1

168 33 2
                                    

Castiel westchnął, widząc piorunujący go wzrok Gabriela, gdy opuszczał pomieszczenie, w którym składał zeznania. 

Konkretniej wzrok archanioła Gabriela, chociaż ludzie dookoła nich nie mogli zdawać sobie z tego sprawy. 

Niski, marnej budowy brązowooki szatyn w wizualnie średnim wieku dosłownie niczym się nie wyróżniał. Zadbał nawet o to, aby nie był nadludzko przystojny. Archanioł do perfekcji opanował wtapianie się w tłum, mimo że w przeciwieństwie do swojego towarzysza, miał spędzić wśród ludzi jedynie dwa lata.

Problem z wtapianiem się w tłum miał za to Castiel. Też był aniołem, chociaż o wiele młodszym od swojego towarzysza. Wyglądał jak nastolatek i na nieszczęście Gabriela tak też się zachowywał. Castiel postanowił opuścić Niebo, uważając, że tam nikt go nie rozumie i lepiej odnajdzie się wśród ludzi. Była to odważna decyzja, dlatego wiązała się z próbą: Castiel miał spędzić w ludzkim świecie dwa lata, zachowując wszystkie swoje moce, po których mógł jeszcze zmienić decyzję. 

Zważywszy na aktualny stan rzeczy, Gabriel liczył na to, że Castiel faktycznie jeszcze zmieni zdanie. Żył wśród ludzi już miesiąc, a wciąż nie odnajdywał się wśród ludzi, wyróżniał się i nie nawiązał większego kontaktu z ludźmi, którzy (przynajmniej na papierze) byli jego rówieśnikami. Archanioł nie odezwał się słowem, dopóki nie opuścili biura szeryfa. 

— Ile jeszcze razy będziemy to przerabiać? — odezwał się wreszcie. Jego głos był stosunkowo wysoki jak na mężczyznę, chociaż czasem towarzyszyła mu lekka chrypka - tak jak teraz, gdy przez zdenerwowanie niemalże wycedził te słowa przez zęby. — Masz się wtopić w tłum, a nie być najczęstszym gościem w biurze szeryfa!

— Nie zrobiłem niczego złego. 

Gabriel zatrzymał się, chwycił Castiela za beżowy trencz, który ten miał na sobie i przycisnął go do muru najbliższego budynku. Z boku sytuacja mogła wyglądać conajmniej śmiesznie, bo Gabriel był z ich dwóch niższy i mniej muskularny. 

— Od miesiąca jesteś na prawie każdym miejscu zbrodni w tym mieście — wycedził niemalże szeptem. — Jak na kogoś, kto opuścił Niebo i chciał zamieszkać wśród ludzi, zbyt często używasz swoich mocy. 

— Używam ich, żeby pomagać ludziom. 

To był powód, przez który Castiel niemalże codziennie bywał w biurze szeryfa. Jako anioł wyczuwał, gdy komuś miała stać się krzywda, a nie potrafił nie reagować. Szczególnie, że miał też moc uzdrawiania. Nie liczył ilu osobom, ocalił życie i miał gdzieś, co myśli o tym wszystkim Niebo. Ludzie zasługiwali na więcej niż to, co im zaoferowano i wystarczyło kilka dni, aby to zrozumiał.

— Pomijając łamanie oczywistych zasad o naszej interwencji to co jeśli ktoś się zainteresuje czemu dzieciak, który wprowadził się do miasta miesiąc temu, regularnie pojawia się na miejscu przestępstw? Co jeśli ludzie zaczną węszyć? Co jeśli zaczną sprawdzać twoją przeszłość i odkryją, że żadnej nie masz? Pomyślałeś o tym chociaż przez chwilę? 

— Poradzę sobie. 

— Czemu ci nie wierzę? A no tak, bo nie wpadłeś na to, aby uciekać z miejsca przestępstwa, zanim przyjedzie tam policja! 

Castiel nie odpowiedział, ale zrozumiał, o co chodzi. Do tej pory nie uciekał, bo uważał, że tak należy. Ale może Gabriel miał rację? 

Archanioł westchnął i odsunął się o krok. 

— Wracajmy do sklepu. Muszę wywiesić ogłoszenie o pracę. 

— Po co?

— Bo potrzebny nam faktyczny pracownik, skoro codziennie mam odbierać cię od szeryfa.

Rest Of Our Days [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz