× list pierwszy ×

125 15 7
                                    

Kraina Ognia, 12 sierpnia 1622 roku

Droga Księżniczko Lodu,
zaczynam ten list z wielkim wahaniem. Matka od miesięcy przekonuje mnie, bym do Ciebie napisał i poprosił o spotkanie, jednakże, jeżeli miałbym być z Tobą całkowicie szczery, wcale nie czuję potrzeby, by się z Tobą widywać. Nie mam, rzecz oczywista, na myśli tego, że żywię ku Tobie jakieś negatywne uczucia lub innego rodzaju nieprzyjemności.
Oboje chyba wiemy, jaki jest powód zaangażowania naszych rodziców w nasze spotkanie. I nie zrozum mnie źle, naprawdę nie myślę sobie, że jesteś kimś nieuprzejmym lub nieodpowiednim, wręcz przeciwnie, sprawiasz na mnie wrażenie wspaniałej osoby, mimo że jeszcze nie rozmawialiśmy. Nie mam jednak również żadnej chęci do zmieniania tego, ani tym bardziej zmiany zdania o Tobie, droga księżniczko. Jawisz mi się jako urokliwa, tajemnicza postać i chciałbym, by tak zostało. Natomiast, jeśli zmuszony byłbym, wbrew moim osobistym pragnieniom, spotkać się z Tobą i prowadzić niezręczną rozmowę na temat tego, jakie piękne jest niebo i jak miło, że wieje lekki wiatr, uważam, że mógłbym w pewnym stopniu zmienić moje postrzeganie na Ciebie. Gdyż, wracając jeszcze do pierwszego zdania tego akapitu, nasi rodzice (moja matka, a Twój szanowny ojciec) oczekują, że to spotkanie doprowadzi do kolejnego spotkania, a kolejne do jeszcze następnego i tak w toku tych schadzek spodobamy się sobie na tyle, że w końcu założę na Twój palec pierścień. Oczywiście z całego serca życzę Ci pierścienia oraz osoby, która na Twój palec go założy, jednak życzę Ci również tego, bym ową osobą nie był ja. I nie mam w zamiarze opowiadać teraz bajek o mojej niegodności, ponieważ wcale nie w tym tkwią moje powody. Szczerze Ci wyznam, że nieważne jest dla mnie, jaki urok posiadasz i jak bardzo mogłabyś mnie kochać (o ile byś tego chciała), nie mógłbym spojrzeć na Ciebie milszym okiem niż na któregoś z moich przyjaciół.
Mam uczucie, że ciągle się plączę w słowach, ale proszę o wyrozumiałość. Chcę jak najlepiej przekazać moje myśli, a są one właśnie niezwykle splątane. Podejmując znowu temat, pragnę zaznaczyć, że przyjaciół moich kocham i szanuję, są mi bliscy i drodzy, a co z tego wynika, nie przeczę, że mógłbym Cię w ten sposób docenić. Problem jednakże, sedno tego problemu, znajduję w tym, że nasi rodzice (i nie winię ich o nic, ale wiem też, że nie potrafią zrozumieć niektórych spraw dotyczących swoich dzieci) dążą do naszego małżeństwa, a przynajmniej tak wnioskuję, zebrawszy wszystkie obecne dowody. Tak też, podążając tym tokiem myślenia, nie mógłbym spełnić oczekiwań, jakie są wobec mnie stawiane, a co za tym idzie, nie widzę celu w spotykaniu się z Tobą, droga księżniczko.
To wszystko, co pragnę Ci przekazać i mam nadzieję, że zrozumiesz moje powody i decyzje. Możesz mi również napisać, co Ty o tym sądzisz i wtedy, liczę na to z całego serca, dojdziemy wspólnie do porozumienia. Gdyby jednak nasi rodzice nalegali na spotkanie i doprowadzenie do zaręczyn (co, wydedukowałem, ma podłoże głównie polityczne), możemy oboje ich przekonać do zmiany zdania lub wynalezienia nowego sposobu na uiszczenie swoich dążeń, gdyż zdaje mi się, że są one dla nich równie ważne, co dla mnie pozostanie wiernym własnemu sercu.

Z wyrazami szacunku, Książę Ognia Hongjoong.

O tym, jak spłonął lód | SeongJoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz