Część 3

1.2K 182 24
                                    

Rozdział 3 

Rejestruję, że parę razy w ciągu nocy budziłam się i za każdym razem w tym samym miejscu dostrzegałam swój cień. Hulk pilnował mnie i nawet dwa razy tak jak poprzednio podał mi wodę. Więc zdziwiłam się i to bardzo, kiedy nad ranem obudziło mnie światło wpadające przez okno a zamiast Hulka zobaczyłam Pana Gallo stojącego tuż przy oknie. Jego postawa była twarda i pokazywała tylko jedno władzę. Ten człowiek nawet w dresie i podartym T–shircie wyglądał by bosko i władczo. Zbeształam się w myślach za takie gadanie i delikatnie przejechałam językiem po spierzchniętych ustach po czym odchrząknęłam i zaczęłam mówić.

– Jeśli obawia się Pan, że Pana pozwę albo coś w tym stylu to proszę....  

– Zamilcz. – jego lodowaty ton głosu sprawia, że po całym ciele przelatuje mnie dreszcz i tak jak powiedział tak też robię. Milknę.  I przyglądam się jego dobrze zbudowanym plecom. Po chwili Pan Gallo podnosi dłoń i przeczesuje swoje czarne niczym węgiel idealnie przystrzyżone włosy i odwraca się do mnie. A z jego kamiennej twarzy nie mogę odczytać nic. Spoglądam na niego w milczeniu, kiedy on nagle wypuszcza powietrze lustruje uważnie moją twarz i powoli w dwóch krokach staje przy moim łóżku. Całe moje ciało od razu się napina a alarm sygnalizujący o niebezpieczeństwie głośno bije w mojej głowie. Gallo przygląda mi się uważnie zauważam jak z moich oczu przechodzi na usta na szyję a później na moje piersi okryte tylko cienką bawełnianą koszulką. Słyszę jak głośno bije moje serce i mim tego, iż nakazuję sobie spokój, bo przecież to niedorzeczne, aby ten mężczyzna mnie skrzywdził nie jestem w stanie uspokoić swoich emocji.  Noel opanuj się przecież jak by chciał cię zabić to by cię nie ratował prawda? Z resztą kto by chciał cię zabić i za co. Za to, że chciałaś powiesić parę kwiatów i spadłaś. Boże kwiaty! Bal. Nicole. 

– Nicole.... Bal... – mówię. – ona...mnie zabije. – mówię rozglądając się za swoim telefonem.

– Nicole o wszystkim już wie. – mówi Gallo.

– Czy wie Pan, gdzie jest mój telefon? Muszę do niej zadzwonić upewnić się, że nadal mam pracę.

– O to nie musisz się martwić. – odpowiada krótko i kieruje się w stronę drzwi.

Podnoszę się powoli nadal pamiętając jaki ból towarzyszył mi poprzednim razem i mówię.

– Panie Gallo muszę wrócić do domu. – powoli wstaję i kiedy moje nogi dotykają podłogi czuję jak bym miała je z waty. I gdyby nie silne ramiona mężczyzny upadłabym ponownie.

– Czy mogłabyś kurwa uważać! – warczy prosto w moje ucho i pomaga mi usiąść na łóżku. Kiedy tylko się ode mnie odsuwa spoglądam na niego z szokiem i złością.

– Przecież nie zrobiłam tego specjalnie. – teraz ja mówię to przez zaciśnięte usta.

– Czyżby.

– Tak. – odpowiadam. – od paru dni leżę w łóżku i jestem na silnych lekach więc proszę wybaczyć, że moje nogi nie są tak sprawne.

Dotykam ponownie podłogi i kiedy czuję, że tym razem mi się uda powoli podnoszę się pod oczywiście bacznym okiem Gallo.

– Widzi Pan. – prostuję się i kiedy ból w żebrach daje o sobie znak krzywię się tak jak bym zjadła kilo kwaśnych cytryn a syk bólu wydostaje się z moich ust. 

Gallo od razu reaguje łapie mnie delikatnie co jak na takiego dużego mężczyznę jest zadziwiające i kładzie mnie na łóżku. Po czym mówi ostrym tonem.

– Uparciuch.

– Gbur. – warczę cicho. Po czym szybko zatykam usta dłonią i czuję jak na policzki wydostaje się rumienieć. Boże czy ja na serio właśnie nazwałam go Gburem? Człowieka, który jak podejrzewa moja szefowa jest gangsterem? Człowieka, który samą posturą wzbudza strach u ludzi.

Powoli podnoszę twarz i spoglądam na niego. I to co dostrzegam mnie zaskakuje. Bo przysięgam, że w jego oczach dostrzegam iskry rozbawienia. Na kamiennej twarzy oczywiście nie dostrzegam nic, ale w tych oczach. Albo jestem naćpana albo groźny Pan Gallo się uśmiecha oczami. Jeśli to w ogóle jest możliwe.  

– Leż. Pielęgniarkę poda ci leki. – mówi ponownie kierując się do drzwi.

– Nie chcę. – odpowiadam pośpiesznie. Po tych lekach może i nie odczuwam bólu, ale też zapadam w sen niczym misie na zimę. A przecież muszę wrócić do pracy. Bo mimo tego, iż Gallo zapewnia mnie, że Nicole o wszystkim wie i nie mam się czym martwić ja i tak się martwię. Ta praca jest dla mnie wszystkim. I jeśli już ją straciłam to przy braku oszczędności oraz marnym rynku pracy niedługo i stracę też i moje małe mieszkanko.

– Nie interesuje mnie to. – jego głos wybija mnie z rozmyślań.

– Skoro tak to proszę mnie wypuścić. – mówię błagalnym tonem. I po raz kolejny próbuję wstać.

– Jeśli jeszcze raz wstaniesz z tego pierdolonego łóżka to każe cię do niego przywiązać. – jego ostry ton sprawia, iż cała sztywnieje i tak jak rozkazał nie ruszam się już więcej. Patrzę tylko na Gallo i ostatkiem sił powstrzymuję się od płaczu. Co on musi zauważyć, bo jego postawa się zmienia. Odwraca się do mnie i ponownie podchodzi do łóżka. – Lekarz powiedział, że masz leżeć i odpoczywać. O pracę się nie martw, bo to ja płacę Nicole to ja jestem jej szefem. Powiedziałem, że będziesz pracować u mnie w domu, bo tak będzie wygodnie. Jutro jak lekarz pozwoli wrócisz do pracy nad projektowaniem wszystkiego. Ale będziesz mieszkać tutaj aż do balu.

Po czym tak po prostu wychodzi a parę sekund później do pokoju wchodzi mój cień Hulk i bez słowa zajmuje swoje stałe miejsce na krześle w rogu pokoju. 

A ja padam całym ciałem na poduszki zamykam oczy i czuję jak samotna łza spływa po moim policzku ocieram ja pośpiesznie i przetwarzam wszystko to co powiedział Gallo zanim wyszedł. Nicole wszystko wie. Nadal mam pracę. Nadal będę pracować nad projektem i mam mieszkać tutaj u niego w rezydencji. Czy ja coś pominęłam. Ah tak tylko to, iż on kompletnie oszalał. A ja chyba razem z nim, bo przez małą sekundę, kiedy to powiedział ogarnęła mnie radość.  Zadecydowanie jestem naćpana i przez to wszystko moja głowa nie pracuje dobrze. Albo ten upadek jednak był poważniejszy niż doktorek myśli.


***

8.12.2023

Święta z GangsteremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz