16.

11 2 2
                                    

Od kłótni mojej i Dylana minęły cztery dni. Ja nie odzywam się do niego a on do mnie. Mam zbyt duże ego żeby pójść, przeprosić go i poprosić o wybaczenie a on ma dokładnie tak jak ja.

Wiem że przesadziłam gdy uderzyłam go w twarz ale nie panowałam nad sobą. Byłam tak cholernie wściekła a jego słowa zadziałały na mnie jak płachta na byka.

Żeby nie myśleć o Dylanie próbowałam poczytać ale nie mogłam skupić się na opisanej historii. Odłożyłam książkę i sięgnęłam po telefon. Spojrzałam na datę i przełknęłam ślinę. Mojemu bratu zostały trzy tygodnie życia.

Olivier, Mattew, Ethan i Aiden, mężczyźni którzy zrujnowali mnie psychicznie za trzy tygodnie będą martwi. Bruno zna Jeffa, jeżeli powiedział że ich śmierć będzie bolesna wiedział co mówi.

Moje uczucia do brata była mieszane. Nie potrafiłam go znienawidzić. Wolałam zapomnieć to co działo się ostatnio i pamiętać tylko te dobre chwile. Chciała bym pamiętać tylko to gdy nosił mnie na barana, to jak nazywał mnie księżniczką albo zabierał z lekcji kiedy nie chciałam być w szkole. Chciałam pamiętać tego dobrego Olivera którego kochałam.

Mój brat kiedyś był cudownym człowiekiem. Moim wzorem do naśladowania. Gdy byłam dzieckiem często mówił że przyczepiłam się go jak rzep psiego ogona i zasadniczo była to prawda bo gdzie był Olivier byłam też ja.

W tamtym okresie Mattew też był inny. Zawsze gdy przychodził do mojego brata przynosił mi coś słodkiego. Często się ze mną bawił. Był dla mnie jak drugi brat.

Odłożyłam telefon i wstałam. Podeszłam do biurka, otworzyłam jedną szufladę. Chwilę szukałam małego kwadratowego pudełeczka. Wyjęłam je z szuflady i usiadłam w fotelu.

Gdy je otworzyłam moim oczom ukazała się złota bransoletka z trzema zawieszkami. Gwiazdy, słońca i księżyca. Dostałam ją od Mattew'a na jedenaste urodziny, w tedy była tylko zawieszka gwiazdy. Na dwunaste urodziny dał mi zawieszkę słońca a na trzynaste księżyca. Zawieszek powinno być cztery bo rok później również mi jedną podarował. Dokładnie pamiętam że była to zawieszka z moim znakiem zodiaku. Niestety zgubiłam ją tego samego dnia i nigdy nie trafiła do bransoletki.

Westchnęłam patrząc na starą biżuterię. Kiedyś zawsze ją nosiłam ale po śmierci rodziców gdy Oliver i Mattew stali się dla mnie okropni zdjęłam ją i schowałam. Sama nie wiem dlaczego wzięłam ją tamtego dnia gdy uciekałam. Przypominała mi o tym że nawet Mattew był dobry i kochany. O tym że jako nastolatka uwielbiałam go.

Już dawno temu powinnam ją wyrzuć ale nie potrafię tego zrobić. Mam z nią za duże dobrych wspomnień.

Wyjęłam bransoletkę z pudełka i założyłam ją. Pasowała idealnie bo gdy miałam osiemnaście lat zaniosłam ją do jubilera. Lekko się uśmiechnęłam patrząc na zawieszki.

,,Dla mojej małej gwiazdeczki"

Do dziś pamiętam słowa które powiedział Mattew dając mi bransoletkę.

,,-Dlaczego akurat słońce?- zapytałam patrząc na zawieszkę którą dał mi blondyn.

-Bo jesteś moim słoneczkiem, Lily"

Lekko uśmiechnęłam się na wspomnienie swoich dwunastych urodzin.

,,-Księżyc?- uniosłam brwi patrząc na zawieszkę w czerwonym pudełeczku które podawał mi przyjaciel mojego brata.

-Jak będziesz starsza będziesz piękna jak księżyc w pełni i będziesz łamać serca- blondyn rozczochrał mi włosy na co lekko się uśmiechnęłam. Odłożyłam pudełeczko z prezentem i przytuliłam Mattew'a który od razu mnie objął."

Do moich oczu napłynęły łzy. Do dziś nie zrozumiałam jak oni mogli się tak diametralnie zmienić. Byli dla mnie jak superbohaterowie a potem stali się przestępcami.

Nie wiele myśląc założyłam bransoletkę, wytarłam oczy żeby się nie rozpłakać a potem wstałam. Wyszłam z pokoju i od razu skierowałam się do gabinetu Bruna by z nim porozmawiać.

Zapukałam a gdy usłyszałam że mogę wejść szybko to zrobiłam. Zacisnęłam szczękę widząc Dylana stojącego obok Bruna. Prawdopodobnie było w czasie omawiania jakiś ważnych spraw a ja im przeszkodziłam.

-O co chodzi Lily?- spojrzałam na Bruna który patrzył na mnie lekko unosząc brew.

-Chciałam cię o coś poprosić- powiedziałam po dłuższej chwili milczenia. Mężczyzna milczał czekając aż wyjaśnię o co chodzi- chciała bym żebyś pożyczył pieniądze dla Oliviera- wyznałam.

Bruno uniósł brwi ewidentnie zdziwiony moją prośbą a Dylan rozchylił lekko usta. Obaj mężczyźni chwilę się we mnie wpatrywali ale młodszy odpuścił tak jakby przypomniał sobie że jest obrażony.

Zacisnęłam usta w cienką linię wiedząc na policzku przyjaciela zadrapanie które ja zrobiłam.

-Dobrze- Bruno lekko kiwnął głową - jutro wieczorem będę miał potrzebną gotówkę, ty możesz w niedzielę z kimś pojechać żeby mu to dać, mieszka niedaleko- dodał znów patrząc w papiery.

Uśmiechnęła się do sowjego przyjaciela i kiwnęłam głową zgadzając się na to co mówił.

-Dziękuję Bruno- szepnęłam i wyszłam by dłużej mu nie przeszkadzać.

Z lekkim uśmiechem poszłam na dół gdzie zastałam Ashera chodzącego po kuchni.

Usiadłam przy wyspie kuchennej i patrzyłam na swojego przyjaciela. Chłopak spojrzał na mnie a potem lekko się uśmiechnął.

-Nowa?- zapytał pokazując na bransoletkę- nigdy jej u ciebie nie widziałem a po tym jak kiedyś zmusiałaś mnie do oceniania twojej biżuterii jestem pewny że jej nie było - powiedziała na wspomnienie tego co zrobiłam udawał że przeszły go ciarki na co przewróciłam oczami.

- Stara- wzruszyłam ramionami.

Chłopak lekko kiwnął głową uśmiechając się. Odwrócił się do baltu i znów zaczął coś robić. Siedziałam chwilę patrząc na sowjego przyjaciela.

-Idę do sklepu - mruknęłam wstając.

-Energetyki są w szafce, rano byłem na zakupach- chłopak spojrzał na mnie uśmiechając się a aj to odwzajemniłam.

-Jednak nie idę do sklepu - podeszłam do szafki i wyjęłam puszkę swojego ulubionego napoju.

-Lily ostatnio pijesz energetyki jak sok, może odstaw to na trochę?- Asher odwrócił się w moją stronę.

Już otwierałam usta żeby coś powiedzieć ale w tedy do kuchni wszedł Dylan. Widząc go tylko lekko pokręciłam głową w stronę Ashera i ruszyłam w stronę schodów.

Weszłam do swojego pokoju i otworzyłam czarną puszkę. Usiadłam na łóżku biorąc pierwszy łyk energetyka. Znów spojrzałam na bransoletę której nie nosiłam od dziewięciu lat i lekko się uśmiechnęłam. Miałam z nią tak dobre wspomnienia że nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.

Wspomnienia z czasów kiedy Oliver był nie tylko moim bratem ale też przyjacielem a Mattew nie tylko przyjacielem ale też bratem. Kiedyś myślałam że to z nimi będę już zawsze szczęśliwa. Obaj byli dla mnie cholernie ważni a teraz są straszną przeszłością do której nie chce wracać.

Westchnęłam odstawiając pustą puszkę na szafkę. Wzdrygnęłam się słysząc jak inne spadając na podłogę. Spojrzałam na bałagan.  Sześć puszek leżało na podłodze, jedna przewrócona na szafce i z cztery które dalej stały. Asher miał trochę racji mówiąc że pije je jak wodę. Wczoraj rano wynosiłam kilkanaście puszek ze swojego pokoju a ich znowu jest tu pełno.

Na prawdę powinnam to odstawić na jakiś czas.

FALLEN ANGEL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz