi oraz radości. Tak jak by on też się bał że już nigdy mnie nie zobaczy.

Nie martwiąc się o konsekwencje ani o to, iż już w pokoju stoi razem z nami Monari oraz Hulk podbiegam do Gallo i z głośnym płaczem rzucam mu się na szyję. Samuel łapie mnie mocno i przytula, kiedy słyszę jak z jego ust wymyka mu się syk bólu chce się odsunąć on mi na to nie pozwala jeszcze mocniej tuląc. A ja z ogromną ochotą mu na to pozwalam.

– Bałam się... – chlipię i sama jestem zaskoczona swoją reakcją. – kiedy usłyszałam..., że miałeś wypadek.

Z całych sił powstrzymuje się od wybuchnięcia jeszcze głośniejszym płaczem i z ledwością muszę przyznać mi się to udaje.

– Ciii mio Angelo. – Samuel łapie mnie za twarz i ociera moje łzy. Spoglądając na mnie z taką czułością jakiej nigdy u niego nie widziałam. – Jestem cały. Mój aniele. Jestem cały. - powtarza po chwili.

Święta z GangsteremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz