ROZDZIAŁ 32

1.6K 70 22
                                    

Nina

Nie sądziłam, że będę w stanie zasnąć, po tym wszystkim, co wydarzyło się nocą. Zmęczenie jednak wygrało z huczącą od emocji głową. Gdy tylko moje ciało zetknęło się z powierzchnią materaca, zupełnie mnie odcięło. Jakbym była zabawką, w której wyczerpały się baterie.

Budzę się po jedenastu godzinach z napuchniętymi oczami oraz językiem wyschniętym na wiór. Na wpół przytomna, podnoszę się do siadu i z dezorientacją przyglądam obcej przestrzeni. Rankiem, niespecjalnie interesował mnie wygląd przydzielonego nam przez rząd przejściowego apartamentu. Teraz, muszę jakoś się w nim odnaleźć. Przynajmniej do czasu, gdy będziemy mogli wrócić do domu. Ospale wstaję z łóżka i kieruję się w stronę korytarza, by odnaleźć łazienkę.

Wystrojem mieszkanie przypomina motel z lat 90-tych. Staram się nie narzekać, bo przynajmniej ja i Archer dostaliśmy osobne pokoje, w czasie gdy tata miał zająć kanapę. Pod bosymi stopami czuję miękkość pożółkłej wykładziny. W łazience znajduje czyste ręczniki oraz hotelowe przybory toaletowe, dzięki czemu mogę się odświeżyć. Wychodząc z pod prysznica marzę o tym, by przebrać się w coś innego niż rzeczy z wczoraj, które wciąż pachnął perfumami Philipa i o to moje życzenie się ziszcza. Na środku salonu stoją dwa sporej wielkości kartony, a w nich ubrania.

― Przywieźli je ludzie Collinsa ― wyjaśnia mój brat, siedzący na stołku przy kuchennej wyspie, jednocześnie dłubiąc widelcem w styropianowym pojemniku, z którego dociera do mnie zapach serowego makaronu.

            Przykucam obok pudeł i wyciągam z niech swoje ubrania. Naturalnie, agenci, którym przypadło to zadanie, nie zastanawiali się nad tym, które z tych ciuchów lubię, a które trzymam tylko z sentymentu. Wzięli, jak leci jakąś koszulę, jensy, dresy i wszystko co według ich praktycznego, męskiego umysłu mogło się przydać. Krzywię się na samą myśl, że ktoś grzebał w mojej bieliźnie.

― Rozumiem, że nie możemy stąd wychodzić?

― Nie, ale dowożą tu całkiem niezły katering ― odpowiada, wskazując swój posiłek. Nie odczuwam jednak głodu.

― Taty nie ma? ― upewniam się, nie widząc go nigdzie w pomieszczeniu.

Archer kręci głową.

― Pojechał jak tylko poszłaś spać.

― Mówił, dokąd?

― Do siedziby, ustalić nową strategię poszukiwań ― odpowiada, a przez jego głos przebija się jakieś nieme zmartwienie. ― Jest zdeterminowany, żeby ująć go jak najszybciej.

― Nic dziwnego ― odpowiadam, w końcu wyciągając z pudła coś, w czym lada moment będę mogła wrócić do łóżka. Z jakiegoś powodu ciągle jestem zmęczona. Może również chodzić o to, by uciec od myśli kłębiących się z tyłu mojej czaszki i bolesnego ucisku w klatce piersiowej. Odnoszę wrażenie, że im bardziej staram się ignorować całą sytuację, tym bardziej ona próbuje mnie wchłonąć. Rozpaczliwie próbuję odciągnąć swoją uwagę od tego, że chciałabym mieć teraz obok siebie Philipa.

            Podnoszę się z miejsca, mając zamiar wrócić do sypialni, gdy dostrzegam, że Archer nerwowo bębni palcami o stół. Wygląda, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, jak ubrać to w słowa. Boję się, że może chodzić o Philipa i to czego nie powiedział mi rankiem, ze względu na obecność taty. Nie wiem skąd wzięła się jego nagła zmiana nastawiania wobec niego, ale nie chcę o tym słuchać. Nie ważne co powie, między nami wszystko jest zakończone. Niedługo dostanie swój wymarzony awans, wyjedzie z Oregonu i zapomni o całej niewygodnej przeszłości, w czasie, gdy ja wciąż będę się w niej babrać. Najbardziej boję się pytań, które z pewnością za jakiś czas pojawią się w mojej głowie:

BEZWŁADNE SERCA [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz