2. Błonia na wiosnę (Jegulus)

208 16 5
                                    


James 6 rok (16 lat)
Regulus 5 rok (15 lat)

Notka: Regulus uciekł z Syriuszem. Przyjaźni się ze ślizgonami, jest w długim związku z Jamesem, ale nie ma bliskich relacji z huncwotami.

– Regulusie! – Zawołał głośno James, a jego głos rozniósł się po korytarzu.

Zatrzymałem się w pół kroku, wzdychając z irytacją. Wiele razy powtarzałem mu, żeby nie krzyczał i nie obnosił się z tym wszystkim tak bardzo.

– Głośniej się nie dało? – Mruknąłem zły, widząc że dalej są ludzie, którzy się na nas patrzą co mnie stresowało. Nie lubiłem być w centrum uwagi.

– Cześć, słońce – powiedział, całując mnie w skroń. – Przepraszam – dodał skruszonym tonem głosu. – Strasznie się spieszyłeś i bałem się, że nie zdążę cię złapać, a chciałbym cię zaprosić na randkę. Dawno nie byliśmy na żadnej. I ogólnie dawno cię nie widziałem, unikałeś mnie?

– Miałem dużo nauki i większość czasu spędzałem w bibliotece.

– Często nie było cię na posiłkach – wytknął.

– Któryś z chłopaków zwykle mi coś brał do dormitorium. Żal mi było czasu.

– To niezdrowe – westchnął, ale nie kontynuował więcej tematu. – To co, dasz się wyciągnąć dzisiaj na randkę? Przyjdę pod te twoje lochy o siedemnastej. Proszę.

– Skoro tak ładnie proponujesz – powiedziałem, uśmiechając się delikatnie. – Muszę już iść, do zobaczenia później.

– Do zobaczenia. – Powtórzył moje słowa, całując mnie w usta. – Miłych zajęć! – Rzucił za mną, kiedy ruszyłem w stronę sali lekcyjnej.

Na historii magi praktycznie zasnąłem, na eliksirach Slughorn mnie wychwalał, a na wróżbiarstwie zacząłem żałować moich decyzji życiowych i zastanawiać się jakim cudem jeszcze nie zwariowałem. Do lochów szedłem zmęczony, ledwie trzymając się na nogach i kurczowo pilnując mojej skórzanej torby, którą miałem na ramieniu.

– Dla ciebie – wyciągnął do mnie kubek z kawą Severus, kiedy tylko przekroczyłem próg pokoju wspólnego. Specjalnie prosiłem skrzaty z kuchni, żeby mi ją parzyły, a chłopaki jej pilnowali.

– Dzięki Merlinowi – westchnąłem, natychmiast biorąc kilka łyków letniego już napoju. – To chyba najgorszy tydzień w moim życiu. Nie wiem dlaczego nauka nagle stała się taka trudna.

– Byłeś chory i to nadrobienie tego jest takie dramatyczne – spróbował mnie pocieszyć Lucjusz. – Ale jeszcze tylko chwila i po weekendzie będzie lepiej.

– Mam nadzieję – wymamrotałem, odkładając kubek na stół, a po chwili pojawił się skrzat, który uśmiechnął się do mnie i zniknął z cichym „pyk". – Widzę się w końcu dzisiaj z Jamesem. Złapał mnie na korytarzu i już nie miałem serca, żeby go odesłać z kwitkiem.

– No to muszę ci pomóc się przygotować! – Zawołała Narcyza, a Andromeda zaraz jej zawtórowała. – Zrobimy cię na bóstwo.

– Chodź. – Złapała mnie za nadgarstek dziewczyna. – Idziemy do ciebie.

Nawet nie wiem czy w moim pokoju był taki bałagan czy to one go stworzyły, ale pół szafy było rozwieszone po pokoju, a łóżko zamieniło się w pobojowisko przez co byłem zmuszony siedzieć na niewygodnym fotelu, który zawsze uważałem za głupotę.

– Ubierasz to – Andromeda podniosła rękę z wieszakiem, pokazując mi czarną, w połowie prześwitująca koszulę – i to – dodała, pokazując mi czarne, przetarte dżinsy, które zakładałem naprawdę rzadko.

Sweet ones / krótkie opowiastki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz