1. Kiedy Regulus ma koszmar (Jegulus)

347 19 5
                                    


James - 17 lat (7 rok)
Regulus - 16 lat (6 rok)

Notka: Regulus uciekł razem z Syriuszem do Jamesa. Przyjaźni się i z huncwotami, ale także z Severusem i Lucjuszem.

****

– To co, chłopacy, jakie nastawienie na jutrzejszy meczyk? – Rzucił Syriusz, siadając na swoim łóżku.

Siedziałem na podłodze, oparty plecami o łóżko mojego chłopaka, czytając książkę o transmutacji. James i Remus grali w szachy czarodziejów, a Syriusz dopiero co wrócił ze szlabanu u McGonagall i wyglądał jakby bawił się na nim lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.

– Zmieciemy Slytherin – mruknął James, ze zrezygnowaniem patrząc na partię szachów, którą przegrywał. Remus był wyjątkowo zadowolony z tego jak potoczyła się ta rozgrywka.

– Pewnie – parsknąłem, przewracając kartkę na kolejną stronę. – Jak będziesz dla mnie miły to może dam ci trochę czasu, żeby się popisać przed tłumem, zanim ja złapie znicza.

– Jakiś ty łaskawy, kochanie – odpowiedział na zaczepkę rozbawiony, poddając się w szachach i odchodząc od stołu. Położył się na łóżku, twarzą tuż przy mnie i wychylił się z materaca, całując mnie w czubek głowy.

– Zawsze – powiedziałem, zerkając na srebrny zegarek na moim nadgarstku. – Powinienem już iść do siebie, niedługo cisza nocna.

– Nie wolisz zostać na noc? – Usłyszałem tym razem głos Remusa, który schował szachy do pudełka, a potem do szafy. – Przynajmniej twój brat i James nic nie nabroją w nocy. Flich tylko czeka, żeby ich złapać podczas robienia głupot, a tak to nie musiałbym ich pilnować i mógłbym się wyspać.

– Nie wiem czy powinienem.

– Jasne, że powinieneś – mruknął natychmiast James, który dalej leżał na łóżku, z głową tuż obok mojego ucha. – Jest piątek i dawno u mnie nie spałeś. To wystarczające powody.

– Wolałbym żebyś o tej porze się nie szlajał po korytarzach samemu, Reggy – poprał go Syriusz, zerkając na mnie. – Daję wam moje błogosławieństwo, możecie dzisiaj spać w jednym łóżku.

– Kolejny łaskawy się znalazł, widać że to rodzinne – parsknął James. – No to decyzja już zapadła. Leć do łazienki, kochanie, weź sobie jakieś moje ubrania jeśli chcesz. Przynajmniej się dzisiaj wyśpisz, bo wspominałeś, że mało spałeś.

– Dziękuję – mruknąłem, podnosząc się z podłogi. Otrzepałem się z okruszków i odłożyłem podręcznik na brzeg łóżka bruneta.

Wziąłem zimny, krótki prysznic, a potem ubrałem się w czarne, piżamowe spodnie chłopaka, których nogawki musiałem podwinąć, a sznurkiem zawiązać je mocno w talii, żeby mi nie spadły i żeby nie szurać nimi po podłodze. Założyłem też szarą koszulkę, która z jakiegoś powodu miała jego nazwisko na piersi.

– Już? – Zapytał zaskoczony chłopak, widząc jak wychodzę z łazienki.

Wyciągnął do mnie rękę, a ja złapałem ją i już po chwili stałem pomiędzy jego nogami, a on obejmował mnie rękami w talii, siedząc na skraju łóżka. Położyłem dłonie na jego ramionach, uśmiechając się, kiedy pocałował mnie w biodro.

– Tylko proszę w nocy być grzecznie, zachowujcie się trochę – westchnął sztucznie obrzydzony Syriusz zanim zniknął w łazience. Remus już leżał i czytał książkę, a Petera nie było.

– Pięknie wyglądasz, kochanie – wyszeptał James, ciągnąc mnie na łóżko.

Usiadłem po turecku, a James zasłonił kotary łóżka, zapalając wcześniej dwie świeczki w specjalnych lampionach, żebyśmy nie zostali w totalnej ciemności. Złapał moją twarz w ręce, kciukami gładząc moje policzki i pocałował mnie, jedną rękę prędko przenosząc na tył mojej głowy, a drugą na biodro. Ja zarzuciłem dłonie na jego ramiona, splatając je za jego szyją. Prędko także wylądowałem u niego na kolanach, siedząc w rozkroku. Ciągnąłem palcami za jego włosy, kiedy całowaliśmy się coraz namiętniej.

Sweet ones / krótkie opowiastki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz