Odruchowo cofnęłam się o krok i spojrzałam w górę. Przede mną stał wysoki chłopak mniej więcej w moim wieku. Jego czarne półdługie włosy podwijały się przy karku, a kącik ust unosił się lekko w rozbawieniu moją niezdarnością.
Speszona opuściłam wzrok, ale po chwili spojrzałam na niego jeszcze raz. Skądś go znałam.
Coś w jego twarzy i zapachu mówiło mi, że już go spotkałam. Gdy poskładałam wszystkie elementy w całość zaparło mi dech w piersiach.
Do niego to już na sto procent nie powinnam się zbliżać.
Ostre rysy, zapach alfy – był synem pana Bennedicta. Wyglądał jak jego młodsza kopia i był bardzo przystojny. Na szczęście nie działał na mnie jego urok.
Rzuciłam mu przepraszające spojrzenie i zrobiłam krok do tyłu, odwracając się na pięcie i ponownie natrafiając na czyjeś ciało.
- To chyba twoje – usłyszałam dobrze znany mi już głos. Prychnęłam zirytowana i spojrzałam na wilkołaka z klasy.
Trzymał płócienną brązową torbę z naszywką „Trees, trees are my dreams". Moją torbę.
- Skąd ją masz? - zapytałam i wspięłam się na palce. Nie byłam niska, ale on był niesamowicie wysoki.
- Zostawiłaś ją w klasie, gdy tak wyleciałaś jak oparzona – uśmiechnął się i potarł szczękę. - Postanowiłem ją ci przynieść – wzruszył ramionami – jeśli się nie obrazisz – dodał i puścił mi oczko.
Zmrużyłam oczy.
- Akurat.
Alfa najwidoczniej nadal stał za mną i obserwował całe zajście, ponieważ zaczął się śmiać. Podszedł do chłopaka i poklepał go po ramieniu, po czym wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Wierz mi lub nie, ale taka jest prawda. W jakim innym strasznym celu mógłbym ją zabrać z klasy? - zapytał, zerknąwszy z ukosa na swojego alfę.
Zawahałam się na moment.
- Wolę być przezorna.
- W ten sposób nie dowiesz się co to życie, księżniczko – zaśmiał się alfa.
- Życie nie polega na ryzyku – odparowałam. Co raz mniej mi się podobała ta rozmowa.
- Owszem, polega.
- Nie.
- Daj spokój, słonko. Dobrze wiesz, że mam rację – wymruczał.
Czy on próbuje mnie podrywać? Bo osiągnął przeciwny efekt. Nie cierpię tandetnych przezwisk. Kiedy słyszałam jak ktoś mówi żabciu, kotku, promyczku, miałam ochotę wymiotować.
- Oddasz mi tę torbę? - zwróciłam się ponownie do chłopaka z klasy. Nie miałam ochoty na przekomarzanie się z alfą gburem drugiego stada.
- Tylko wtedy, kiedy zdradzisz mi kim jesteś – Chłopak przestąpił z nogi na nogę i uśmiechnął się chytrze.
On też musi?
- Nie mama nic do ukrycia.
- Twoja pozycja w stadzie... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Beta – krótko, zwięźle i na temat. - Czy mogę już moją torbę? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Nie skończyłem – zrobił smutną minę. - Coś ukrywasz, Mirabelle, jeśli myślałaś, że tego nie wyczujemy, byłaś naiwna. Nie jesteśmy głupi, to czuć.
- Nie wiem o co ci chodzi. Oddaj torbę – warknęłam.
- Tylko wtedy...
- Cholera, mówiłam, że nie mam nic do ukrycia! Nie mam bladego pojęcia o co ci chodzi, a teraz dawaj tę torbę!
CZYTASZ
Silver
WerewolfSzesnaście lat temu grupa Omeg bestialsko wymordowała rodzinę królewską. Do dzisiaj nieformalnie rządzi Rada, która chce utrzymać władzę za wszelką cenę. Według ludu nadal panuje bezkrólewie, jednak Rada nie zamierza się poddać... Teraz gdy szok po...