ROZDZIAŁ 12

2.3K 101 52
                                    

Nina

            Gdy zbliżam się do Philipa, wygląda jakbym co najmniej zostawiła go samego na trzy godziny w centrum obcego miasta. Jest znużony i widocznie podirytowany tym, że tak długo nie wracałam.

― No w końcu ― rzuca z westchnieniem. ― Już myślałem, że ktoś cię napadł.

― Jaki troskliwy ― komentuję ironicznie. ― Doceniam, że tak się martwiłeś. Nie poszłam do łazienki. Po drodze zobaczyłam, że Mitchels rusza z kimś na trzecie piętro. Wydało mi się to podejrzane, więc poszłam za nim.

Twarz mojego rozmówcy natychmiast się zmienia. Widzę, jak próbuje pozostać obojętny, ale w jego oczach budzi się ciekawość. Ma nadzieję, że wpadłam na coś, dzięki czemu będzie mógł ruszyć do przodu.

― Z kim był?

Przez chwilę jeszcze się waham. Nie wiem, czy powinnam mu o tym mówić. Z drugiej strony, jeśli wniesie to coś do śledztwa...

― Z Ethanem. Sprzedał mu zielsko.

Przytakuje, jakby gratulował sobie w duchu intuicji.

― Wiedziałem, że coś jest z nim...

― To było dla jego babci ― przerywam mu, bo jeszcze nie skończyła. ― Od lat choruje. Bardzo cierpi i... Powiedział, że nic nie wie na temat nirwany.

            Philip patrzy na mnie z politowaniem, jak na naiwną dziunię, która dała sobie opchnąć kredyt w ratach na pięćdziesiąt lat. Zaczynam zastanawiać się, czy naprawdę to wszystko brzmi dla niego aż tak niewiarygodnie.

― I tak po prostu to kupiłaś? ― przygląda mi się, jakby czekał, aż powiem, że tylko żartowałam. Gdy jednak do tego nie dochodzi, kręci z niedowierzaniem głową. ― Chryste... Nie nadajesz się do tej roboty. Jeśli morderca powie ci, że wbił nóż w brzuch jakiegoś dziecka przez przypadek, też mu uwierzysz?

Patrzę na niego z urazą. Odnoszę wrażenie, że naprawdę jest na mnie zły. To, co powiedział uderza we mnie tym bardziej, że często zastanawiam się, czy poradzę sobie w zawodzie z moimi lękami. Zawsze uważałam, że mam silną intuicję do wyczuwania ludzkich intencji. Wybrałam studia nie tylko ze względu na mamę, ale ponieważ po nich mogłam pomagać ludziom. Skoro nie umiem naprawić samej siebie, może zdołam chociaż część świata. Kiedy jednak słyszę od kogoś coś podobnego, zaczynam wątpić i to rozpala we mnie frustrację. Nie pozwolę decydować mu do czego się nadaję, a do czego nie. Nie mam zamiaru wpędzić się w poczucie winy. Mam prawo by sądzić, że Ethan jest niewinny.

― Znam go dwa lata ― mówię stanowczo. ― Wiem w jakiej jest sytuacji. Kupował tylko zielsko.

― Tylko? ― pyta, patrząc na mnie, jakby nie potrafił uwierzyć, że użyłam tego słowa w stosunku do substancji, która zwykle stanowi źródło narkomanii. Gdy to sobie uświadamiam, mam ochotę się poprawić, ale nie przyznam się przed nim do błędu. ―Od gościa, który jak twierdzisz, próbuje ściągnąć nirwanę.

― Ethan sam mi o tym powiedział. Gdyby był w to zamieszany, nie kopałby pod sobą dołków ― tłumaczę, coraz bardziej podniesionym tonem. ― To ślepy trop. Należy słuchać gdzie indziej.

Philip prycha pod nosem.

― I tak ich przesłuchamy. Obu ― oznajmia bezrefleksyjnie. ― Nie zrobię tego osobiście, ale zlecę to komuś z wydziału.

            Zaczyna ode mnie odchodzić, równocześnie wyciągając z kieszeni komórkę, jakby chciał w tej chwili wezwać tu służby.

― Jeśli go przesłuchają i znajdą coś przy nim, to zniszczy mu życie ― oponuję zatwardziale.

BEZWŁADNE SERCA [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz