- Występują sceny 18+ -
- Oliwier Kałużny -
Mijały kolejne tygodnie, robiłem postępy w swoim poruszaniu się. Co kilka dni spotykałem się z ortopedą, powoli przygotowywał mnie do noszenia protezy. Były najcięższe dni, ćwiczyłem bym miał siłę na chodzeniu w niej, po wielu porażkach zacząłem widzieć sukcesy. Szybko przyzwyczajałem się do nowych rozwiązań. Na szczęście nie byłem w tym sam, Bartek zaczął poświęcać mi więcej czasu niż wcześniej. Zawoził mnie do lekarza, pomagał, ćwiczył ze mną a po wszystkim mogłem z nim porozmawiać, wyżalić się czy wtulić.
Kiedy ja robiłem postępy dałem pewną swobodę Bartkowi, chciałem aby zrobił coś dla siebie, dlatego też zaczął ponownie koncertować. Jego włosy co chwilę zmieniały kolor, śmiałem się z tego, ostatecznie nie było mi do śmiechu gdy zgolił się na łyso. Z jednej strony byłem tym zdruzgotany, z drugiej zaś kochałem go takim jakim był.
Nasz związek w moim odczuciu trwał w najlepszym porządku. Pomimo naszych częstych rozłąk spotykaliśmy się odrabiając stracony czas w różnorodny sposób, on zabierał mnie na randki, ja przygotowywałem coś w domu. Zależało nam jedynie na swoich osobach.
Każdy dzień wyglądał inaczej, ten był równie inny, spędziliśmy go po części na mieście, dużo ludzi zaczepiało nas po zdjęcia. Z natłoku sobotnich tłumów uciekliśmy za miasto, Bartek zawiózł nas, nie do końca wiedziałem w pierwszej chwili gdzie, drogą wyjazdową z miasta nad Wisłą. Gdy stanęliśmy na uboczu skojarzyłem to miejsce, była to plaża na której pierwszy raz mnie pocałował, wspomnienia wróciły na co zrobiło mi się milej. Poszliśmy nad murek gdzie wszystko się zaczęło, usiedliśmy na nim rozglądając się dookoła. Lipcowe upały dawały o sobie znaczne znaki. Bartek w pewnym momencie bez kontekstu zdjął koszulkę wstając, położył ją na miejscu na którym przeciwko siedział. Spojrzałem na niego pytająco gdy zaczął zdejmować spodnie.
- Co ty robisz? - Zapytałem zdziwiony, nie protestowałem jednak. Krótkowłosy, bo włosy zaczynały mu już odrastać, odłożył spodnie i skarpetki na koszulkę i złapał mnie za dłoń.
- Chodź. - Odparł ciągnąc mnie lekko w swoją stronę, nie wiedziałem o co mu chodziło, rozważałem dwie opcje, albo szał uniesień, albo pływanie w rzece, druga opcja była bardziej możliwa.
- Nie będę pływał z protezą. - Powiedziałem stanowczo, nie było to wskazane, poza tym bałem się.
- To ją zdejmij. - Rzekł dalej trzymając moją rękę, powoli traciłem w niej czucie przez to że trzymał ją w górze i krew nie dopływała do dłoni. - No weź. - Zajęczał wywracając oczami. - Przecież będę z tobą, jak coś się stanie to ci pomogę. - Przekonywał, i przekonał. Ostatecznie zgodziłem się na kilka minut popływania przy brzegu. Brunet pomógł zdjąć moją protezę, schował ją pod swoje ubrania, w tym czasie zdjąłem z siebie ubrania. Bartek stanął przede mną tyłem, zdziwiłem się, zapytałem co robi, ten oznajmił bym wszedł mu na plecy. Postąpiwszy tak ruszył w stronę wody, pierwszy raz w życiu pomyślałem że robię błąd. Powoli wchodził do wody, gdy poczułem ją na nogach wzdrygnąłem się, lecz nie była aż tak zimna jak mogłoby się wydawać. Po chwili Bartek był już po biodra w wodzie, powoli zszedłem z jego pleców dotykając stopą dna, drugą nogą wolałem nie dotykać by nie zrobić sobie krzywdy a tym bardziej podrażnić kikuta. Oparłem się o Bartka by utrzymać równowagę, chłopak obrócił się w moją stronę kładąc ręce na moich ramionach, uśmiechnął się szeroko, wtedy zrozumiałem po co mnie tu zabrał. Momentalnie przysunął się całując mnie w usta, oddałem całusa, ten jednak nie przestawał, jego ręka złapała mnie w szczęce podnosząc lekko ją do góry. Zaczął drażnić mój podbródek, zniżał swoje pocałunki kończąc na boku szyi. Podnieciłem się z nagłego toku wydarzeń, jego ręce zjechały po moich rękach a potem weszły pod moje bokserki spoczywając na pośladkach.
Ręce położyłem w jego talii, po chwili pocałunków i dotykania się w różnych miejscach wyprowadził nas z wody. Wszedłem na jego plecy z powrotem, usadził mnie na murku, nagle zobaczyłem że nie skończył ze swoimi igraszkami. Z powrotem zaczął mnie całować siadając na moich udach, nie mogłem się oprzeć jego ustom, jak zwykle. Po chwili jednak zszedł ze mnie, złapał mnie w zgięciu za kolanami i pociągnął do siebie tak, że połową pleców leżałem na murze. Przysunął się wchodząc między moje nogi.
- Bartek... nie tutaj... - Odsapnąłem łapiąc za ciuchy by podstawić je sobie pod głowę. Wiedziałem, że pomimo mojego sprzeciwu chłopak mnie nie posłucha, w tym jednym aspekcie byliśmy niedogadani. Po chwili poczułem jedynie jak moja bielizna powoli zjeżdża z moich nóg. - Bartek! Naprawdę... nie tutaj... to nie jest dobre miejsce. - Odparłem, gdy spojrzałem na niego trzymał się za gumkę od swoich mokrych bokserek.
- Dlaczego? Nikogo tu nie ma, jesteśmy sami. - Rzekł rozglądając się pośpiesznie. - A ja napalony, a upał nie pomaga. - Wyszeptał padając nade mną na ręce.
- Dobra... - Poddałem się na co ten pocałował mnie w usta, poprawiło mi to lekko humor. Po kilku sekundach poczułem jedynie ból, jego uda i kilka wolnych pchnięć. Padłem głową patrząc się w niebo. Zacząłem myśleć o tym co się właśnie dzieje, jest środek dnia, jesteśmy na dzikiej plaży po środku niczego, i się kochamy.
Było to szalone, lecz z drugiej strony rozsądne. Seks w domu Genzie był wykluczony, nawet w moim pokoju z zamkniętymi na klucz drzwiami. W jego mieszkaniu rzeczywiście moglibyśmy, lecz stosunek z sąsiadami za ścianą równie odpadał. Już nie raz to robiliśmy w dziwnych miejscach, Bartek był mistrzem w znalezieniu okazji i miejsca, a tym bardziej w doprowadzeniu mnie do stanu że nie będę mógł się nie zgodzić.
Przez prawie dwie minuty doprowadzał mnie do szału, gdy skończył wszedł na mnie kładąc głowę na mojej klatce piersiowej, zdziwiłem się że nie dokończył tego co zaczął tradycyjnie jak zawsze.
- Nie chcesz dokończyć? - Czułem jego ciężki oddech na skórze, przyprawiał mnie o dreszcze.
- Miałeś rację... to nie jest odpowiednie miejsce... - Wydyszał podciągając swoje bokserki na wskazane miejsce. - Cholerne upały... - Dodał po chwili wstając, podszedł do ciuchów, ubrał się w koszulkę.
- Co robimy? - Usiadłem, sięgnąłem swoją bieliznę leżącą na kawałku płyty brukowej między nogami.
- Wracamy do domu. - Oznajmił wciągając spodnie na nogi. Gdy je założył pomógł mi założyć protezę, zawsze robił to w ten sam sposób. Kucał przed moją nogą, przykładał ją, zapinał dolny pas, ja górny, a gdy mówiłem że jest git całował mnie w kolano, było to słodkie. Wstałem powoli opierając się o mur, założyłem spodnie, buty i T-shirt po czym ruszyliśmy do samochodu. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domu Genzie, zdziwiłem się bo myślałem że pojedziemy do niego dokończyć co zaczęliśmy.
Gdy dojechaliśmy wszedł za mną na górę, usiadłem na łóżku patrząc co zamierza zrobić, spodziewałem się że usiądzie obok, powie coś sprośnego i zejdzie na dół do innych. Kubicki jednak podszedł do mojej szafy, wyjął z niej torbę i rzucił ją przede mnie. Spojrzałem na niego pytająco.
- Co to ma znaczyć? - Zapytałem nie wiedząc o co mu chodzi.
- Zamieszkasz ze mną? - Podszedł, z szoku nagłym pytaniem wstałem, stanęliśmy naprzeciwko siebie. Zrobiłem krok do przodu stając kilka centymetrów przed jego twarzą. Nie zastanawiałem się długo nad decyzją, była oczywista.
- Oczywiście że tak. - Oznajmiłem na co uśmiechnął się szeroko, sam zrobiłem podobną minę, wpadł na mnie przytulając się. Staliśmy w uścisku kilka sekund po czym zacząłem pakować ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy.
Byłem wniebowzięty, mieszkanie razem z Bartkiem...
---
Ktoś tam chciał spicy scenę więc jest '_'
CZYTASZ
Czy ta miłość ma sens? || Kostek x Bartek Kubicki
FanfictionNie ma sensu szukać sensu, odpowiedź jest jasna...