4. Gra pozorów

27 4 9
                                    

Syriusz wślizgnął się do dormitorium niezauważony. Przez ostatnie kilka lat opanował tę sztukę do perfekcji. Przemknął przez pokój, do swojego łóżka stojącego w roku i rzucił się na nie. Sprężyny odpowiedziały na to cichym jękiem. Chłopak położył się wygodnie i patrząc w sufit, zaczął myśleć.

„Ten Snape był przegrywem, to fakt, ale na takich ludziach wzbogacają się wielcy. Gdyby nie banda kretynów, gotowych wydać swoje pieniądze na byle głupotę, wielu czarodziejów nie zbiłoby fortuny. Smark ma takie problemy z samooceną, że wystarczy powiedzieć mu kilka miłych słów, a już przywiąże się do nas jak pies" – stwierdził zadowolony z siebie Black. Nie mógł się doczekać rana, kiedy przedstawi swój plan chłopakom. Był pewien, że jeszcze trochę, a młody Ślizgon będzie tańczył, jak mu zagrają. Syriusza śmieszyło, jak wiele ludzie są w stanie zrobić dla odrobiny atencji z czyjejś strony. On w życiu by tak nie zrobił. Ale widać niektórym brakuje godności...

Tak podbudowany emocjonalnie, przekręcił się na bok i zasnął. Tymczasem kilka pięter niżej, w podziemiach, Severus nie mógł zasnąć tak łatwo...

...

„W końcu. W końcu. W końcu" – Snape krążył po pokoju wspólnym, nie mogąc usiedzieć. W końcu nastała chwila, w której się odegra. Chwila, w której przestanie być Smarkerusem, a zostanie godnym przeciwnikiem dla bandy Pottera. Niech Black uważa się za bohatera o złotym sercu, który pomaga przegrywom. Severus nie zamierzał wyprowadzić go z błędu. Zamierzał natomiast zbliżyć się jak najbardziej do Huncwotów i uderzyć od środka. Nic tak nie napędza człowieka, jak chęć zemsty.

Zaczynało świtać, gdy Sev kładł się do łóżka. Wiedział, że w ciągu dnia będzie nie do życia, ale nie bardzo go to interesowało. Miał bowiem gotowy plan. Zakładał on, co prawda, robienie z siebie frajera w dziwnych momentach, ale zdaniem Ślizgona będzie warto. Szczególnie, że nie zmieni to zbytnio jego pozycji wśród uczniów. I tak i tak był dziwolągiem. Ale teraz mógł na tym skorzystać.

*KILKA GODZIN PÓŹNIEJ*

Severus przybiegł do klasy tuż przed dzwonkiem i zajął swoje miejsce w pierwszej ławce. Nie mógł pozwolić sobie na spóźnienie lub chwilę rozkojarzenia. Musiał po raz kolejny zaimponować profesorowi Slughornowi, żeby ten wpuścił go na zaplecze. Snape, mimo, że nie zaznał za wiele snu, skupił się na lekcji i po godzinie zdobył dla swojego domu 55 punktów. Kiedy profesor zakończył lekcję, wszyscy uczniowie z ulgą wybiegli z sali. Wszyscy oprócz Severusa. Ten zbliżył się do biurka nauczyciela, który chował właśnie pospiesznie książki i dokumenty do torby.

- Panie profesorze, czy mógłbym pożyczyć książkę? – zapytał niewinnie chłopak.

- Tak, tak, panie Snape – mruknął Slughorn, nawet nie podnosząc wzroku. Prawdopodobnie jakby Sev zapytał go o świeżego trupa, jego reakcja byłaby identyczna. – Spieszę się, porozmawiamy jutro – powiedział nauczyciel i wyszedł w pośpiechu, niedbale zamykając za sobą drzwi.

Severus rozejrzał się ostrożnie dookoła. Podszedł do uchylonych drzwi i zamknął je starannie. Przeszedł przez salę, aż dotarł do drewnianych drzwi z tabliczką „NIEUPOWAŻNIONYM WSTĘP SUROWO WZBRONIONY". Złapał klamkę i nacisnął ją. Uśmiechnął się pod nosem. Profesor w pośpiechu zapomniał zamknąć drzwi na zaplecze. „Jego strata" – pomyślał Snape i wszedł do ciemnego pomieszczenia.

Całe ściany zajmowały regały pełne fiolek, szklanych butelek i kolb z różnymi składnikami. Severus wiedział, gdzie co się znajduje, ponieważ profesor wielokrotnie prosił go o pomoc w porządkach lub reorganizacji kantorka. Teraz umiejętność odnalezienia się w tym labiryncie była kluczowa dla planu chłopaka.

𝐆𝐨𝐝 𝐊𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐈 𝐓𝐫𝐢𝐞𝐝 // 𝐒𝐧𝐚𝐩𝐞 𝐟𝐚𝐧𝐟𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz