4

10 4 0
                                    

Liliana

Spojrzałam na Danny'ego który stał w kuchni z miną męczennika. Nie dziwię mu się w końcu miał pobudkę o szóstej rano ale nic nie poradzę na to że jestem podekscytowana. Już jutro na wolność wyjdą moi przyjaciele. Tak powtarzam to ciągle, od dwóch tygodni tylko to mam w głowie. Liczę dni i godziny do momentu kiedy będę mogła ich przytulić. Bruno, Asher i Dylan. Już myślałam że się tego nie doczekam

- Czy na prawdę musiałaś mnie zbudzić?- zapytał męczeńsko mój chłopak mierząc mnie wzrokiem chyba setny raz.

-Tak- ucięłam odwracając się w stronę kuchni- wychodzą jutro o czternastej więc trzeba wszystko zrobić. Posprzątać, naszykować, ugotować. Wszystko- mówiłam szybko.

-Okej.... Rozumiem że się ekscytujesz ale nie przesadzajmy. Jest Szusta rano- przewróciłam oczami ignorując jego słowa- różyczko na wszystko znajdziemy czas- złapał mnie za rękę- okej?

  Uśmiechnęłam się szeroko patrząc mu prosto w oczy. Delitaknie kiwnęłam głową.

  -Okej- zgodziłam się.

Delikatnie mnie cmoknąłem w usta, potem znowu, przy trzecim położył dłoń na moim policzku. Oddałam pocałunek. Na początku był delikatny ale potem zrobił się pełny porządnia.

  - No już wystarczy- powiedziałam lekko się od niego odsuwając się od niego- pomożesz mi przy sprzątaniu- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

  -Oczywiście że ci pomogę- powiedział z uśmiechem.

Ja zajęłam się kuchnią, posprzątałam szafki, w szafkach, lodówkę i blat. Pozmywałam i pozamiatałam a na końcu umyłam podłogę. Danny w tym czasie zajął się salonem.

  Nie sprzątałam dlatego że chłopcy mieli wyjść z więzienia. Znaczy dlatego też ale to nie był główny powód. Główny był taki że miałam nadzieję że czas minie szybciej gdy będę coś zrobić. Zostało kilka godzin. I to będą najdłuższe  godziny w moim życiu.

  Gdy w kuchni lśniło czystością nakarmiłam Feliksa i poszłam sprzątać pokoje. Kiedy mi się nudzi, jestem zła lub na coś czekam wysprzątam dom w ciągu dwóch godzin żeby zająć czymś głowę. ,,Nikt nie posprząta domu tak porządnie i szybko jak wkurzona kobieta" mama często tak mówiła. Co dziwne to się sprawdza. Pamiętam jak w domu był syf i Luke z Asher'em celowo mnie denerwowali bo wiedzieli że zacznę sprzątać.

  Oczywiście miałam rację. Już o ósmej było wszędzie czysto. Ale ja musiałam się czymś zająć żeby nie zwariować. Zaczęłam myć okna. W domu było dużo okien dzięki czemu zajęło mi to dużo czasu. Tym bardziej biorąc pod uwagę przerwy na zapalenie papierosa.

  O jedenastej trzydzieści razem z Danny'm zaczęliśmy robić sobie obiad. Padło na potrawkę z kurczaka. Dużo rozmawialiśmy podczas gotowania tak jak zawsze to robimy. Ja i Danny zawsze jesteśmy ze sobą szczerzy, żyjemy w dobre i szczęśliwej relacji. Nie okłamujemy się, wszystkie problemy rozwiązujemy razem.  A przynajmniej tak się staramy. Bo czasami nam nie wychodzi.

O dwunastej trzydzieści zjedliśmy pyszny, gorący obiad a potem wzięłam się za sprzątanie. Zazwyczaj sprząta mój chłopak ale muszę się czymś zająć..

   Właśnie w taki jakże magiczny sposób zrobiłam w kilka godzin to co zazwyczaj zajmuje mi dwa dni. Nic nie poradzę na to że jestem tak strasznie niecierpliwa że muszę coś robić.

  -Teraz gdy skończyły się obowiązki domowe możemy zająć się czymś przyjemnym- powiedział brunet dwuznacznie unosząc brwi.

  -Chciałbyś- Parsknęłam i wzięłam pilot do ręki- wstałam o piątej. Jetsem zmęczona- wyjaśniałam przeskakując po kanałach.

  -Oczywiście że bym chciał... Ale możemy coś obejrzeć skoro tak bardzo chcesz- usiadł obok mnie i objął ramieniem- moja piękna Różyczko.

  -Nie podlizuj się- mruknęłam nie patrząc na niego. Nie widziałam tego ale jestem pewna że przewrócił właśnie oczami.

  Jak się potem okazało byłam bardziej zmęczona niż myślałam bo film nawet dobrze się nie zaczął a ja już spałam.

  
-Różyczko- usłyszałam delikatny szept przy swoim uchu- Różyczko wstajemy- przekręciłam się na drugi bok- chciałaś jechać na wyścig- słysząc te słowa szybko się podniosłam prawie uderzając Danny'ego w głowę .

  -Boże, która godzina?- zapytałam szybko wstając.

-Dwudziesta pierwsza dwadzieścia- odpowiedział spokojnie chlapak.

  -Jezu spóźnię się- powiedziałam szybko idąc na górę. Weszłam do pokoju i zaczęłam szybko wybierać czarne ubrania. Założyłam dresu i bluzę. Włosy upiełam w koka i założyłam kaptur, maseczkę włożyłam do kieszeni i wybiegłam z pokoju.

  -Lily zdążysz, spokojnie- złapał mnie za ramię.

  -Musze się śpieszyć-  powiedziałam odsuwając się od niego i założyłam buty- chodź już- pogoniłam go.

Razem wyszliśmy z domu i poszliśmy do mojego ukochanego samochodu z oznaczeniem DA, żeby każdy wiedział kto jest za kierownicą.

  Odpaliłam silnik i ruszyłam z piskiem opon. Nie mogę się spóźnić, dziś jest wyścig na starym lotnisku, to mój ulubiony tor więc muszę zdążyć. Po prostu muszę tam być, muszę wygrać.

  -Zdążysz- powtórzył chłopak kładąc dłoń na moim idzie.

  -Jasne- mruknęłam szybko wymijając kolejne samochody.

  Po dziesięciu minutach dojechaliśmy na lotnisku, droga zazwyczaj zajmuje pół godziny.

  Wyścig jeszcze się nie zaczął ale uczestnicy byli już rozstawieni przez co wyładowałam na ostatnim miejscu. Na szczęście to dla mnie nie problem i tak wygram.


Po minutach wyścig się rozpoczął. Zaczęłam wyprzedzać swoich przeciwników. Jeden samochód który był obecnie na prowadzeniu ciągle zajeżdżał mi drogę. Zrobiłam duże oczy wpatrując się w tablice rejestracyjne samochodu.

  -Lily co się  dzieje?- zapytał Danny  ale ja nie mogłam mu odpowiedzieć, głos uwiązł mi w gardle. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wpatrywałam się w dobrze znane liczny- Lily- powiedział głośnej.

  Zignorowałam go i dodałam gazu. Nie zdążył zajechać mi drogi przez co jechałam na równi z nim. Spojrzałam na prawo i teraz byłam już pewna tego kto siedzi z kierownicą. Póściłam gaz a potem mocno wdepnęłam gaz. Wyprzedziłam go i w ostatniej chwili jako pierwsza przekroczyłam linię mety.

  -Chce do domu- szepnęłam puszczając gaz. Patrzyłam na drogę i na nic nie zwracałam uwagi. Samochód zaczął zwalniać- Chce do domu- powtórzyłam głośniej dalej na niego nie patrząc. Nie czekając na odpowiedź i dodałam gazu. Dwadzieścia minut zaparkowałam przed domem, szybko wysiadłam i poszłam do domu.

   -Liliana co się stało?- zapytał panownie brunet idąc za mną- no powiedz mi- złapał mnie za ramię.

  Zignorowałam go i wyrwałam że. Poszłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Przekręciłam klucz w zamku i rzuciłam się na łóżku. Miałam taką ochotę się rozpłakać ale jakimś cudem powtarzałam lat. 

   Nie wierzę w to co zobaczyłam. Nich ktoś mi powie że to żart. Że wcale tego nie było. Że go tam nie było.

  Nie poradzę sobie jak ta sytuacja się powtórzy. Więcej nie pójdę na wyścig. A przynajmniej nie w najbliższym czasie.

FALLEN ANGEL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz