- Oliwier Kałużny -
Kolejny dzień, jeden z najciężych i stresujących. Chciałbym powiedzieć że minie szybko i z powrotem wrócę do łóżka i zasnę, ale tak nie jest. Chęć usłyszenia ciszy przyćmiewała wszystko, jakbym nie mógł po prostu zamknąć się w toalecie i tam czekać na odpowiedni czas by wyjść. Nie mogłem, byłem przytłoczony już wszystkim. Co chwilę ktoś przychodził, wychodził, rozkazywał albo krytykował. Zdenerwowanie przeszło wszelkie granice, wybuchnąłem, wpadłem na kanapę rzucając poduszką w ścianę. Drzwi od pokoju się uchyliły, zza nich wyjrzał mężczyzna.
- Wszystko git Kostek? - Zapytał głos, poznałem że to Bartek, speszony usiadłem luźno mając w nadziei że nie słyszał mojego wybuchu złości, jednakże się myliłem.
- Ta, wszystko git. - Odpowiedziałem niepewnie, zielonowłosy skrzywił się na moje zachowanie i otworzył szerzej drzwi, stanął w progu.
- Ta? To co robi poduszka na podłodze? Poza tym masz całą czerwoną twarz. - Oznajmił. Westchnąłem.
- Dobra! Tak, zezłościłem się po prostu. - Wytłumaczyłem. - Cały czas ktoś tu włazi, gada głupoty, mam już dość! - Prawie wykrzyczałem. - Dość... - Poprawiłem mówiąc spokojniej. Ciemnooki wszedł i zamknął drzwi. Podszedł i usiadł obok, spojrzałem na niego pytająco. Nagle jego usta się otworzyły, zaczął krzyczeć. Zdziwiony patrzyłem na niego lekko rozbawiony. Gdy przerwał wziął głębszy wdech.
- Zrób to samo. - Rzekł. Zaśmiałem się.
- Serio?
- Serio, pomoże ci.
Niepewny przez kilka sekund siedziałem w ciszy, po chwili jednak zacząłem krzyczeć. W mojej głowie pogłębiała się pustka, brak myśli poprawił moje samopoczucie, pomimo mojemu przeciwstawieniu się. Przerwałem darcie ryja, spojrzałem na Bartka, czułem się o dziwo lepiej. Zielonowłosy uśmiechnął się zwiewnie.
- Lepiej? - Zapytał wstając.
- Chyba... chyba tak. - Odpowiedziałem biorąc kolejne wdechy, były spokojniejsze i opanowane. Mężczyzna poszedł do drzwi.
- Następnym razem wykrzycz się. - Odparł wychodząc, w progu stanął i obrócił się. - I nie wyżywaj się na przedmiotach. - Zaśmiał się po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Jedna strona mózgu mówiła że było to zabawne, druga zaś chciała bym to powtórzył. Poczułem ulgę, cieszyłem się że Bartek był akurat za drzwiami i mi pomógł. Dobrze mieć przy sobie przyjaciela.
- Bartek Kubicki -
Wyszedłem z pokoju Olwiera i udałem się do swojego pomieszczenia, zamierzałem poprawić włosy i ubranie. Po drodze podano mi słuchawki, postanowiłem że zajmę się tym u siebie. Wszedłem do pokoiku na końcu korytarza, podszedłem do lustra i zacząłem poprawiać włosy, były rozczochrane na każdą możliwą stronę. Po kilku minutach walki udało mi się je ogarnąć, zacząłem poprawiać swoje ciuchy by wyglądać w miarę dobrze gdy nagle do środka weszła Faustyna. Dziewczyna usiadła na kanapie patrząc na mnie.
- Modniś z ciebie Bartuś. - Zaśmiała się pod nosem, spojrzałem na nią zdegustowanym udawanym wzrokiem, ponownie się zaśmiała.
- Może trochę. - Westchnąłem obracając się w stronę lustra.
- Jak na geja przystało. - Zaśmiała się trzeci raz, złapałem za paczkę chusteczek i rzuciłem w nią całą siłą.
CZYTASZ
Czy ta miłość ma sens? || Kostek x Bartek Kubicki
FanfictionNie ma sensu szukać sensu, odpowiedź jest jasna...