Rozdział 25

23 1 0
                                    

W końcu nastała sobota. Poprzednie dni pamiętam niemal jak przez mgłę. Kiedy feralnego wieczoru wróciłem do domu od razu wezwałem kartkę i powiadomiłem lekarza. Nie było czasu na czekanie kolejnych kilku kolejnych dni. Mama wymagała pilnej pomocy. Szpital został postawiony w stan gotowości niemal od razu. Byłem w szoku jak szybko za pomocą właściwych kontaktów można dostać odpowiednie leczenie. Dzisiaj mama jest już w domu i czuję się lepiej. No i udało mi się załatwić pielęgniarkę, która dogląda mamy kiedy mnie nie ma.

Całe szczęście.

Terapia od razu zaczęła działać. Oczywiście z mojego konta również od razu zniknęło 30 tysięcy. Najważniejsze dla mnie było jednak to, żeby mama wróciła do zdrowia.

Wziąłem kolejny łyk wody i wróciłem do treningu. Jutro moja pierwsza profesjonalna walka a czułem się jak gówno. Kilka ostatnich nocy prawie w ogóle nie zmrużyłem oka. Do tego ciągle ktoś zawracał mi głowę. Bel z propozycja praca, Mili z chęcią pomocy, Brad z walką i Ros z opowieściami na temat obozu. Bardzo doceniałem ich troskę, ale potrzebowałem spokoju. Jedynie wiadomość o wygranym wyścigu przez Brada dawała mi satysfakcję. Podobno jeździec pojawił się, później nagle zniknął. Dopóki nie wchodził mi w drogę jego obecność stała się dla mnie mało ważna.

Jeszcze kiedyś go dorwę.

A i oczywiście Selina, która niemal codziennie podrzucała mi paczki z jedzeniem i pytała w listach jak się czuję.

W listach.
Kto w dzisiejszych czasach pisze listy?

Wykonuje ostatnie ćwiczenia i kieruje się do pustej łazienki. Wiem, że Carlos zabronił mi trenować dzień przed walką, ale musiałem chociaż się rozgrzać. Nie wytrzymałbym kolejnych godzin siedząc na tyłku w domu.

To właśnie ten ten dzień. Dzień mojej pierwszej walki. Obudziłem się oczywiście wcześnie rano i zacząłem swój rytuał. Najpierw zajrzałem do mamy. Wyglądała o niebo lepiej. Jadła śniadanie i oglądała telewizję, co było dla niej nowością, bo zazwyczaj stroniła od programów telewizyjnych. Po przyjściu pielęgniarki zjadłem zbilansowane śniadanie, a następnie wziąłem zimny prysznic i szykowałem ubrania. Mam być na miejscu o wiele wcześniej niż rozpoczęcie walki, więc wole się przygotować. Najgorsze jest to, że nie wiem gdzie będę walczył. Carlos zostawił to w tajemnicy i dowiem się dopiero na miejscu. 

Gdy dostrzegam w oknie czarny samochód trenera schodzę na dół z torbą pełną różnych ciuchów.
⁃ Trzymam kciuki kochanie. Tylko proszę. Nie daj się bardzo obić. - całuję mnie mama w policzek.
⁃ Spokojnie mamo. Wygram to. Dla ciebie. - uśmiecham się do niej. - Oglądaj mnie.

Brad przygotował specjalna transmisje dla mojej mamy. Oczywiście opóźnioną godzinę w przypadku gdybym jednak mocniej oberwał. Nie chciałem żeby się dodatkowo denerwowała, gdyby coś poszło nie tak.
⁃ Gotowy na swój wielki dzień? - odzywa się Carlos kiedy tylko wsiadam do auta.
⁃ Chyba tak.
⁃ Chyba? Chris przestań wątpić w siebie. Masz siłę, potencjał i ciężko trenowałeś. Jak ty nie będziesz w siebie wierzył to kto ma to zrobić? - spojrzał na mnie.
⁃ Przepraszam. To wszystko co ostatnio się dzieje mnie lekko przytłacza i ...
⁃ Nie myśl za dużo. Dzisiaj liczysz się tylko Ty. Wszystko się ułoży.

Wziąłem głęboki oddech i w głębi chyba zacząłem się stresować. Patrzyłem na drogę, żeby ogarnąć, gdzie dokładnie jedziemy. I w pewnym momencie już wiedziałem.
⁃ Lumen Filed? - wyszeptałem.
⁃ Zgadłeś.
⁃ Naprawdę ? Przecież to ogromny stadion.
⁃ Spokojnie to będzie w mniejszej sali, ale równie dużej, żeby wszyscy się zmieścili.

Wjechaliśmy na parking, a mnie ogarnął coraz większy strach. Nie dotyczyło to jednak przegranej. Bałem się, że rozczaruje moich najbliższych. Mamę, Ros ( dobrze, że nie będzie oglądać), Brada, Bel i ... Seline. Chociaż wcale nie wiem czy przyjdzie.

Ledwie weszliśmy do środka kiedy oślepił mnie blask fleszy.

Co tu się do cholery dzieje ?

Carlos mnie wyprzedził i próbował prowadzić do szatni. Ludzie dookoła coś krzyczeli i ciągle robili nam zdjęcia. Weszliśmy do szatni, gdzie wszyscy czekali. Pozostali trenerzy, Brad i Bel.
⁃ Siema stary! - zbiliśmy pione z Bradem. - Gotowy?
⁃ Chyba tak. Cześć Bel. - dziewczyna niemal od razu rzuciła mi się na szyję.
⁃ Trzymam kciuki gówniarzu! Rozwal go. - zaśmiała się.
⁃ A możecie powiedzieć co tu się dzieje? Skąd tyle ludzi? Jakiś dziennikarzy? - zdziwiony zwróciłem się do Brada.
⁃ Wiesz... trochę podkręciłem temat. Mam znajomego dziennikarza, a on nakręcił pozostałych. - wyszeptał przez zęby.

Zajebiście.

Czyli jak przegram to będę skończony.

⁃ Dzięki Brad. - uśmiechnąłem się. - A teraz przepraszam was, ale muszę się przygotować.

Brad i Bel wyszli a został Carlos i drugi trener. Przebrałem się w swój strój, który dostałem dzień wcześniej od przyjaciela. Oczywiście wybrał dłuższe, obcisłe spodenki z moim nazwiskiem. Tyle osób się w to zaangażowało, że przegrana oznaczała życiową porażkę.

Drugi trener Mike, który był specjalistą jako cup man pomógł mi odpowiednio przygotować ręce. Zabandażował mi dłonie tak szybko i tak profesjonalnie, że nawet nie wiedziałem kiedy to zrobił. Mikę wiedział jak do tego podejść. Ciągle mnie zagadywał i opowiadał historię, żeby odciągnąć moje myśli od walki.

⁃ Jesteś gotowy? - do szatni wszedł mężczyzna w średnim wieku.

Strzelałem, że to sędzia dzisiejszej walki.

⁃ Tak.- uśmiechnąłem się do niego.
⁃ W takim razie sprawdzę twoje przygotowanie.
Podszedł do mnie i sprawdził czy jestem odpowiednio wyposażony.

- Ochraniacz na męski sprzęt, rękawice grappingowe.. - wyliczał. - Okej. Wszystko jest w porządku. Możesz wychodzić.

Obejrzałem się na Carlosa, który stał za mną. Ten skinął głową, a ja wyszedłem z szatni. Kiedy szedłem korytarzem przez chwilę wydawało mi się, że czuje znajomy zapach.

Maliny

Przestań Chris to tylko złudzenie.

Szybko jednak o tym zapomniałem, kiedy wszedłem do ogromnej hali pełnej ludzi. Wszyscy krzyczeli, wiwatowali. Przed samym wejściem do klatki zostałem ponownie sprawdzony. Wiadomo zasady muszą być zachowane. Po chwili stałem już w środku i czekałem na swojego przeciwnika.

Walkę czas zacząć

~~~~~~

Przepraszam za brak rozdziałów w poprzednich dniach, ale niestety zaczęłam je pisać na bieżąco, a ostatnio brakowało mi doby. Postaram się jeszcze dzisiaj dodać kolejny!



Wyścig po szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz