Rozdział 4 - Miałam sen, że mój samochód ożył

140 5 4
                                    

- Lara mówiła, że spodobało ci się to camaro. - tata zaczął rozmowę przechodząc obok.

- Lara za dużo gada. - stwierdziłam kończąc pisać w zeszycie. Założyłam nogę na nogę i słuchałam, co ojciec ma dalej do powiedzenia.

- Może i masz racje, ale gada mądrze. - powiedział. Przekręciłam głowę na bok zastanawiając się co ma na myśli. - Wiesz co, myślę, że możesz wziąć ten samochód. Facet nie podpisał z nami żadnej faktury ani nic. Zostawił go tutaj i nie wrócił. Jest twój.

Ogarnęła mnie euforia. Z uśmiechem na twarzy przytuliłam tatę.

- Dziękuję. - powiedziałam z zamkniętymi oczami. Po policzku poleciała mi mała łza, była to łza szczęścia. Po chwili odsunęłam się od ojca i pobiegłam w stronę Chevroleta. Otworzyłam jego drzwi i wsiadłam do środka. - Wracasz dziś ze mną do domu. - powiedziałam na głos mówiąc sama do siebie. Po chwili dostałam odzew ze strony camaro. Auto zatrąbiło dwa razy.

Mocno się zestresowałam się, bo pierwszy raz w życiu zobaczyłam coś takiego. Gadające auto? Chyba mam zwidy. Zignorowałam tą sytuacje mając nadzieje, że się po prostu nie wyspałam i moja głowa odstawia dziwne kabarety.

- Dobra, jedziemy do szkoły, zaraz ósma. - szepnęłam sama do siebie. Jeszcze na chwilę wbiegłam do warsztatu do torbę. Wrzuciłam ją na siedzenie obok i odpaliłam silnik. Auto zaryczało głośno, a ja ruszyłam nim z piskiem opon. Chciałam włączyć sobie radio, ale się nie dało. Staję się co chwile zmieniały, aż w końcu dałam sobie spokój.

Dojechałam na miejsce. Oczywiście ludzie, gdy tylko się pokazałam z nowym autem pod budą, od razu zaczęli się zbierać wokół. Nawet kilka z nich, w tym nieznośny Mike, chciał się przejechać.

- Hej, daj się karnąć. - zaproponowała Lara. Kiwnęłam głową na znak, że może. Podeszła do auta i chciała otworzyć jego drzwi, ale się nie dało. Auto się zatrzasnęło, albo moja przyjaciółka nie miała na tyle siły, by je otworzyć. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

- Czekaj, ja spróbuje. - niestety bezskutecznie. Klamka się zablokowała chyba na amen. - Dobra, po szkole to naprawię. - Znajomi byli trochę zawiedzeni tym, że nie pokażę im samochodu, ale nie było innej opcji. Za chwilę zaczynałam lekcję, więc nie było co się bawić w mechanika przy wszystkich i robić z siebie nie wiadomo kogo.

W każdy czwartek siedzimy maksymalnie do późna w szkole jak tylko się da. Na szczęście mamy dłuższe przerwy między lekcjami na zjedzenie obiadu czy inne rzeczy. Większość z uczniów ma jakieś dodatkowe zajęcia typu basen, football i sporty bądź kółka. Mi akurat przypadło kółko informatyczno-elektroniczne.

Tej nocy nie spałam dobrze i przez część lekcji mi się przysypiało.

- Harriet, śpisz? - zaczepiła mnie Lara. - Wiem, że bardzo dobrze umiesz matmę, ale nie wypada spać na niej. - w głowie miałam takie „o szlag". Odskoczyłam od blatu jak poparzona. Ławka podskoczyła do góry razem ze mną co wywołało szum w klasie. Pani profesor przestała prowadzić lekcję na chwile i skierowała oczy na mnie. Reszta maturzystów również zaczęła mierzyć mnie wzrokiem, a ja zrobiłam się różowa. Po chwili, wszyscy zrezygnowali z tego i wrócili do angażowania się z w zajęcia z matematyki.

- Matko, miałam sen, że mój samochód ożył. - powiedziałam przecierając oczy.

- Szalone te twoje sny, musze przyznać. - zaśmiała się dziewczyna.

- Oby nie były prawdziwe, chodź mam wrażenie, że ten samochód czasem próbuje mi coś powiedzieć. - zaczęłam na temat swoich przemyśleń.

- Chyba serio się nie wyspałaś, dawno nie słyszałam takich głupot z twoich ust. - rzuciła z uśmiechem Lara.

Nadeszła pora długiej przerwy. Znaczna część osób udała się na stołówkę, by coś zjeść, natomiast ja położyłam się na jednej z puf, stojących w kącie i się zdrzemnęłam, by nie zasypiać więcej na lekcjach i tym samym wynieść z nich cokolwiek. Dzisiejszy dzień nie był zdecydowanie mój. Ciągła senność i rozkojarzenie nie pomagały mi w nauce. Dopisywał mi jedynie dziś mój szary i wygodny dres.

Po wszystkich godzinach męczarni zostało mi tylko jeszcze kółko i do domu. Akurat na tych zajęciach mój mózg się obudził na tyle, by wykonywać ćwiczenia z programowania bez problemu. Potem naprawialiśmy wspólnie grupą elektryczność z starym aucie, które było przeznaczone do nauki na nim i jako rekwizyt do różnych pokazów. Podczas pracy, przypomniało mi się, że muszę naprawić zamek we własnym aucie, bo inaczej nie wrócę do domu.

W końcu wybiła osiemnasta! Już po wszystkim i można odpocząć.

Poszłam na parking gdzie stało moje camaro i jeszcze kilka innych aut, niektóre z nich były uczniów, a niektóre nauczycieli. Chwyciłam za klamkę mojego wozu i drzwi okazały się otwarte.

- Żarty sobie robisz? - powiedziałam na głos. - Jeśli byłeś otwarty ten cały czas, to ktoś mógł cię ukraść. - jak idiotka zaczęłam prawic do auta, zgubnie myśląc, że mnie usłyszy i posłucha. Wsiadłam do środka i rzuciłam torbę na siedzenie obok. Zamknęłam drzwi i chwyciłam po telefon. Lara do mnie napisała więc chciałam jej odpisać. Właśnie chciałam odłożyć komórkę i ruszyć do domu, ale zamki w drzwiach się zatrzasnęły same z siebie. Zestresowałam się bardzo mocno nie wiedząc co się dzieje.

Silnik sam się włączył i Chevrolet odjechał. Jedyne co zdążyłam zrobić to zapiąć pasy i modlić się, by przeżyć. Camaro jechało bardzo szybko i łamało wszystkie przepisy drogowe jakie istnieją. Cudem nas policja nie zatrzymała. Niestety nie jechaliśmy w stronę mojego domu, tylko w stronę jakieś kompletnego odludzia. Nie trzeba było długo czekać, aż dotrzemy na miejsce. Przez cały czas bałam się w cholerę, co się zaraz stanie i gdzie mnie on wywiezie.

Gdy samochód zaparkował przy jakimś drzewie, rozpięłam pasy, a blokada ze drzwi została zdjęta. W tempie natychmiastowym ewakuowałam się. Wysiadając wywróciłam się o własne nogi i przytuliłam zimną ziemię. Nie wiedziałam czy na pewno chce spojrzeć z powrotem na to auto, więc zamknęłam oczy. Polegałam w tym momencie tylko i wyłącznie na słuchu. W tle zaczęły przewijać się dźwięki rozkładania bądź składania jakiejś maszyny. Ciekawość ze mną wygrała i postanowiłam odwrócić się w stronę tego ustrojstwa.

Zamiast żółtego Chevroleta camaro, stał tam żółty i wysoki na jakieś 3 metry robot. Był odwrócony do mnie tyłem i chyba mnie nie widział. Postanowiłam zacząć czołgać się po ziemi, tak by ten mnie nie zauważył i nie unicestwił.

- Cześć, jak się nazywasz? - usłyszałam kilka głosów tworzących tą wypowiedź. Moja ucieczka zdała się na nic. - Jestem BumbleBee. - odważyłam się wstać i popatrzeć na to coś.

- Harriet. - ledwo to przełknęłam. - Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? Czemu mnie tu zawiozłeś i czemu chcesz rozmawiać?

- Jestem Autobotem i poszukuje pomocy. Wraz z moją drużyną chcemy znaleźć naszego przyjaciela, Optimusa Prime'a. - powiedział.

- Jesteś tym robotem z bitwy o Chicago prawda?

- Tak, proszę pomóż nam go ocalić.


____________________________________________________________

Ja cię kręcę, ale dymy! Harriet poznała pierwszego Transformera jakim jest BumbleBee. Kto będzie kolejny? Czy główna bohaterka zaakceptuje nową rzeczywistość?

1100 słów <3

Transformers - Little BeeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz