17

105 7 0
                                    

Nie mogła zmrużyć oka przez całą noc. Wróciła do swojego pokoju, bo nie chciała, żeby zobaczył jak bardzo płakała, gdyby niespodziewanie się obudził. Wezbrały w niej ogromny, nieopanowany gniew, złość i nienawiść - tak silnych negatywnych emocji nie czuła w sobie od kiedy była małym dzieckiem. Jednocześnie czuła się taka zagubiona i bezsilna. Jak ona - zwykła kobieta - miała walczyć z kimś tak okrutnym i przerażającym?
"Wolałabym znów się zmierzyć z człowiekiem bez twarzy, niż z tym prokuratorem i jego ludźmi." pomyślała, jednocześnie życząc im najstraszniejszego piekła na ziemi.
Zadzwoniła do Jessy mimo, że było już po północy. Ale mimo to jej przyjaciółka odebrała i choć była zaspana nie gniewała się.

- Lena, co się dzieje? - rudowłosa natychmiast się rozbudziła, gdy tylko zobaczyła Lenę.
- Jessy... Nie wiem co mam zrobić. To dla mnie za trudne.
- Lena o co chodzi? Co się stało?
- Jake... on... - wydusiła z siebie krztusząc się płaczem.
- Lena tak mi przykro... - wzruszyła się Jessy. - Ale musisz się uspokoić. Powiedz mi, co z Jakiem?
- On ma takie straszne blizny...
- Co? Blizny? Jakie? Gdzie?
- Wszędzie na szyi... Ktoś... Ktoś na pewno próbował go zabić, tam w więzieniu. On tak bardzo musiał cierpieć! Nie mogę tego znieść, Jessy!
- O rany Lena... Odebrało mi mowę... To musiało złamać ci serce. Ale jestem tu z tobą. Jeśli tylko chcesz, będę z tobą na telefonie całą noc.
- Jessy... Tak bardzo chciałabym, żeby ktoś się tym zajął. Żeby powiedział mi, że pozbędzie się tych, którzy mu to zrobili.
- Myślę, że znam kogoś takiego, kto powiedziałby to bez wahania.
- Dan?
- Dan. Może dołączę go do rozmowy?
- Nie... Nie chcę, żeby mnie taką widział. Ale jakoś... Samo wspomnienie o nim poprawiło mi troszeczkę nastrój. - Lena uśmiechnęła się blado przez łzy.
- Lena... Naprawdę mi przykro, że go to spotkało i też że się o tym dowiedziałaś. Ale spójrz na to trochę inaczej. On to przetrwał. Nie dał się pokonać. To znaczy, że dacie radę to przetrwać. Zwłaszcza, że teraz ma ciebie u swojego boku. Wierzę w was. Jesteście silniejsi, niż wam się wydaje.
- Jessy, też mi się tak wydawało. Myślałam, że będę mogła mu pomóc. Uczyłam się o komputerach i hakowaniu przez pięć lat, ale nie czuję się na siłach by się teraz z tym zmierzyć. Boję się.
- Dlaczego uważasz, że musisz brać w tym udział?
- Jak to? Jessy... Nie mogę się tylko przyglądać. Mam dość tego, że Jake ciągle musi się ukrywać i to nawet przede mną. Chcę żeby mógł prowadzić normalne życie. Żeby mógł spać spokojnie.
- Lena rozumiem, że ci na nim zależy, ale martwisz się o nie swoje sprawy.
- Jessy... O czym ty mówisz?
- O tym, że Jake da sobie radę i nie musisz brać za to odpowiedzialności. Przestań uważać, że bez ciebie sobie nie poradzi. W ten sposób nie tylko zaszkodzisz sobie, ale i waszemu związkowi.
- Nie rozumiem.
- Wiesz czemu Jake się w tobie zakochał?
- Nigdy go o to nie pytałam. Sam też mi tego nie powiedział.
- Mi też nie, ale długo pracowałam w warsztacie, w dodatku mam starszego brata i wiem dzięki temu o facetach całkiem sporo. Więc jestem pewna, że to dlatego, że wtedy bezgranicznie mu zaufałaś. Teraz zrób to samo. Zaufaj, że Jake poradzi sobie sam. To jest coś, czego on teraz będzie potrzebował od ciebie najbardziej, a nie zamartwiania się i użalania nad jego losem.
- Spróbuję... Choć nie rozumiem i jest to trudne.
- Oczywiście. To nigdy nie jest łatwe. To jest całkowicie sprzeczne z tym jak my myślimy jako kobiety. My potrzebujemy litości i współczucia. Mężczyźni potrzebują aprobaty.
- Mężczyźni są dziwni.
- I to jak! I jeszcze nie jedno cię zadziwi.

Ta rozmowa z Jessy bardzo jej pomogła choć i tak ciężko było przestać się zamawiać i powstrzymać się od tworzenia rozmaitych planów. Jessy miała rację, że to nie była jej walka, ale tak bardzo chciała coś zrobić niż po prostu być.

Wstała ledwo coś widząc przez opuchnięte powieki. Ale musiała się jakoś pozbierać - siedzenie i płakanie nic nie da.

Nie było go w łazience ani w kuchni. Zapukała delikatnie do jego pokoju. Znowu. Zero odpowiedzi. Uchyliła drzwi najciszej jak się dało i uśmiechnęła się delikatnie, gdy zobaczyła, że nadal spał.
"Przynajmniej tyle dobrze." pomyślała z ulgą i poszła zrobić śniadanie i obowiązkowo kawę.
Pijąc ją rozmyślała o słowach Jessy i dotarło do niej, że naprawdę może być dumna z Jake'a. Jak dotąd zawsze brał odpowiedzialność za swoje czyny nigdy nie narzekał na swój los. Nie znaczyło to, że nie miał zmartwień i że nie było mu ciężko. Domyślała się, że w koszmarach sennych nawiedzało go to, co wydarzyło się w więzieniu. Ale przetrwał to. Miała więc powody, żeby go doceniać i czuć dumę.
"Jeszcze wszyscy zobaczycie. On was dorwie, wszystkich po koleji. To on będzie śmiał się ostatni." pomyślała na głos i otarła łzę, która wepchnęła się do oka nieproszona. I niczym za sprawą telepatii do kuchni przyszedł Jake, objął ją od tyłu i ucałował w czubek głowy.
- Dobrze spałaś, Lena?
- Może być. - skłamała, żeby go nie martwić. - A ty?
- Nie pamiętam kiedy ostatnio miałem tak spokojną noc. Spałem jak kamień.
"Spokojną, aha..." Lena skomentowała w myślach.
- Śniłaś mi się. - powiedział i usiadł obok. - Trzymaliśmy się... Hej, płakałaś? - nagle przerwał zmartwiony. - Coś się stało?
- Troszkę, to nic takiego.
- Jakoś ci nie wierzę.
- Powiedzmy, że to krokodyle łzy i płacz nad rozlanym mlekiem. Zupełnie niepotrzebny.
- Skoro płakałaś tak bardzo, to chyba raczej był jakiś powód. Czemu nie chcesz mi powiedzieć?
Lena spojrzała na niego błagalnie zaciskając usta. "Zaufaj mu. Nie martw go bardziej."
- Jake... Co zamierzasz zrobić, gdy Lilly wyjdzie ze szpitala? Zgaduję, że jesteś tu ze względu na nią.
- W zasadzie to jeszcze o tym nie myślałem. Tak szczerze, to kiedy tu jechałem, miałem w głowie zupełnie inny scenariusz. Myślałem, że to moi prześladowcy ją porwali. Lena, miałem wrażenie, że oszaleję. Nie myślałem o niczym innym niż o tym, co im zrobię, jeśli Lilly stałaby się jakaś krzywda. Ale to już nieważne. I nie mam planu. Nie spodziewałaś się, że to powiem, prawda?
- Ty? Bez planu? To do ciebie nie podobne.
- A jednak. Po prostu podoba mi się ten spokój. W końcu się wyspałem Lena. Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. I chciałbym, żeby to się nigdy nie skończyło. Ale... czemu w ogóle o to pytasz?
- Tak po prostu. Chciałabym wiedzieć co będzie.
- Więc myślałem, że chyba wrócę tam gdzie byłem. Choć nie wiem jak przeżyję brak porządnej kawy. Ale teraz wyszła sprawa z tym smartfonem i sam się zastanawiam, co zrobić.
- Ten Anemone... Chce ci pomóc, tak?
- Tak mówi.
- W jaki sposób zamierza to zrobić?
- Na razie mnie to nie interesowało. Mówi, że ma na tyle dobre umiejętności hakerskie, żeby móc się ze mną równać. Może chce ich użyć, żeby namierzyć Horsta.
- Wiesz, kim jest Horst Michailes?
- A ty skąd o nim wiesz? - Jake zapytał zszokowany.
- Zrobiłam mały research.
- Lena, nie... błagam cię... Nie mieszaj się w to. Nie ma gorszej rzeczy, którą mogłabyś zrobić.
- Dlaczego Jake? Co się stanie, jeśli będę ci po cichu pomagać?
- Nawet nie każ mi sobie wyobrażać. To są straszni ludzie. Nie, to nawet nie są ludzie, to potwory. - powiedział ze śmiertelną powagą. Ale widział w oczach Leny, że wcale jej tym nie przekonał, ale tylko jeszcze bardziej rozbudził jej ciekawość. Westchnął ze zrezygnowaniem i mocno ją przytulił. - Proszę, po prostu obiecaj mi, że nigdy więcej nie będziesz szukać żadnych informacji na jego i powiązane tematy. Obiecaj mi, że nie będziesz się w to mieszać.
- Dobrze, Jake. Obiecuję. Możesz też mi coś obiecać?
- Co takiego?
- Wiem, że sobie poradzisz z moją czy bez mojej pomocy. Ale gdyby było ci za ciężko, powiesz mi?
- Powiem. Choć do tego nie dojdzie.
- Dziękuję. Jake, dziękuję, że mnie chronisz.
- Nie ma o czym mówić. Nie mogę pozwolić, żeby mojej dziewczynie stała się krzywda. Też ci dziękuję Lena, że w dalszym ciągu mi ufasz.

Nie mogła w to uwierzyć. Jessy miała rację, to raz. Ale jeśli się nie przesłyszała, Jake właśnie nazwał ją swoją dziewczyną.

- "Mojej dziewczynie"? - powtórzyła jego słowa. - Czy to znaczy, że oficjalnie jesteśmy parą?
- No yyy... Wydawało mi się, że od wesela Lilly jesteśmy.
- Nie, wtedy to miała być przykrywka.
- Ale ostatecznie nie była. Wybacz. Jakoś w tym całym zamieszaniu umknęło mi... Ale głupio wyszło. Przepraszam Lena. Pozwól, że zrobię to teraz porządnie. A więc... Będziesz moją dziewczyną?
- Tak, Jake. - odparła bez zawahania i rzuciła mu się na szyję.

Hack into my heartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz