- Mówiłem! Nie słuchałeś! Ani razu mnie nie posłuchałeś!
- A czego miałem słuchać? Jakiegoś czarnego latającego gówna?
- No ja wypraszam sobie. Nie jestem żadnym latającym gównem.
- Dobra spokojnie. Muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć.
- Podejrzewam.
- Co ty się nagle taki mądry Plagg zrobiłeś?
- Nie wiem, ale na pewno się od ciebie mądrością nie zaraziłem.
Adrien westchnął.
Jeden dzień bez niej, a czuję się jakby minęła cała wieczność.
Rozłożył się na łóżku. Sam nie wiedział co ze sobą zrobić.
Spędzali razem całe dnie. Był do tego stopnia samotny, że teraz leżał na łóżku zamiast wyjść z przyjaciółmi. Ale bez niej nie miało to sensu.
I już rozumiał dlaczego.
Czyli podsumowując...
Ja ją kocham, ona kocha kogoś innego albo jak twierdzi Alya, kocha mnie, ale jako Czarnego Kota.
Tyle wiedział. Nic więcej. Żadnej podpowiedzi.
Chociaż to może nawet lepiej. Gdyby dowiedział się, że ten chłopak to nie on, po prostu poszedłby do jego mieszkania i obiłby mu mordę.
A przecież był bohaterem Paryża.
Chyba by mu nie wypadało.
Chłopak leżał na łóżku i co chwila wzdychał. Czuł się bezsilny. Tak tęsknił... Jeden dzień. Tylko jeden. Cały miesiąc był nie do zniesienia.
Postanowił zadzwonić.
***
Marinette leżała w łóżku. Bezmyślnie wpatrywała się w sufit, zamiast coś ze sobą zrobić.
Spojrzała na telefon. Kolejne nieodebrane połączenie od Alyi.
Jaki sens miało odebranie telefonu? Minął dzień, a ona już nie chciała robić nic. Chciała tylko być z nim.
Idiotycznie wyszło.
Kochała Adriena, a Adrien nie kochał jej. Za to Czarny Kot pokochał ją jako Biedronkę, a ona doceniła to dopiero jak było już za późno.
Dlaczego tak musiało się stać? Dlaczego los nie może wybrać dla nich prostej ścieżki? Dlaczego Chat nie może pokochać jej jako jej, niezdarnej dziewczyny z głupimi pomysłami? A jednak odkochał się w Biedronce, czyli wyidealizowanej wersji jej. Została malutka szansa... Że ją kiedyś pokocha.
Z tą myślą spojrzała na wciąż dzwoniący telefon z postanowieniem odebrania połączenia od Alyi.
Jednak zobaczyła na wyświetlaczu nazwę nikogo innego jak pewnego zielonookiego blondyna.
Rzuciła się do telefonu, żeby jak najszybciej kliknąć zieloną słuchawkę.
- Halo? - spytała z nadzieją w głosie.
- Hej Mariś.
Głos po drugiej stronie słuchawki przyniósł jej długo wyczekiwaną ulgę. Wszystko zniknęło, był tylko ten głos.
Ten, którego kochała.
Znacie to uczucie? Kochacie kogoś. Nie jest to coś na zasadzie kocham go/ją, bo tak.
Chociaż tak naprawdę kocha się za nic, tylko za to, że ktoś istnieje, jest masa powodów dla których się kocha.
Ktoś, kto kocha prawdziwie, kocha wszystko w ukochanym człowieku.
Widziała w nim połamaną na kawałki duszę, w którą demony rzucały każdym złym wspomnieniem oraz wszystkimi latami wypełnionymi bólem i cierpieniem. Pogruchotane serce mimo wszystko szukające miłości. Zamiast zostawić je na pastwę losu, postanowiła je pokochać.
I pokochała całą swoją mocą.
Uwielbiała gdy się uśmiechał, kochała jego oczy, jego włosy, to jaki był miły, pomocny.
W miłości najlepsze jest to, że nie da się opisać jej słowami. To coś znacznie szerszego.
Masz potrzebę być z tą osobą, a fizyczna potrzeba dotknięcia jej poczucia jej ciepła i jej zapachu miesza ci w głowie.
Zobaczenie jej jest rozwiązaniem wszystkich twoich problemów, bo przy niej znikają w jednym momencie, w którym spojrzysz w jej oczy.
Nie ważne jakbyśmy się starali, nie opiszemy miłości. To coś mistycznego, niemal zbyt cennego, by móc to posiadać.
Kochasz, a codziennie rano wstajesz tylko po to, żeby ją zobaczyć.
Żyjesz tylko dla niej.
Bo wszystko co dla ciebie ważne zaklęto w sercu tej jednej osoby, która sprawia, że twoje życie to sen, z którego nie chcesz się za nic obudzić.
Oni to czuli.
I nawet jeśli miałby nastąpić w tej chwili koniec świata, oni byli przy sobie, dwie najważniejsze dla siebie osoby.
- Hej, Chaton.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę ciulowo wyszło mi opisanie miłości ale naprawdę, to jest trudne.
Spróbujcie sami to zobaczycie.
Pisałam to gdy byłam tak zmęczona, że czułam jakby przejechał po mnie pociąg, więc no...
Wybaczcie wszystkie błędy i niedokładne opisanie miłości.
I krótki rozdział.
Następny może nie będzie dłuższy ale bardziej wyposażony w wenę.
Także do zobaczenia w następnym rozdziale.
Żegnam ja Was.
CZYTASZ
Coś Się Zmieniło... ~ Miraculous Marichat
FanfictionCoś się zmieniło. Ale co? Marinette już nie kocha Adriena. To uczucie osłabło przez te wszystkie razy, gdy powiedział o niej "tylko przyjaciółka" albo "dobra przyjaciółka." Czarny Kot już nie jest zakochany w Biedronce... Nie czuje tego samego co k...