UCZUCIA (cz.1)

144 6 21
                                    

- Byłam mała, miałam prawie dziewięć lat. Jechaliśmy z tatą do teatru. W pewnym momencie zauważyłam, jak w naszą stronę zmierza ogromny tir. Przejechał na czerwonym świetle. Uderzył w nas od mojej strony, chociaż siedziałam z tyłu. Tata miał tylko lekkie przecięcia od rozbitego szkła z szyb i wybity palec. Mi trafił się wstrząs mózgu, kilka złamań, w tym jedno otwarte. Na głowie też mam bliznę, ale przykrywają ją włosy. Byłam w stanie krytycznym. Nie wiadomo było czy przeżyję. Pamiętam jak przez mgłę, jak leżałam na jakimś białym łóżku, na nade mną mama wrzeszczała do lekarzy, że nie mogę umrzeć. Ta blizna na łopatce to pamiątka po szkle. Ponoć jeden jego odłamek rozerwał mi skórę i mięśnie. Od tamtego czasu boję się jeździć samochodami i źle wspominam teatry... A tiry... Tirów nienawidzę najbardziej.

Pytając o to, chłopak miał niejasne przeczucie, że za zwykłą blizną kryła się straszna historia. Miał rację.

- Ja... - zaczął. - Nie wiem co mam powiedzieć.

- Tylko nie mów współczuję bo cię uduszę.

- Nie zamierzam - chłopak uśmiechnął się lekko.

- To co? Idziemy do tego kina?

- Wiesz... Napisz im, że zmienia się plan.

- Co masz na myśli?

- Zobaczysz. Zaufaj mi.

I zaufała. Odłożyła wizytę w kinie na inny dzień. Teraz wystarczyło czekać na reakcję.

Tymczasem u Alyi i Nino...

- No nie. Nie przyjdzie. Cały plan na marne! - Alya gromiła wzrokiem swój telefon.

Nino szybko wziął go do ręki, aby nim nie rzuciła i odłożył go na stole. Chwilę pomyślał i powiedział.

- Wiesz, skoro odwołali wyjście do kina to znaczy że i tak i tak są sami i to razem... Tak jak planowaliśmy...

W oczach Alyi zalśniła nadzieja.

- Nino! Jesteś geniuszem! Mam pewien pomysł. Podłożymy Marinette pluskwę i będziemy ich podsłuchiwać!

Nino cofnął się przerażony, nie wierząc, że to tą wariatkę wybrał sobie na dziewczynę.

- To nie jest dobry pomysł - odparł tylko.

Mari i CK...

- No i co żeś wymyślił, co?

- Zobaczysz - Czarny Kot skakał z dachu na dach, wychodząc już poza granice Paryża. Razem z Marinette już od dobrych paru minut skakali ponad miastem na kicikiju.

Nagle chłopak zatrzymał się, stojąc na broni, a Marinette dotąd znajdująca się w jego ramionach mogła z bliska przypatrzeć się jego twarzy. Tak słodko wyglądał, gdy był zamyślony...

- Jest! - wykrzyknął po chwili, wyrywając dziewczynę z transu.

Wskazywał na skupisko jakichś świateł.

Zaczął opuszczać się na kicikiju w dół. Gdy stopami dotknęli ziemi, złapał Marinette za rękę, jakby to było najnormalniejsze na świecie i pociągnął za sobą.

Biegli, lawirując pomiędzy ludźmi aż dotarli na miejsce.

- Tadaaa! - powiedział Kot, a oczom dziewczyny ukazało się wesołe miasteczko.

- Serio? - spytała podekscytowana.

- Tak. Wszystko na mój koszt więc korzystaj ile wlezie.

Marinette zrobiła to świadomie. Z pełną premedytacją. W książkach często piszą, że zakochany człowiek, wykonując jakiś gest do ukochanego lub ukochanej robi to nieświadomie, a potem jest lekko niezręczna sytuacja. Ale to nie jest prawdziwe życie. W prawdziwym życiu specjalnie robisz coś, by zachęcić do siebie drugą połówkę lub po prostu zaspokoić pragnienie bycia blisko takowej osoby. I Marinette właśnie z pełną premedytacją przytuliła blondyna, po czym tak jak on wcześniej złapała go za dłoń.

Coś Się Zmieniło... ~ Miraculous MarichatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz