ROZDZIAŁ 4

2.8K 114 68
                                    

Philip

Jes czeka na mnie przy barze. Wchodząc do środka, wsuwam klucze motocykla do tylnej kieszeni spodni i rozglądam się dookoła. Absynt to obskurny, stary i ciasny pub na przedmieściach. Składa się z baru oraz piętra, na którym jest może sześć stolików. Wystrojem wpisuje się w przedwojenny klimat. Wolno palić, więc wewnątrz jest zupełnie siwo, a podłoga lepi się od rozlanego alkoholu. Znajduje się jednak na tyle daleko od kampusu, że możemy posiedzieć w nim bez ryzyka spotkania moich nowych studentów. Ostatnie czego teraz potrzebuję, to żeby zobaczono mnie przy piwie z rzekomym uczniem.

Gdy docieram do miejsca zajętego przez przyjaciela, wskakuje na stołek przy blacie i odkładam kask. Jes patrzy na mnie wyczekująco, równocześnie przesuwając ku mnie kufel z piwem.

― Przyjechałem motorem ― rzucam z niezadowoleniem, bo w ustach mam sucho, jakbym przez dwa ostatnie dni jadł piach.

― A ja autem. Bezalkoholowe.

Krzywię się znacząco. Już wolałbym nie pić niczego.

― Więc, czemu spotykamy się tu, a nie w mieszkaniu? ― pytam, nie widząc sensu w przyjeżdżaniu zostawianiu kasy na mieście, skoro żaden z nas nie może się napić.

― Bo miałem ochotę na frytki.

Patrzę na niego z niedowierzaniem, bo to co plecie wydaje mi się niedorzeczne.

― Masz chyba z dwa kilo w zamrażarce.

― To nie to samo ― wzrusza ramionami. ― Jak poszło?

Wciągam powietrze przez nos zastanawiając się, co mu powiedzieć. On jednak po samej mojej mienie umie dopowiedzieć sobie całą resztę.

― Czyli chujowo ― podsumowuje, a ja przytakuję, pociągając łyk tego syfu, który jakiś heretyk śmiał nazwać piwem. ― Odpuść sobie. I jej przy okazji.

Kiwam głową, widząc że tak właśnie powinienem postąpić. Próbować przetrwać najbliższy czas bez zbędnych dramatów. Wykonywać swoją pracę i nic poza tym. Nie zwracać uwagi na ponowną obecność Niny Halley w moim życiu. Jes wie jak mocno męczy mnie ta sprawa. Nie zna jednak całej historii. Nie ma pojęcia jak zniszczyłem życie jej rodziny i że do tej pory najwyraźniej dziewczyna ma mi to za złe. Ledwie samemu udało mi się to przepracować, pozbywając się wyrzutów sumienia i nagle się pojawiła. Jedno wielkie przypomnienie o wszystkich decyzjach, które wplątały mnie w konkretne bagno. 

Kiedy tylko zobaczyłem ją na sali, wiedziałem, że całą przykrywkę szlag trafi. Znała mnie dość dobrze, by wiedzieć, że to nie możliwe, bym nagle postanowił piąć się po szczeblach kariery uniwersyteckiej. Mimo wszystko milczała. Być może nie miała zbyt niewiele informacji, by mnie zdemaskować, a być może...w co szczerze wątpię, postanowiła zobaczyć jak sprawy potoczą się bez ingerencji. Powinienem być jej za to wdzięczny. Rozegrać to na chłodno. Udawać, że ona jest tylko studentką, a ja zwykłym prowadzącym. Kiedy jednak widzę pogardliwe spojrzenia, jaki mi rzuca, zwyczajnie nie mogę się opanować. Ponosi mnie, bo gdy na nią patrzę cała przeszłość wraca. Stojąc przed nią nie jestem tą osobą, którą staram się być, a tamtym gówno wartym szczylem, który miał w dupie, że pali za sobą wszystkie mosty. Rozpaczliwie staram się jednak o tym nie myśleć.

― Po co z nią gadałeś? ― pytam, by odwrócić swoją uwagę od tego, jak potraktowałem ją dziś na spotkaniu koła. Sam przed sobą tłumaczę się, że mnie sprowokowała. Próbowała nastawić studentów przeciwko mnie, myśląc że ma do tego prawo. Może w gruncie rzeczy miała, tylko to ja nie potrafię na to przystać.

BEZWŁADNE SERCA [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz