Rozdział 20

25 1 0
                                    

Przyjechaliśmy z Bradem do posiadłości Angel. Ja chciałem poruszyć temat wypłaty nagrody, aon chciał odebrać swój motor.

 Kiedy wjeżdżaliśmy do posiadłości wszędzie stały konie. Białe,czarne, brązowe, małe i duże. Do koloru, do wyboru. Jej rodzice musieli być naprawdę bogaci. Pousłyszeniu mojego motoru niektóre zwierzęta przez chwilę biegły wzdłuż ogrodzenia.Kiedy zobaczyłem stajnie poczułem się dziwnie. Od razu wróciły wspomnienia tamtej nocy.Dobrze, że byłem w stroju Batmana to chociaż ten stajenny mnie nie rozpozna. 

- Dobra to ja idę po motor, a ty poszukaj Angel. - rzucił Brad i ruszył w stronę garażu.

 Zaparkowałem obok jakiegoś auta i ruszyłem w stronę domu, kiedy usłyszałem czyjaś rozmowę.- Ty jesteś normalna? Chcesz wszystko zepsuć?- krzyczała dziewczyna. 

- Uspokój się. Wszystko jest w porządku! To ostatnia taka akcja!

 - Dobra rób jak chcesz! Tylko potem nie przybiegaj do mnie z płaczem!

 Stałem zaraz za drzwiami stajni i nie do końca wiedziałem co robić. Nagle zza rogu wyłoniła sięAngel i zanim zdążyłem zareagować uderzyła prosto w moją klatkę.

 - Kurwa. - rzuciła odsuwając się ode mnie. - Kto pozwolił ci....- przerwała kiedy na mniespojrzała. 

- Cześć Angel. - odezwałem się.

- Christian!? - krzyknęła moje imię tak głośno jakby miała poinformować wszystkich wrezydencji, że to ja przyjechałem.

 - To chyba ja. Sorki, że bez uprzedzenia, ale musiałem to szybko załatwić.

 - Spoko - wzięła głęboki oddech- Może pójdziemy do domu i tam porozmawiamy?- złapała mnieza ramię

.- Nie trzeba. Chcę to szybko załatwić.

 - A więc słucham. 

- Pierwsza sprawa dotyczy kasy. Potrzebuje ostatniej wygranej w gotówce.

 - Jasne... nie będzie problemu. - wyczułem lekkie zawahanie w jej głosie. 

- Druga dotyczy mojego udziału w wyścigach. Obiecuję, że będę spokojny, ale muszę wrócić, bo... potrzebuje kasy. 

- Jeszcze więcej? - zapytała zdziwiona. - nagroda z poprzedniego wyścigu to 70 tysięcy. Tosporo k... 

- Wiem, ale będę potrzebował więcej. Muszę pomyśleć o wszystkim wcześniej. - przerwałem jej.

 Angel patrzyła na mnie podejrzliwie. Chyba nie do końca wiedziała o mojej sytuacji. Zresztą w tejchwili zmieniła się ona diametralnie i jak narazie wiedział tylko Brad. Dopóki nie mam studiówmuszę jak najwięcej zarobić.

 - Masz szczęście, że mam do ciebie słabość. Wyścig jest jutro. Szczegóły prześlę jak zwykle.Tylko pamiętaj! Jedna głupia akcja i już nigdy, NIGDY! nie zaproszę cię na jakiekolwiek wyścigi.

 - Panienko Angel!! - zawołał ktoś z domu.

 - Idę, już idę! - krzyknęła - Muszę uciekać. Kasę za poprzedni wyścig dam ci jutro po imprezie.Trzymaj się Chris. - ucałowała mnie w policzek i skierowała się w stronę domu.

 - Narazie. 

Dziewczyna niemal pobiegła do środka przy okazji machając mi na pożegnanie. Miałem wsiąść namotor, ale dalej nie było Brada.

 Gdzie on zniknął?

 Stałem przez chwilę sam, ale coś podkusiło mnie, żeby wejść jeszcze do stajni. Szedłemkorytarzem przyglądając się na każdego konia stojącego w boksie. W świetle dnia i na trzeźwowszystko wyglądało inaczej.

 Nagle usłyszałem jakieś dziwne odgłosy i lekki huk. Spojrzałem wmiejsce, z którego dochodziły dźwięki i zorientowałem się, że był to ten sam boks, w którympierwszy raz widziałem Seline.

 Chyba Seline. 

Dzisiaj również stała tam Hope. Na mój widok zaczęła trząść głową i rżeć. 

Czyżby ucieszyła się na mój widok? 

A może coś jej dolega? 

- Stary! Możemy jechać! - wpadł do stajni Brad kiedy akurat miałem podejść pogłaskać Hopę.

 - Już idę idę.

 - Znasz tego konia? - zapytał zdziwiony.

 - Tak. To Hope. 

- Jeszcze powiedz, że jeździłeś to w ogóle padnę. Dobra spadamy stąd, bo muszę jeszczedogadać dziewczyny na wejście.

Ruszyłem w stronę wyjścia, ale wychodząc spojrzałem na konia. Wydawało mi się, że chce mi coś przekazać. Zachowywała sięwyjątkowo dziwnie. 

A może tylko mi się wydaje.

Wyścig po szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz