ROZDZIAŁ 19

2.2K 81 68
                                    

Nina

Przez następną godzinę jeździmy z miejsca na miejsce, szukając tunelu, o który mogło chodzić mężczyznom w Pubie. Z minuty na minutę coraz bardziej się ściemnia, aż w końcu niebo robi się granatowe. W końcu, Philip z łaską zgadza się, bym popytała miejscowych, a oni kierują nas na północ. Wyjeżdżamy z terenu zabudowanego na obrzeża miasta, aż w końcu otaczają nas pola otoczone lasem. Droga wygląda tak, jakby zaczęto ją budować, ale nigdy nie dokończono. Przed nami ciągnie się jedynie kamienna dojazdówka. Już zaczynam sądzić, że znów zabłądziliśmy, kiedy w uszach zaczynam słyszeć dudnienie basu.

Przed nam roztacza się widok na rozkopane zgliszcza. Prawdopodobnie podwaliny jakiejś starej budowli, której nikt nie zdecydował się odbudować. Zaraz za nią znajduje się ogromny nasyp, za którego szczytem ciągnie się autostrada. Wewnątrz niego znajduje się rzeczony tunel, oświetlony reflektorami z samochodów. Dookoła tłoczy się pełno ludzi. Hałas niesie się echem przez puste pola.

― To chyba tutaj ― mówi Philip, gasząc światła w samochodzie i zaczynając zwalniać.

            Spoglądam na niego, kiedy zaciąga ręczny, gasząc przy tym silnik. Czuję nagły ucisk w piersi. Zdaje się natychmiast dostrzegać niepokój na mojej twarzy.

― Co jest? ― pyta, dostrzegając moją niemrawą minę.

― Nie lubię takich miejsc ― przyznaję.

― Takich to znaczy?

― Głośnych ― precyzje. ― Pełnych alkoholu, prochów i odurzonych ludzi.

Przez chwilę przygląda mi się wnikliwie. Jego niebieskie oczy w ciemności wydają się czarne. Sądzę, że mnie wyśmieje. Oboje przecież wiedzieliśmy na co się piszemy. On jednak pyta tylko:

― Chcesz zawrócić?

Chcę.

Ale nie zrobię tego. Muszę się przełamać. W przeciwnym razie równie dobrze mogę podstawić się Walkerowi i wręczyć mu nóż, by poderżnął mi gardło. Prędzej czy później będę musiała się z tym zmierzyć. Mój przyszły zawód będzie wymagał znacznie więcej. Życie w ciągłym strachu to nie życie, z resztą to co usłyszałam dziś od Philipa zawierało w sobie dużo prawdy. Nie chodzi o to, by się nie bać, ale działać mimo lęku. Dlatego po chwili otwieram drzwi i wysiadam na zewnątrz.

            Ruszam przed siebie w stronę centrum imprezy. Zaparkowaliśmy dość daleko, by nie przyciągać uwagi, ale w razie kłopotów, może to utrudnić ucieczkę. Patrząc przed siebie widzę jak nagle podnosi się dym, a ludzie dookoła wiwatują. Jeden z wyścigów najwyraźniej właśnie się zaczął.

― Zamierzasz to komuś zgłosić? ― pytam Philipa, gdy pojawia się tuż przy moim boku. Jego wysoka sylwetka sprawia, że czuję się nieco bezpieczniej.

― Nie ― odpowiada, a ja patrzę na niego zdziwiona.

― Jak to?

― Nie zajmuję się tym ― odpowiada z westchnieniem. ― To nie mój wydział. Policja jest za to odpowiedzialna, nie mogę odbierać im roboty.

Nie próbuje udawać, że to rozumiem.

― Nie musisz aresztować ich za nielegalny wyścig. Wystarczy, że zgłosisz takie działanie.

― Tylko po co? I tak zwieją i przeniosą się w inne miejsce. Być może bardziej zagrażające zwykłym mieszkańcom miasteczka ― tłumaczy obojętnym tonem. ― Poza tym to tylko banda znudzonych dzieciaków.

― Którym może strać się krzywda ― uzmysławiam mu.

― Wszyscy przebywają tam z własnej woli. Wiedzą, czym ryzykują ― kontynuuje, a ja zbliżam się do niego, by lepiej słyszeć, co mówi w ogólnym harmiderze. Po chwili łapię się na tym, że niemal stykamy się ramionami. ― Nie mam zamiaru bawić się z nadgorliwego stróża porządku.

BEZWŁADNE SERCA [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz