4. Blizny (Jegulus)

219 13 8
                                    


Wakacje między 6, a 7 rokiem Jamesa, dom Potterów (Regulus pomiędzy 5, a 6), bracia Black mieszkają z Jamesem.

Regulus miał blizny. Były różne, jedne wywołane zaklęciami przez jego matkę, a inne powstały przez rany zadane sobie samemu. Dopiero w wakacje orientował się jak wiele ich jest, bo nie mógł narzucać na siebie zaklęcia, które by je ukrywało. Ciężko było je ukrywać, ale robił co mógł, żeby nikt ich nie widział. Miał swoją ulubioną koszulkę na długi rękaw i chodził w niej praktycznie wszędzie, tłumacząc się jakimś mamrotaniem, że przynosi mu komfort.

Najwięcej blizn miał na przedramionach, ale większość z nich nie była zrobiona przez niego. Za to na udach były tylko takie, które zrobił sam. Je zakrywał nosząc krótkie spodenki, które zawsze sięgały do kolan. Innych nie miał. Im cieplej było tym trudniej było z noszeniem długiego rękawa. W Hogwarcie zawsze mówił, że mu zimno, ale w domu Potterów ta wymówka nie działała.

– Kochany, nie jest ci za gorąco w tej bluzie? – Zapytała któregoś dnia Euphemia podczas kolacji. Chłopak zatrzymał widelec w powietrzu, patrząc niepewnie na kobietę. Wszyscy zerknęli na niego, a on momentalnie się speszył. – Może powinieneś ją zdjąć.

– Nie, proszę pani, nie jest mi za gorąco – odpowiedział w końcu cicho, próbując wycisnąć z siebie chociaż mały uśmiech. – Przepraszam, pójdę się już położyć. Dziękuję za kolację.

Styl Regulusa opierał się na koszulach i rzeczach z długim rękawem, ale miał koszulki na krótki rękaw i nosił je czasami w Hogwarcie. Jego brat i James doskonale o tym wiedzieli.

Kiedy po godzinie ktoś zapukał do jego aktualnego pokoju to chłopak drgnął przestraszony, podnosząc wzrok z kartek książki.

– Mogę wejść? – Powiedział James wystarczająco głośno, żeby Black usłyszał.

– Możesz – zgodził się młodszy, a drzwi się uchyliły. Brązowowłosy wszedł do sypialni gościnnej.

– Wszystko w porządku? – Zapytał z zawahaniem w głosie.

Wszyscy wiedzieli, że ta dwójka miała się ku sobie, a Regulus był tym, który nie pozwalał na nic więcej oprócz kilku niewinnych pocałunków na przestrzeni ostatniego roku. Obaj troszczyli się o tego drugiego, byli ze sobą zaskakująco blisko, ale dalej nie byli razem, choć większość już uważała ich za parę, dlatego też James stracił sporą część natrętnych adoratorek.

– Tak, wszystko w porządku – nieświadomie powtórzył słowo w słowo.

– Może spacer? – Zaproponował starszy. – Lucky nie może się doczekać spaceru dłuższego niż do końca ulicy i spowrotem – dodał, mając na myśli swojego golden retrivera, którego dostał na święta, kiedy miał czternaście lat

– Zaraz do ciebie zejdę – westchnął Black, a okularnik skinął głową i wyszedł z pomieszczenia.

Ubrał długie, luźne spodnie i szarą bluzę, złapał różdżkę i uchylił jeszcze okno przed wyjściem z pokoju, żeby się przewietrzyło podczas jego nieobecności.

– Spokojnie – mruknął James do psa, który wyrwał się do przodu, chcąc obwąchać Regulusa.

Czarnowłosy pogłaskał zwierzę po głowie, kucając na moment i dał się mu polizać po szyi, kiedy ten wesoło merdał ogonem.

– Tylko wróćcie niedługo – krzyknął do nich Fleamont, który siedział w salonie i czytał książkę. – Macie się zameldować po powrocie. Chcę wiedzieć, że jesteście cali.

Już raz James i Syriusz wrócili poobijani, bo upili się i pobili z innymi nastolatkami w parku nieopodal, co okazało się dwa dni później, kiedy James dosłownie popłakał się przez ból spowodowany złamanym palcem. Starszy Potter załamał nad nimi ręce i od tej pory kazał się meldować synowi za każdym razem i sprawdzał zaklęciem czy wszystko w porządku.

Sweet ones / krótkie opowiastki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz