Przez kolejne kilka dni Dean starał się nie poruszać tematów z podsłuchanej rozmowy. Nie próbował wypytywać o to Castiela. Wolał dać mu przestrzeń. Próbował też dać ją sobie, aby dokładniej zrozumieć swoje uczucia. Przerażało go to, jak szybko zaczął coś czuć, jak szybko się zakochał.
Oficjalnie potwierdził Lisie, że z nimi koniec. Czuł, że był jej winien taką deklarację. Obiecał też też jej ojcu, że odda mu wszystie pieniądze, które kiedykolwiek od niego pożyczył. Chciał mieć czyste konto, bez poczucia, że jest komuś cokolwiek winien. Poza tym naprawdę zaczynał lubić towarzystwo Castiela i Gabriela – mógłby tu pracować i przez cały rok.
Tuż przed Świętami wszystko powoli zaczynało się układać. No właśnie... Powoli.
Szybko zrozumiał, że liczenie na to, że John Winchester zmieni się po aresztowaniu mordercy Mary było naiwne. Owszem, było nieco lepiej, ale mężczyzna nadal pił. Ich rodzinę wciąż czekała długa droga do tego, aby sytuacja się poprawiła, ale przynajmniej było widać jakieś światełko w tunelu.
Pracowali w Święta, bo Gabriel uważał, że ludzie zasługują na możliwość kupienia ozdób i prezentów w ostatniej chwili – w końcu sytuacje były różne. Ruch w sklepie był spory, ale nie ogromny. Bez problemu radzili sobie we dwóch. Tak – we dwóch, bo dla odmiany to Gabriel postanowił zniknąć i obaj mieli wrażenie, że zrobił to celowo. Castiel trzy razy gdzieś wyszedł, nie mówiąc Deanowi gdzie i po co, ale za każdym razem wracał w ciągu kilku minut.
Dean dosyć regularnie zerkał w jego stronę i wyłapywał, że on robi dokładnie to samo. Za każdym razem, gdy się o tym orientował, próbował powstrzymać uśmiech. Nie miał pojęcia, co się z nim działo. Wiedział tylko, że nigdy nie czuł czegoś takiego, gdy był z Lisą. Nigdy nie sądził, że praca w sklepie świątecznym będzie mu sprawiała taką przyjemność.
— Cas? — zwrócił się do niego Dean, gdy zamykali sklep. — Przejdziemy się?
Castiel wyczuł jego poddenerwowanie – był świadom, jak bardzo Deanowi przyśpieszyło serce, gdy zadawał mu to pytanie, jak zmienił się jego oddech...
Wiedział, co Dean do niego czuł. Był jednak problem – nie był pewien czy chłopak faktycznie go kocha, czy to jego aura wymuszała na Deanie takie emocje.
Anioły emanowały energią, która fascynowała ludzi. Człowiek przebywający tak blisko anioła czuł spokój, bezpieczeństwo, miłość, pożądanie... Gabriel nauczył się to wyciszać, natomiast Castiel wciąż nie potrafił, a przynajmniej nie do tego stopnia, do jakiego by chciał. To dlatego w szkole, mimo że był nowy, szybko stał się głównym obiektem zainteresowań.
Castiel miał pewność co do swoich własnych uczuć, ale nie mógł być pewien uczuć Deana. Nie chciałby go wykorzystać. Czuł, że ten chłopak mógłby. być punktem zaczepnym w jego życiu. Czuł, że dzięki niemu w momencie podejmowania ostatecznej decyzji co do swojego pozostania wśród ludzi, nie zawahałby się – zostałby tutaj. Nie chciał tego zniszczyć.
— Nie chcesz wracać do rodziny?
— Park jest po drodze... — zaczął i zobaczył spojrzenie Castiela jasno sugerujące mu, że przecież zna jego adres i układ miasta. — Jeśli pójdziemy nieco naookoło — dodał z lekkim, łobuzerskim uśmieszkiem.
— Tylko spacer?
— Tylko spacer.
Oczywiście Deanowi wcale nie chodziło tylko o spacer, o czym Castiel bardzo szybko się zorientował.
Chłopak cały czas szedł bardzo blisko niego. Ich dłonie niemal się stykały. Castiel wyczuwał przyśpieszone bicie jego serca, ale także tego własnego.
Czemu tak właściwie poczuł coś do Deana? Nie był pewien. Gdyby jednak miał zacząć wymieniać, pewnie podałby tych powodów całkiem sporo.
Jako anioł potrafił wejrzeć komuś wgłąb duszy, a dusza Deana była naprawdę piękna. Wiedział ile ten chłopak wycierpiał. Wielu na jego miejscu poszłoby drogą całkowitej autodestrukcji lub dało się pochłonąć mrokowi, a jednak Dean był inny.
Chłopak przez lata robił wszystko, aby rodzina Winchesterów nie wzbudzała podejrzeń – aby nikt nie wezwał opieki społecznej. Starał się wspierać Sama i być dla niego jednocześnie bratem i rodzicem. Nierzadko opiekował się ojcem, gdy ten wracał do domu zbyt pijany. Ilu ludzi byłoby w stanie to udźwignąć i nie zobojętnieć?
Zamyślił się, a z zamyślenie wyrwało go poczucie uderzenia czymś w tors. Spojrzał w dół, na swoje ubranie i dostrzegł na nim śnieg. Spojrzał w stronę, z której nadszedł cios i dostrzegł Deana, który właśnie rzucał w niego kolejną śnieżką.
— Odpłynąłeś. Chciałem cię przywrócić do żywych.
Castiel odpowiedział rzuceniem śnieżką w Deana. To była jego pierwszy rzut śnieżką w życiu.
Dean ponownie w niego rzucił i rozpoczęła się bitwa na śnieżki, która szybko zamieniła się w ganianie się po śniegu i zakończyła się, gdy Dean upadł, ciągnąc Castiela na siebie.
Na moment czas zamarł. Patrzyli sobie nawzajem w oczy. Jakby każdy chciał wyczytać coś z oczu tego drugiego. W obecnym położeniu ich twarze dzieliły centymetry. Było to jednocześnie blisko i daleko.
W końcu Dean wykonał ten krok i złączył ich wargi. Castiel przez ułamek sekundy chciał się wycofać, przez wzgląd na swoje obawy, ale ostatecznie uznał, że to tylko pocałunek. Równie dobrze jutro mogli ustalić, że to niczego nie oznaczało. Całowali się długo, ale niezbyt namiętnie. W tym pocałunku było coś więcej niż pożądanie – była nadzieja i wzajemny szacunek.
Dean wręcz odepchnął od siebie Castiela, gdy latarnia obok nich nagle strzeliła i zgasła.
— Co się stało?!
Anioł doskonale wiedział, co było przyczyną tego stanu rzeczy, ale nie mógł powiedzieć mu prawdy. Jak niby miał wytłumaczyć Deanowi, że to przez niego?
Castiel się i pomógł chłopakowi wstać. Dean ewidetnie przeciągał moment, w którym ich dłonie się dotykały. Anioł obawiał się poważnej rozmowy albo pytań i oczekiwań deklaracji, na które nie był jeszcze gotów. Na szczęście chłopak po prostu to przemilczał.
Kolejne minuty spędzili w komfortowej ciszy, aż doszli pod dom Winchesterów. Wtedy Dean znowu złączył ich dłonie i przyciągnął Castiela do siebie.
— Dziękuję, Cas — powiedział cicho, po krótkiej chwili.
— Za co?
— Za wszystko. Odmieniłeś moje życie i nawet nie masz pojęcia jak bardzo.
Castiel chciał odpowiedzieć na to coś błyskotliwego, ale kompletnie nie wiedział co. Patrzył więc po prostu na tego chłopaka i uśmiechał się bardzo delikatnie. Naprawdę chciałby, aby okazało się, że Dean był szczery w tym wszystkim, co działo się między nimi.
— Wejdź do środka — zaoferował Dean.
— Dean, to rodzinne święto i...
— Daj spokój. Naprawdę wolisz spędzić swoje pierwsze Święta w Kansas samotnie?
Po chwili zawahania Castiel przytaknął. Dean uśmiechnął się i zaprowadził go do środka.
— Tato, Sammy, chcę wam kogoś przedstawić! — oznajmił, gdy tylko przekroczył próg domu.
Castiel miał uzasadnione obawy, zgadzając się na propozycję Deana. Nigdy nie jadł obaidu czy kolacji wśród ludzi – widział to tylko na filmach. Jego obawy minęły, gdy zorientował się, jak przyjemnie jest faktycznie rozmawiać z ludźmi i czuć się dobrze w ich towarzystwie. Winchesterowie sporo wycierpieli, mieli swoje problemy i daleko było im do ideału, ale liczył na to, że jego zaangażowanie poprawi życie tych ludzi na dłużej niż tylko krótą chwilę.
Przez całą kolację regularnie zerkali na siebie z Deanem. To upewniło Castiela w tym, że chciał poznać prawdę – chciał wiedzieć, czy Dean naprawdę go kochał. Postanowił sobie, że gdy tylko Gabriel wróci, poprosi go o pomoc z ukrywaniem swojej aury.
Chciał wierzyć, że ten wieczór, te Świeta to dopiero początek ich historii. Dlatego miał nadzieję, że gdy jego aura zniknie, Dean wciąż będzie obok niego.
CZYTASZ
Rest Of Our Days [Destiel AU]
FanfictionMłody anioł Castiel postanowił porzucić Niebo i zamieszkać wśród ludzi. W asymilacji pomaga mu archanioł Gabriel, który ma nadzieję, że Castiel zmieni zdanie. Sprawy komplikują się, gdy w sklepie z ozdobami świątecznymi prowadzonym przez anielski du...