1. "Jestem obrońcą w pierwszym skladzie"

380 19 9
                                    

Zapach jesiennego deszczu jest jedną z rzeczy, które naprawdę potrafią mi mocno uderzyć do nozdrzy. W tym pozytywnym znaczeniu.

Pozostawiłam w salonie otwarte okna a korzystając z tego, że jest łączony z kuchnią, zaparzyłam sobie odrazu poranną kawę. Wiekszość kubka zalałam mlekiem i nie żałowałam sobie cukru. Chyba dalej nie dosrosłam do spożywanie prawdziwej kawy.

Moje przemyślenia przerwał jednak szybko dźwięk powiadomienia. Sięgnełam ręką po telefon i rzuciłam okiem na wiadomość. Przypomnienie o spotakniu z całą starą grupą. Chyba jednak to odwołam. Nie widzieliśmy się od liceum, ale nie miałam w ogóle ochoty jechać taki kawał drogi dla spotkania z osobami których już praktycznie nie znam. Jedną ręką chwyciłam mój ulubiony kubek pełen kawy, a drugą wystukałam wiadomość, że jednak odpadam bo mam ważną wizytę u lekarza. Wymówek to ja jednak nie mam najlepszych.

Mimo to odrazu uwierzyli i życzyli mi dużo zdrowia. Tak, tak, przyda się. Kiedy już opróżniłam mój kubek w kaczuszki, przeciągnęłam się i padła szybka decyzja o tym, żeby udać się na większe zakupy. Lodówka zaczynała powoli świecić pustkami, a ja miałam ochotę na jakiś domowy obiad, więc pospiesznie chwyciłam torebkę i opuściłam mieszkanie.

Powolnym spacerkiem udałam się do najbliższego supermarketu. Zrezygnowałam z jazdy samochodem odrazu kiedy wyszłam na świeże powietrze. Stwierdziłam, że wyjdzie mi to tylko na zdrowie.

Idąc chodnikiem kopnęłam kilka kamieni i zdeptałam uschnięte liście. W połowie drogi natknęłam się również na kotka, więc musiałam go pogłaskać. Jeju jak ja kocham te puszyste stworzenia.

Kiedy w końcu dotarłam do sklepu, lekko już zdyszana, przez tragiczną kondycje, chwyciłam na wejściu koszyk i ruszyłam w głab alejek.

Finalnie szłam do kasy trzymając połowę produktów w rękach. Dlaczego ja nie wzięłam wózka. Nic się w ten koszyk nie mieści, więc idąc tak przez sklep wyglądałam, jakbym była niepełnosprawna umysłowo.

Szybko wyłożyłam wszystko na taśmę, spakowałam, odebrałam resztę i wyszłam ze sklepu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jaki błąd popełniłam, nie biorąc samochodu.

Pięć pełnych siatek zakupów. Boże dziewczyno gdzie ty masz głowę. Jednakowoż, ja nie dam rady? Poprawiłam chwyt na uszkach reklamówek i ruszyłam w droge powrotną.

Kiedy w połowie drogi poczułam większe zmeczenie, postanowiłam odpocząć korzystając z tego, że przechodziłam tym razem przez park. Usiadłam na jednej z ławek, znajdującej się dookoła fontanny i odłożywszy siatki wyciągnęłam telefon. Nabrałam kilka głębokich oddechów, przeglądając przy tym social media. Miałam zamiar już powoli się zbierać, kiedy poczułam, że ktoś się do mnie dosiada.

- A więc, Venus Corpuz, jakim cudem wylądowałaś w RPA? - Zapytał zadowolony, a ja nie dowierzałam w to, że go widzę.

- Jezu North! Jak ja cie dawno nie widziałam! - Krzyknęłam rozentuzjazmowana i przytuliłam chłopaka.

- A więc, co tam się stało, że wizyta u lekarza wypadła? - Zaśmiał się widząc moje nagłe zmieszanie.

- A ty czemu nie jesteś w drodze na to super towarzyskie spotkanie, hm? - Założyłam ręce na piersi i uśmiechnęłam siędo niego kpiarsko.

- Ja miałem bardzo ważny trening z którego właśnie wracam, nigdy nie wymyślałaś dobrych wymówek, Ven.

- Ja? Ja nie wymyślam wymowek coś ty. Mam wizytę u lekarza, ale no nie dzisiaj..

- W sumie to najbardziej mnie zastanawia, dlaczego siedzisz na ławce w parku z napakowanymi reklamówkami.

- Weź nic nawet nie mów. Świadomie wyszłam na potężne zakupy spożywcze i nie wzięłam samochodu. - North wybuchł teraz na poważnie śmiechem, bez żadnych skrupułów. - Bardzo fajnie się śmiać z cudzego nieszczęścia.

- Ojj, przesadzasz. Podwiozę cię, tylko bedziemy sie musieli jeszcze kawałek przejść. - Niby zaproponował, ale jednak odrazu podniósł się aby podnieść moje zakupy.

- O jeju, North Shaw, ależ ty jesteś dobroduszny. - Również wstałam z zamiarem wzięcia chociaż małej części siatek, jednak zanim zdążyłam w ogóle na nie spojrzeć, blondyn już wszystkie trzymał i szedł prawdopodobnie w kierunku swojego auta. - Ej bo pomyśle, że ty poprostu chcesz mnie okraść!

Po chwili dorównałam mu tempa i dość szybkim krokiem, dotarliśmy w kilka minut do jego samochodu. Cóż. Przyciągał uwagę.

- Oho, powodzi się widzę. - Powiedziałam w żartach siadając na miejscu pasażera.

- No widzisz, biegam jak debil za piłką, ale się opłaca. Super liga i te sprawy. A ty co robisz w życiu. - Odpalił auto i odrazu przyciszył radio, aby piosenki leciały sobie tylko cichutko w tle. - Gdzie mieszkasz?

- Na xxxxxxx*. A ja to tak w sumie nic..

- Jak to, myślałem, że może tu studiujesz. Albo coś. Nic? - Nie ukrywał zdziwienia a ja czułam powoli zażenowanie moim zyciem na utrzymaniu cioci, ktorą widze raz do roku.

- A wiesz, nie dostałam się na studia wiec po prostu jakoś żyje.

- Czekaj, serio? Przecież mature napisałaś najlepiej z całego rocznika, czemu się nie dostałaś?

- Aj, to bardziej skomplikowana sprawa. No ale zainterwsowałeś mnie tą super ligą. Mów co tam osiągnąłeś. - Szybko zmieniłam temat czując coraz wiekszy dyskomfort rozmawiajac o tym.

- No właśnie! Kojarzysz Supa Strikas? Napewno kojarzysz. Jestem obrońcą w pierwszym składzie. Ahh, ta sława. Dziewczyny kochają piłkarzy. - Zaśmiałam się widząc jego dumną minę.

- Wiek inny, ale jednak ego te same?

- Ven, nie widziałaś El Matadora. Ten to ma wystrzelone ego.

Zastanawiałam się już nad moją odpowiedzią, kiedy zatrzymał się pod apartamentem gdzie znajduje się moje lokum. Elegancko zaparkował autko i wysiadł razem ze mną aby wziąć moje zakupy.

Weszliśmy razem do środka gdzie odrazu udaliśmy się do windy. Kliknęłam przycisk z odpowiednim piętrem i pojechaliśmy w górę. Dopiero kiedy wsadziłam klucz do zamka, uświadomiłam sobie, że wpuszczam do mojego mieszkania kogoś, kogo nie widziałam od kilku lat.

Kto by się przejmował.

Otworzywszy drzwi puściłam chłopaka, aby wszedł pierwszy, a ja zamknęłam na spokojnie drzwi.

- Nie ściągaj butów, i tak będę musiała posprzątać. - Szybko przeszłam obok niego, aby zaprowadzić go do kuchni. - Może zostaniesz na jakąś kawe, herbatę?

- A w sumie moge zostać, moja ulubiona koleżanko z ławki. - Wyszczeszył się do mnie i odstawił zakupy na wyspę, po czym usadził się na jednym z krzesełek barowych.

- A więc panie North Shaw, obrońco w pierwszym składzie Supa Strikas, czego by się pan napił?

★★★★★★★★★★★★★★★★★★

*nie jestem na tyle kreatywna by wymyślić nazwe ulicy


N

APISALAM TO!!

Prosze o opinie o tu tu tu →

Ogolnie Northa troche odmłodziłam ale trudno już 😭

OGOLNIE MOŻE BYĆ DUŻO SPRZECZNOŚCI I W OGOLE ALE MOJA LOGIKA JEST DZIWNA

Jezu jestem tak zszokowana, że ja to napisałam, i meaan meczyłam ten rozdział od 5 dni.

POZDRAWIAM WSZYSTKICH KTÓRZY TO CZYTAJĄĄ MWAH MWAH 💋💋💋

1024 słowa

Gentleness [Shaker x Oc] Supa StrikasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz