Część 11

1.2K 270 31
                                    

Rozdział 11

Całą niedzielę przeleżałam w swoim pokoju. Policzek oraz głowa mnie bolały do tego czułam, że po prostu jestem zmęczona. Wieczorem tuż po tym jak Gallo mnie zaniósł do sypialni i położył do łóżka próbowałam zasnąć. Ale za każdym razem, kiedy mi się to udawało budziłam się z dziwnym uczuciem niepokoju. A w sanach widziałam oczy Marco. Kiedy około dziewiątej rano do pokoju zapukała Klara poprosiłam ją o dostarczenie mi tabletek nasennych i tak dzięki nim przespałam spokojnie aż do trzynastej. Przez cały dzień oprócz Klary nikt do mnie nie zaglądał ani Samuel, ani Hulk. Co wydało mi się dziwne, ale nie komentowałam tego. Około osiemnastej zjadłam sama kolacje na tarasie w swoim pokoju i wzięłam prysznic. Przebrałam się w świeżą piżamę połknęłam tabletkę, którą tym razem przyniosła mi pielęgniarka ta sama która zajmowała się mną w prowizorycznym szpitalu Gallo i zasnęłam. I tak oto spałam do poniedziałku do ósmej rano. Kiedy się obudziłam postanowiłam, że dosyć użalania się nad sobą. Musiałam dowiedzieć się co stało się z Hulkiem oraz poinformować o wszystkim Nicole. Już się boję jakie konsekwencje będzie ona chciała wyciągnąć i jakie kroki teraz mam zrobić, jeśli chodzi o Marco. Czy powinnam zadzwonić na policję? Wnieść oskarżenie o napaść? A jeśli on to samo zrobi Hulkowi? Tyle pytań i tak naprawdę doskonale wiem, że tylko jedna osoba może mi udzielić na nie odpowiedzi. Gallo.

Wstałam wzięłam długi ciepły prysznic i ubrałam wygodne szare dresy. Jeśli będę musiała pojechać do biura lub na posterunek dopiero wtedy się przebiorę, a jak na razie dres musi wystarczyć. Łapię za telefon i wychodzę z sypialni. W połowie schodów spotykam Hulka. Cała prawa strona jego twarzy jest opuchnięta a warga rozcięta. Na jego widok głośno biorę wdech i podbiegam do niego czując ulgę z tego, że żyje. Ale też dziwne wyrzuty sumienia przez to co mu się przytrafiło. A przecież gdyby nie on to doszło by do jeszcze większej tragedii.

– Boże Hulk tak mi przykro. – mówię łamiącym się głosem.

– To nic takiego. – Hulk odsuwa się ode mnie. – zasłużyłem na kulkę.

– Nawet tak nie mów. – krzyczę do niego. Na co on prostuje plecy spogląda na mój policzek i mówi. – Przepraszam. Powinienem tam być. To nie powinno się wydarzyć.

– To nie twoja wina. – mówię poważny tonem, bo chcę, aby mnie dobrze zrozumiał i zakodował. – Gdyby nie ty. To on... to... Marco by mnie. – i dopiero teraz sobie uświadamiam co tak naprawdę mogło się stać. Bo taka jest prawda. Gdyby nie Hulk to Marco mógłby mi zrobić jeszcze większą krzywdę niż siniak na policzku i guz na głowie. Całe moje ciało od razu reaguje. I zaczynam się trząść co Hulk zauważa. Podchodzi do mnie i kiedy już jest na tyle blisko abym mogła go złapać przytulam się do niego. A z moich ust wymyka się cichy płacz.

Hulk pozwala mi się wypłakać i kiedy stoimy tak przez dłuższą chwilę czuję, że z każdą sekundą wszystko się zmienia. Strach przemija a ja czuję się lepiej. Podnoszę zapłakaną twarz i mówię wycierając łzy dłońmi.

– Czy Marco wniesie oskarżenie przeciwko...

– Marco miał wypadek nie żyje. – mówi Hulk.

– Wypadek? – pytam się w szoku.

– Tak. Ale to powie ci szef.

– A gdzie on jest?

– W biurze. Zaprowadzę cię do niego.

Kiwam mu głową na zgodę i pozwalam się poprowadzić do Gallo. Marco miał wypadek. Nie żyje. Krocząc za Hulkiem powtarzam sobie jego słowa. Jak to nie żyje? Jaki wypadek? Kiedy? Podchodzimy do drzwi, przy których stoi dwóch uzbrojonych facetów. Hulk kiwa im głową i bez słowa puka i kiedy słyszę za drzwi jego ostry ton całe moje ciało od razu się napina a oddech dziwnie zwalnia.

Święta z GangsteremOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz