Zaproszę tylko na mój profil, na którym są świetne, prawie ukończone książeczki <3- Masz plany na resztę dnia? - zapytał Adrien, zakładając na ramiona marynarkę. Zaraz podał mi moją.
- Co jeśli powiem ze nie? - uśmiechnąłem się.
- nic. znaczy... w sumie mógłbyś do mnie wpaść, jeżeli chcesz - odwzajemnił gest.
Chwile milczałem.
Bardzo chciałem się zgodzić, ale z tyłu głowy wiedziałem, że gdyby nasz romans wyszedł na jaw, oboje mielibyśmy ładnie mówiąc, przejebane. Zacisnąłem usta w wąską szparkę.
- Chciałbym... Naprawdę. Ale co jeżeli ktoś nas zobaczy? - chwyciłem go za rękę. Wyszliśmy z kawiarni, stając przed parkingiem.
Adrien wpatrywał się we mnie tym swoim uwodzicielskim wzrokiem. Pod jego wpływem rozpadałem się na miliony części.
- Spróbujmy. Ile możemy spotykać się w sąsiednich miastach? - chwycił moją druga dłoń, stając na przeciwko mnie - Chce cię mieć u boku w Pensylwanii, Will.
Przekrzywiłem głowę na bok, patrząc na szatyna. To co mówił, być w chuj urocze, ale tez ryzykowne. Przez głowę przemknęła mi myśl ze jest lekko egoistyczny, ale zastąpiłem ją zrozumieniem dla niego.
- Dobrze. - kinalem w końcu głową, na co Adrien od razu mnie mocno przytulił. - Udusisz mnie...
- Ej, ale ty tego chcesz, no nie? - zmarszczył brwi, odsuwając się trochę. - Spotkać się w Pensylwanii. Wiesz, zależy mi na tobie, ale nie chce cię do niczego zmuszać..-
- Adrien... - przewróciłem oczami - Jedźmy.
Szatyn kiwnął głową, całując mnie w czoło. Uwielbiałem gdy tak robił. On o tym wiedział.
- Widzimy się u mnie - rzucił jeszcze prze ramie, wsiadając do swojego auta.
W tedy zrozumiałem, jak bardzo go pokochałem.
~^~
Rozejrzałem się po sporym mieszkaniu Adriana. Było dość duże, ale skromnie urządzone, jak na ilość pieniędzy jakie posiadał szatyn.
- Mieszkasz sam? - zapytałem.
- Tak. Mam spokój i ciszę. Czasem inni ludzie mnie wkurwiają samym tym, że oddychają. - przyznał, odkapslowując w kuchni piwo. Podał mi jedna butelkę. zawahałem się.
- Będę musiał dojechać do domu. - zagryzłem wnętrze policzka.
- Zostań ile chcesz. Na noc tez możesz. - mrugnął, posyłając mi zadziorny uśmiech.
Szturchnalem go, biorąc piwo.
- Gdy za długo nie będę wracał, Vince wezwie Interpol... - westchnąłem. Adrien usiadł na kanapie, klepiąc miejsce obok, dljaac mi tym do zrozumienia, abym usiadł obok. Zrobiłem tak.
- Jeżeli nie chcesz wracać do rezydencji, to nie musisz. - zmarszczył czoło.
- To co innego - pokręciłem głową. - Zmienmy temat.
Vince było osobą, która wszystko chce kontrolować. Czasem się to przydawało, zwłaszcza w i interesach, ale często denerwowało. Dylana, Tony'ego oraz Shane traktował, jakby byli dużo niżej w hierarchii, choć tak nie było.
Oni po prostu mieli olej w głowie. Mimo wszystko byli dobrymi braćmi. Czasem się kłócili, ale w trudnych sytuacjach oddali by za siebie życie.
To piękne jak i niepokojące.
- W porządku. - skinął głową Adrien. Chwile milczeliśmy. Oparłem głowę o ramie szatyna.
Nasz związek rozpoczął się nie cale trzy tygodnie temu. Nigdy bym nie powiedział że ktoś taki jak Adrein umawia się z mężczyznami. Nigdy. Żartowałem, że to ja mu tak zawróciłem w głowie. Po balu, który organizował Vince, postanowiłem podejść do Santana. Zagadałem o problemy w interesach, a rozmowa powoli się rozwijała i zbaczała na nowe tematy.
Nim się obejrzałem, siedzielismy w pobliskim barze, waląc shoty. Po nie długim okresie czasu oboje się upiliśmy, do tego stopnia, że obudziliśmy w niedalekim motelu. Obaj nie mieliśmy nic na sobie, leżąc sobie w łóżku. Zastanawiałem się, jak wynajęliśmy pokój po pijaku.
Gdy zorientowałem się, co zrobiliśmy, obudziłem Adriana z niepokojem, wiedząć że Santan się obudzi, ubierze i bez słowa wyjdzie. Ale ku mojemu zdziwieniu, on machnął ręką, mówiąc:
" Mi było dobrze, a tobie?"
Skinalem w tedy ostrożnie głową, zdezorientowany. Starałem się nie patrzeć na jego mięśnie, idealnie wyrzeźbione ciało. Pamietam ten magiczny moment, w którym sięgnąłem po spodnie, ale Adrien chwycił mnie za nadgarstek, przyciągając do siebie. Pocałował mnie tak namiętnie, że aż poczułem iskierki w brzuchu.
Oddałem pocałunek, zbyt zdziwiony by się odsunąć. Usta Adriana całowały moje, tak namiętnie, czuło i z uczuciem, że poddałem się chwili.
Tak rozpoczęły się nasze spotkania. Z inicjatywy Adriana.
- Masz na coś ochotę? - zapytał szatyn, wyrywając mnie z zamyśleń. Walczyłem sam ze sobą, by nie powiedzieć "na ciebie".
- Nie. - skłamałem, biorąc łyka piwa. Brunet przyglądał mi się chwile; Santan był typem "obserwatora".
- Kłamiesz. - stwierdził po chwili. Zszokowany zmarszczyłem brwi.
- Eeee, skąd wiesz?
- Widzę - uśmiesiechnął się tajemniczo. - Na co mój kotuś ma ochotę, hm?
Zarumieniłem się. Uwielbiałem gdy tak mówił, a on o tym dobrze wiedział.
- Adrien... - jęknąłem, powstrzymując uśmiech.
- Will... - nachylił się nade mną, odgarniając mi włosy z czoła.
- Na ciebie. - szepnąłem, czując jak policzki, a nawet uszy mi płoną.
- Niegrzeczny chłopczyk... - odłożył butelkę piwa na stół, chwytając moja koszulkę na torsie. Przyciągnął mnie do siebie, całując.
Uchyliłem usta, wpuszczając jego język do mojej jamy ustanej.
Nie dałem się zdowminowac, bo taka jest moja pozycja w tym związku. Uwielaniałem jak Adiren przejmował nade mną kontrole. Uwielbiałem jak mnie dominuje.
***
Okej, to już drugi rozdziałek. Do następnego <3
Mam nadzieje że się podoba.
Siostra mnie denerwuje ):
![](https://img.wattpad.com/cover/359168102-288-k755922.jpg)
CZYTASZ
Jesteśmy Dla Siebie Całym Światem *BxB*
RomanceCo się działo z braćmi z "Rodziny Monet" przed przybyciem Hailie do rezydencji? Jakie sekrety skrywają bracia? [Wszystko co tu się wydarzy, nie pojawia się w żadnej części Rm]