2. Młody Ślizgon (part 2)

41 5 17
                                    

...

Pierwsze cztery lata nauki w Hogwarcie minęły Severusowi znośnie. Nie widywał Lily na zajęciach, ale czasem udało im się złapać i chwilę porozmawiać. Denerwował go jedynie Potter, który zbyt często patrzył na dziewczynę, której włosy z każdym rokiem ciemniały, co dodawało jej uroku.

Piąty rok edukacji zaczął się dla Snape'a nieciekawie. Huncwoci (jak nazwał swoją paczkę James) zasłynęli w szkole ze swojego zamiłowania do dowcipów, których ofiarą najczęściej padał „Smarkerus". Na początku roku wpadli na genialny pomysł przywiązania magicznych sznurków do jego szaty i podczas powitalnego obiadu zaczęli nimi poruszać, zdejmując Severusowi szatę. Wściekły Ślizgon wpadł w szał i zaczął miotać w Huncwotów zaklęciami, co zmusiło do interwencji profesor McGonagall, opiekunkę Gryfonów, która ukarała Snape'a, odejmując Slytherinowi 30 punktów.

Chłopak po skończonej kolacji zaszył się w kącie pokoju wspólnego i wyciągnął Podręcznik Eliksirów. Przez kolejne kilka godzin zajmował się lekturą i skutecznie udawał, że go nie ma. Praktyka ta działała świetnie do czasu, gdy musiał skorzystać z łazienki. Wchodząc tam, zobaczył wypisane na lustrze słowa „Smarkerus jest śmieciem". Nietrudno było się domyślić, czyja to robota. W tamtej chwili Snape'owi odechciało się wszystkiego. Zatrzasnął drzwi łazienki i uciekł.

Schody prowadzące z lochów na powierzchnię były zimne i dziwnie wilgotne, ale chłopak wolał nie dociekać, od czego. Wyszedł na korytarz i pospieszył do jednego z wyjść. Ku jego zdziwieniu, wrota były otwarte i znalazł się na chłodnym, rozjaśnionym światłem księżyca dziedzińcu.

Zszedł po kamiennych schodach i skierował się do maleńkiej altanki, którą wraz z Lily odkryli tuż po przyjeździe do Hogwartu. Tuż przed tym, jak wszystko się skomplikowało... chłopak usiadł na balustradzie i zatopił się w myślach.

- Życie Ślizgona, co? – usłyszał nagle nad sobą chłopięcy głos. Ze strachu podskoczył i niemal spadł. Spojrzał w górę. To był Syriusz. Siedział na jednej z belek podtrzymujących dach. Teraz jednak zeskoczył i przycupnął obok Snape'a

- O co ci chodzi? Chcesz mnie znowu zwyzywać? A może masz jakiś fantastyczny dowcip? Nie ma sprawy, dawaj – Severus spojrzał na Gryfona.

- Słuchaj, przepraszam za tamto – Syriusz wyciągnął rękę do kolegi – chciałem zaimponować Jamesowi. Chcę mieć kumpla. Wiesz, jak jest.

Snape popatrzył na wyciągniętą dłoń chłopaka. Z zasady nie ufał ludziom. Zwłaszcza tym, którzy już raz mu podpadli. Nie podał Syriuszowi ręki, za to spojrzał mu wyzywająco w twarz. Gryfon uśmiechnął się pod nosem

- Cała moja rodzina była w Slytherinie. Ojciec i matka byli na jednym roku z Voldemortem – tu zachichotał pod nosem – Bellatrix, Narcyza i Andromeda, moje kuzynki, też Ślizgonki. Z ich historii wynika, że na każdym roku jest jakaś czarna owca, na której się wyżywają.

- Dlaczego mi to mówisz? – zapytał podejrzliwie Sev.

- Żeby ci uświadomić, Gilusie, że domy są nie po to, żeby „doskonalić twoje cechy", ale po to, żebyś nauczył się walczyć. Nauczył się stawiać ludziom, którzy mieszają cię z gównem. Rozumiesz?

- Chyba tak...

- No, to skoro sobie już to wyjaśniliśmy, to opowiadaj o tej Evans. Niezła laska, nie?

Severus spiorunował go wzrokiem.

- Jest moją przyjaciółką – wycedził, ostrożnie dobierając słowa

- Aha... - Syriusz zmierzył go od stóp do głów i po wyrazie jego twarzy widać było, że wniosek z tej oceny nie był dla Ślizgona korzystny.

- Masz jakiś problem? – zapytał Severus. Miał już dosyć tych głupich zabaw. Miał dosyć tej szkoły. Miał dosyć siebie.

- Ależ skąd, kolego... właściwie, to mam nawet pomysł

- Jaki?

- Podoba ci się Evans, co?

- Jesteśmy PRZYJACIÓŁMI! – niemal wrzasnął wściekły Snape.

- No, skoro tak, to nie ma o czym mówić... - Syriusz ostentacyjnie wstał i udał, że odchodzi.

- Stój tu, Black – warknął Severus – Jaki miałeś pomysł?

- Zrobimy z ciebie chłopaka, którego Lily będzie chciała – oznajmił dumny Syriusz.

- A jakie ty będziesz miał z tego korzyści?

- Powiedzmy sobie szczerze, James robi do niej maślane oczy, przez co zaniedbuje swoich kumpli. A ja nie lubię być zaniedbany...

- Słuchaj, Black, bo chyba nie rozumiem. Od kilku lat wieszacie na mnie psy, przez was stałem się szkolnym pośmiewiskiem, a teraz łapiesz mnie w środku nocy, żeby zaproponować pomoc w odbudowaniu czegoś, co sami spieprzyliście? – Severus nie dowierzał.

- W dużym skrócie...tak.

𝐆𝐨𝐝 𝐊𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐈 𝐓𝐫𝐢𝐞𝐝 // 𝐒𝐧𝐚𝐩𝐞 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz