Rozdział 7

13 0 0
                                    

Nagle Fabian mocno mnie pchnął, tak że uderzyłam plecami o ścianę. Z mojego gardła wyrwał się przytłumiony krzyk. Poczułam ból przeszywający mój kręgosłup, rozpływający się na łopatki i tracąc równowagę osunęłam się na podłogę. Oczy piekły mnie od łez.

Spoglądał na mnie z obrzydzeniem i wycofał się kilka kroków. Pomyślałam, że wyjdzie kiedy na moment zniknął mi z pola widzenia. Nie mogłam skoncentrować myśli, mój oddech był płytki a przed oczami zaczęły tańczyć ciemne plamy.

Był jak w transie. Scenariusz się powtarzał, ale jeszcze nigdy wcześniej mnie nie popchnął. Zawsze to były losowe przedmioty, które akurat miał pod ręką, zrzucał wszystko z blatów, uderzał w drzwi, ale nigdy nie mnie.

- Miał siłę Cię robić na tyłach to niech teraz on zajmuje się twoim gównem.
Pojawił się znów w drzwiach i rozejrzał po pokoju. Podniósł swój telefon, którego szybka się roztrzaskała, a ja analizowałam w głowie co powinnam powiedzieć.
Nie mogłam jednak znaleźć odpowiednich słów, miałam wrażenie, że się duszę.
Chciałam mu wytłumaczyć, że to był tylko występ, przedstawienie,to była ich praca, ale przecież to powinno być oczywiste.

Siedziałam w milczeniu, blokował mnie strach, obawa przed tym że sam dźwięk mojego głosu może uruchomić w nim coś czego nie będzie potrafił powstrzymać. Nie miałam siły mówić. Zobaczyłam w nim małego chłopca nie potrafiącego poradzić sobie ze swoimi emocjami, a ja była zabawką na której się wyżywał.

Krew pulsowała w moich żyłach, wyraźnie czułam jej ciepło pod skórą. Z wysiłkiem wyprostowałam się powstrzymując syk bólu, który próbował się ze mnie wydostać. Jedną dłoń trzymałam na zimnej ścianie chcąc przegonić czarne witraże sprzed oczu. Fabian nie zwracał na mnie uwagi, tak jakby zapomniał o moim istnieniu. Uśmiechał się wpatrzony w ekran telefonu a ja wykrzywiłam usta z niesmakiem.
Nie wiedziałam czy mam czekać, aż się do mnie odezwie czy schować się w łazience od której dzieliło mnie zaledwie kilka kroków. Byłam jak zwierzyna, na którą właśnie polowano.

Poczułam się winna tak, jakbym to ja go zraniła. Może w jakimś stopniu był ofiarą, a ja naprawdę byłam manipulantką za jaką mnie miał.

Kiedy obserwowałam jego palce poruszające się po ekranie zastanawiałam się co takiego było na zdjęciu, które pokazała mu Kornelia. Oczywiście, że pamiętałam jak Artem przy mnie tańczył, ale nie myślałam o tym za dużo. Wydało mi się śmieszne, że nawet jeżeli zrobił coś nieodpowiedniego na wszystko się zgodziłam i zrobiłabym to znowu. Wiedziałam jednak, że to na pewno nie spodobałoby się Fabianowi i może właśnie dlatego miał co do mnie rację.

Najgorsze w tym momencie wydawało mi się to, że naprawdę nie chciałam zrobić nic złego. Nawet wtedy kiedy byłam na niego wściekła nie chciałam nikogo innego, nie chciałam wzbudzać jego zazdrości, mścić się, chciałam po prostu od niego odpocząć. Byłam pijana i zła, wtedy pomysł zemsty mógł jawić się jako plan doskonały, ale tym nie był. Miałam zamiar dać sobie czas na poukładanie burdelu w życiu a ponad wszystko chciałam od niego odejść. Żadne z powyższych się nie udało.

Nie ruszając się z miejsca wytarłam wierzchem dłoni twarz mokrą od łez. W pokoju było zimno, a ciszę przecinały wibracje przychodzących wiadomości. Postanowiłam powiedzieć to co chciał usłyszeć i modliłam się, żeby to zadziałało.
- Przepraszam, masz rację - zebrałam się na odwagę.
Powiedziałabym dosłownie wszystko byleby mieć już spokój. Czułam się jak ktoś kto przyznaje się do zbrodni, której nie popełnił.
- Teraz Ci przykro?
- Tak, chciałam zrobić Ci na złość - niech myśli, że zawsze chodzi o niego - To było głupie.
Podniósł na mnie wzrok, jego oczy wydawały się ciemniejsze niż zwykle. Schował telefon do kieszeni i stanął przede mną. Objął mnie opierając brodę na mojej głowie przez co zrobiło mi się niedobrze. Cała dygotałam.
- Nie możesz tak robić. Widzisz jak to na mnie działa i sama doprowadzasz do kłótni. - moje ręce luźno zwisały po bokach. Nie obejmowałam go.- Też Cię przepraszam, nigdy nie zrobiłbym Ci krzywdy, ale nie wiem jak już mam reagować, nie dajesz mi wyboru.

Ten przeklęty telefon dalej dzwonił, miałam ochotę roztrzaskać go na kawałki. Fabian pocałował mnie w czubek głowy i chwycił moją twarz w dłonie. Jego emocje to był istny rollercoaster, który wywracał mój żołądek do góry nogami.
- To wszystko wina Anity. Ona nie jest dla Ciebie dobra i nastawia Cię przeciwko mnie. Musisz się nad tym zastanowić.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć więc milczałam. Ta rozmowa przypominała chodzenie po polu minowym.
- Przy niej jesteś inną osoba, serio - dodał po czym położył się na łóżku.
"Cholera" pomyślałam. Byłam pewna, że wyjdzie z domu, przynajmniej taką miałam nadzieję.

W pokoju było jasno, więc podeszłam do okna i zaciągnęłam zasłony. Poczułam nieprzyjemne rwanie w barku kiedy podniosłam rękę. Zacisnęłam mocniej usta. Wszystko wydawało mi się surrealistyczne, jak koszmar, który wraca gdy tylko znów zamkniemy oczy.

Położyłam się obok Fabiana z walącym sercem i zamknęłam oczy próbując zasnąć chociaż dobrze wiedziałam, że nie będę w stanie. Miałam mocno zaciśnięte powieki jakby to miało sprawić, że to wszystko zniknie. Po moim policzku spłynęła kolejna łza.

Palce dłoni raz za razem zaciskałam w pięść i rozpprostowywałam. Fabian obrócił się na bok i położył ręce na moim brzuchu co przyprawiło mnie o mdłości. Wydawał się zadowolony z rezultatu jaki osiągnął. Udobruchał mnie więc wygrał. Wziął mnie jak swoją własność, krzyczał jak na swoją własność i trzymał jak swoją własność.

Miałam ochotę krzyczeć i zrzucić z siebie jego dłoń. Ucisk w żołądku nie pozwalał mi się skupić na czymkolwiek innym. W pokoju było szaro, nawet przez zaciągnięte zasłony przebijały się promienie wiosennego słońca.

Nie wiem ile minęło czasu kiedy w końcu oddech Fabiana stał się jednostajny. W pokoju było duszno, czułam jak jego koszulka klei się do mojej skóry. Leżałam cały czas w tej samej pozycji, cała ścierpłam. Fabian leżał odwrócony do mnie plecami, spał. Miałam nadzieję, że kiedy otworzy oczy mnie już nie będzie.

Najdelikatniej jak potrafiłam zsunęłam się z łóżka, nie chcąc wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Kiedy materac lekko zaskrzypiał pod moim ciężarem zatrzymałam się nasłuchując. W pochylonej lekko pozycji znów przeszył mnie ból.

Chwilę odczekałam zanim podniosłam z podłogi swoje spodnie i na palcach podeszłam do blatu gdzie leżała moja torebka. Spojrzałam przez ramię na leżącego w łóżku Fabiana, miałam wrażenie, że jego oddech się zmienił.

Zawiesiłam torebkę na ramię i ruszyłam w stronę drzwi po drodze biorąc pierwsze buty, które leżały przy wycieraczce. Wtedy sypialnia zniknęła z mojego pola widzenia. Znowu przystanęłam upewniając się, że w pokoju nadal panuje cisza przecinana jego oddechem. Gdy nic nie usłyszałam poczułam niepokój.

Chwile trwało zanim odważyłam się nacisnąć klamkę. Nie patrząc na to, że jestem na boso, rzuciłam się do wyjścia. Nie mogłam tam być ani chwili dłużej.

W mojej głowie rozpoczęła się gonitwa myśli. Wyobrażałam sobie jak demoluje moje mieszkanie, jak wyrzuca rzeczy przez okno i do mnie wydzwania. Przez moment marzyłam, żeby ktoś najzwyczajniej w świecie porządnie Fabianowi przyłożył.
Kiedy biegłam po klatce schodowej, czułam przyjemny chłód posadzki pod stopami. Przeskakiwałam po dwa stopnie zastanawiając się czy naprawdę mi uwierzył czy sam grał. Czy to on był naiwny czy ja.

Odetchnęłam dopiero kiedy zamknęły się drzwi mojego samochodu. Zakluczyłam się od środka i odjechałam kawałek dalej na wypadek gdyby Fabian jednak się obudził i zszedł na dół. Nie wiem czy by mnie gonił, w końcu nie uciekałam przed mordercą. Nie miałam jednak ochoty na jeszcze jedną konfrontację z nim.

Kiedy się zatrzymałam ubrałam nieporadnie spodnie i buty wyginając się we wszystkie strony na siedzeniu kierowcy. Napisałam dwie krótkie wiadomości jedną do Anity i jedną do mojego szefa po czym chwyciłam kurczowo kierownicę i ruszyłam.

Teraz lepiej Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz