Telefon zawibrował po raz kolejny, a na wyświetlaczu pojawiła się kolejna wiadomość od Alyi.
Jeśli ten gnojek coś ci zrobił, zatłukę go.
Marinette pokiwała tylko smutno głową. Rzeczywiście dziewczyna miała szansę się z nim równać.
Padła na poduszkę z przekonaniem, że wszystko układa się nie po jej myśli.
Najpierw Adrien. Potem Luka. Teraz Czarny Kot? Z nikim jej nie wyszło. Co ma robić teraz? Nic nie miało sensu. Kochała Adriena, to fakt. Kochała jego oczy, uśmiech, charakter. Było to przepiękne uczucie, ale niedostępne dla niej. Znajomość z Luką to totalny niewypał. Kochała go? Nie. Była z nim? Tak. Wszystkie jej wybory były błędem. Tak bardzo bolało ją to, że Adrien spotyka się z Kagami. Dlatego rzuciła się w nieodpowiednie ramiona, raniąc chłopaka, który od zawsze był jej wsparciem. Czarny Kot? Kiedy już miało być dobrze, wszystko przepadło tylko przez to, że już jej nie kochał. To wszystko przez głupie wybory, których sama dokonała. To ona była winna.
Jej wzrok padł na kolczyki leżące w kącie pokoju, a twarz przybrała wyraz obrzydzenia. To wszystko przez nie. To przez nie ich poznała. Gdyby nie one byłaby po prostu dalej dręczona przez Chloé. Nie miałaby przyjaciół, ale by ich nie poznała.
Jednak... Coś było nie tak.
W tym samym momencie zrozumiała bardzo ważną rzecz. Mimo tych wszystkich porażek, upokorzeń, smutków i upadków jakie przeżyła, nie zamieniłaby swojego życia na żadne inne. Wolała cierpieć, mieć za sobą tak trudne przeżycia, ale za nic nie chciałaby być teraz normalną dziewczyną, pozbawioną wolności jaką daje jej miraculum Biedronki. Pozbawioną tych wszystkich ludzi, którzy sprawiali, że jej życie było lepsze lub gorsze. Nie usunęła by Adriena ze swojego życia albo, co gorsza Czarnego Kota.
Zamieniłaby tylko Lilę.
Nastolatka wstała powoli z łóżka i otarła łzy z policzków. Podeszła do miraculum i założyła kolczyki na uszy. Koło niej pojawiła się Tikki.
- Jej dobrze, że znowu je założyłaś - powiedziało kwami i przytuliło opiekunkę.
- Nie mogłam zrobić inaczej. Zbyt dużo znaczą, by je tak zostawić.
- Marinette... Co się tak właściwie stało?
Do nastolatki ze zdwojoną siłą wróciły demony, które powstały podczas paru ostatnich godzin pełnych smutku.
- On mnie już nie kocha - zaśmiała się smutno, czując napływające do oczu łzy. Jednak wszystko przerwał mimo wszystko upragniony odgłos, przeganiając negatywne emocje i wypełniając dziewczynę nadzieją.
Stukanie w szybę nie ustawało. Wręcz przeciwnie. Nasilało się.
Mari pobiegła do okna, prawie spadając z łóżka. Szybko otworzyła je, wpuszczając ubraną na czarno postać.
Kot powoli wszedł przez okno. Podszedł do niej, zaciskając pięści.
- Wiesz... - zaczął. - Ja... Ja przepraszam - wyrzucił z siebie.
- Za co? - dziewczyna zdziwiła się. Przecież nie widział jej w złym stanie sprzed kilku minut.
- Za to, że tak uciekłem. Ja naprawdę... Nie wiem nawet co się stało...
Marinette uśmiechnęła się. Nie kocha jej. Ale jest przy niej. To najważniejsze.
Nawet jeśli nic do niej nie czuł i tak było dla dziewczyny najważniejsze, że może być koło niego i sama obdarzać go miłością. Chociaż lepiej byłoby, żeby też ją kochał. Bo kochała go, to było pewne.
- Nic się nie stało Chaton - wyszeptała.
Chłopak przyciągnął ją do siebie i zamknął w szczelnym uścisku.
- Wiesz co? Wynagrodzę ci ty jakoś. Jutro idziemy do tego kina.
Marinette uśmiechnęła się. W głowie ułożyła już prosty plan.
Chat także myślał nad tym wszystkim. Już wiedział jak to wszystko rozegrać, chociaż sam nie wiedział co chce osiągnąć.
- Pójdźmy na horror - zaproponował.
Mari cholernie bała się zakonnic, demonów i tego całego horrorowego gówna. Jednak nie zamierzała pokazać, że się boi. Ona? Nieustraszona bohaterka Paryża?
Uśmiechnęła się tylko i przytaknęła głową.
I wtedy zdała sobie sprawę z jeszcze jednego. Teraz nie kochał jej wyidealizowanej wersji. I mógł pokochać prawdziwą ją.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedyś popracuję nad rozszerzeniem tej części, ale jeszcze nie teraz.
Jak myślicie, co się stanie w kinie? Domysły piszcie tu:
W tym czasie oddaję się pisaniu kolejnego rozdziału (będzie dłuższy obiecuję)
Żegnam ja Was.
CZYTASZ
Coś Się Zmieniło... ~ Miraculous Marichat
FanfictionCoś się zmieniło. Ale co? Marinette już nie kocha Adriena. To uczucie osłabło przez te wszystkie razy, gdy powiedział o niej "tylko przyjaciółka" albo "dobra przyjaciółka." Czarny Kot już nie jest zakochany w Biedronce... Nie czuje tego samego co k...