Było już po północy. Niebo wydawało się być jak morze - nieskazitelne, pełne tajemnic. Księżyc świecił w pełni, oświetlając przy tym pobliskie mieszkania. W jednym z nich można było zobaczyć słabo palące się światło. To światło pochodziło z ekranu, trzymające przez dziewczynę na łóżku, opatulonej w koc. Przeglądała ona zdjęcia robione razem z jej przyjaciółką. Jak biegły razem w deszczu, przez pusty park, trzymając się za ręce. Jak biegły przez plaże, w środku dnia, spiesząc się na autobus. Jak piły wspólnie swój ulubiony napój w kawiarni. I ostatnie - jak przytulały się do siebie.Po policzku dziewczyny spłynęła łza. Wspomnienia ją bolały, choć wydarzyło się to raptem tydzień temu. Straciła ją. Straciła jedyną przyjaciółkę z powodu swoich uczuć, które nie dawały jej spokoju. Jej serce nie przestawało bić szybciej, kiedy spotykały się. Nie mogła przestać patrzeć się w jej błękitne jak ocean oczy. Wpatrywała się w nią jak w idealny obraz. Wszystko było idealne, aż do feralnego momentu.
Odsunęła od siebie telefon, wpatrując się w pusta ścianę pokoju. Oczy mimowolnie zeszkliła się, a po głowie chodziła tylko jedna myśl - dlaczego?
- Mogłam nic nie mówić, a uczucia z czasem by przeszły. - szepnęła, opierając głowę o zimną ścianę. - Teraz byłaby tu ze mną.
Zamknęła oczy, wracając do chwili, w której ich przyjaźń się popsuła. Przed jej oczami pojawił się obraz siedzących razem na murku dziewczyn, w świetle księżyca. Na zegarkach dochodziła dziesiąta wieczorem. Dziewczyny siedziały blisko siebie, stykając się ramionami.
- To o czym chciałaś pogadać? - zapytała, odwracając głowę w jej stronę. Przyjaciółka zacisnęła palce na murku, spuszczając głowę.
- Pamiętasz, jak właśnie tu sie poznałyśmy? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, podnosząc lekko głowę przed siebie.
- Oczywiście, byłam wtedy nowa w szkole. Pewnego dnia spacerowałam w parku, kiedy usłyszałam dźwięk muzyki. Moje nogi mimowolnie pobiegły do źródła - zaśmiała sie cicho. - wtedy zobaczyłam ciebie, śpiewająca na całe gardło, a obok ciebie głośnik. Nie obchodzili cię ludzie, patrzący sie na ciebie jak na dziwaka. Cieszyła cię muzyka, śpiewałaś całym serce, po tym ja dołączyłam, i razem zaczęłyśmy śpiewać.
- Dokładnie - przytaknęła. Czuła, że do jej oczu docierają łzy. Doskonale pamietała tą sytuacje, jak obca dziewczyna dołącza sie do śpiewania. Miała piękny głos, jak i wygląd. Jej blond włosy rozwiewał włosy, przy najmniejszym podmuch. Jej uśmiech był ósmym cudem świata, a śmiech był jeszcze piękniejszy. Z czasem dziewczyny poznały się bliżej, i zostały przyjaciółkami. Później okazało się, że będą chodzić razem do szkoły, jak i do klasy.
- Więc przejdziesz do setna czy będziemy wspominać?
- Oh, tak. - zestresowała się. Jak miała to ująć w słowa? Jej przyjaciółka podobała jej się. To dobrze? Czy dobrze robiła, mówiąc o swoich uczuciach? - Jesteś naprawdę piękną dziewczyną, wiesz?
- Tak, wiem.
- I bardzo cię lubię - te słowa wywołały u niej rumieńce, sama nie wiedziała dlaczego. Przy niej czuła się bezpiecznie. Przy niej czuła, że wszystko jest możliwe, nawet polecenie w kosmos. Przy niej traciła poczucie czasu, wszystko zdawało się być powolne. - I obiecałyśmy sobie, że będziemy do końca świata na zawsze, pamiętasz?
- Ivy...
- Dobra! - krzyknęła, podnosząc ręce do góry. - Podobasz mi się. - po tych słowach zakryła twarz dłońmi. Nie umiała spojrzeć jej w oczy, albowiem nigdy nie mówiła otwarcie o swoich uczuciach. Wszystko kryło się w niej, i obiecała sobie, że tak zostanie. Jednak uczucia były silniejsze. Musiały opuścić ukrycie i wyjść na świat dzienny. Całymi dniami myślała o tym dniu, obmyślała szczegółowy plan, co do słowa. Jednak, kiedy ten dzień nadszedł - w jej głowie pojawiła się pustka. Przy każdym spotkaniu, jej uczucia nasilały się. Stawały się coraz większe, i większe. Nie umiała ich stłumić, były jak wielki misiek, zajmujący polowe jej pokoju. Zdecydowanie za dużo.
Usłyszała obok siebie głośne westchnienie. Niepewnie wyłoniła głowę zza dłoni, i spojrzała w jej stronę. Dziewczyna patrzyła przed siebie, opierając sie rękoma o murek, jak wcześniej ona to robiła. Postanowiła zrobić to samo, i jeszcze raz zobaczyć to miejsce. Po bokach mieściły sie latarnie, a na środku było pusto. Nie było żadnej fontanny, ani skateparku. Było tak pusto, ale to dobrze. Przynajmniej mogły podziwiać księżyc pośród miliony gwiazd.
- Przykro mi, ale nie możemy być razem.
Tych słów najbardziej się bała. Jej świat właśnie runął. Miała to przed oczami, wszystko się wali. Każda jej cząstka umiera.
- Rozumiem, - mruknęła, z powrotem opuszczając głowę w dół. - ale nadal będziemy się przyjaźnić?
- Sama nie wiem, daj mi czas, może później ci napisze, ale teraz muszę już iść. - po tych słowach wstała z murku, i odwróciła się w jej stronę. - Lubie cię, ale nigdy cię nie kochałam. - po czym odeszła w stronę swojego domu. Dziewczyna odwróciła głowę w jej stronę, po chwili zeskoczyła z murku i pobiegła w jej stronę. Ostatni raz złapała jej rękę, po czym podniosła wzrok na nią. Jej przyjaciółka odwróciła się w jej stronę, patrząc jej w oczy z bólem.
- Przepraszam... - szepnęła, nadal trzymając jej rękę. - Nie zostawiaj mnie, ja mam tylko ciebie... - załkała, spuszczając głowę.
- Ja też mam tylko ciebie, ale też swoje życie - po tych słowach spojrzała jej w oczy. Nigdy nie spodziewała się usłyszeć takich słów od niej. - Dam ci później znać, a teraz daj mi odejść. - pozwoliła jej odejść. Puściła ją, po czym zobaczyła, jak odwraca się do niej tyłem, bez słowa kierując się w stronę domu.
- Do zobaczenia... - szepnęła, obejmując się rękoma, pozwalając łzą spłynąć swobodnie po policzkach. Po chwili nikogo już nie było, została sama. Jej niegdyś miłość życia odeszła, a ona została sama. - I po co ci było mówić o uczuciach? - szepnęła do siebie, kiedy poczuła na sobie krople deszczu. Zaczął padać deszcz. Podeszła w stronę murku, spoglądając na pobliskie kwiaty. Róże, bratki pięknie rozkwitały, widać było, że ktoś o nie dba. Podeszła do roślinek, i zerwała jedną róże. Złapała w obydwie ręce, lekko kłując się w palce. Usiadła z powrotem na murku, wąchając piękny kwiat. W pewnym momencie jeden płatek opadł na ziemie, zostawiajac przy tym małą szparę u góry.
Serce dziewczyny ścisnęło się. Poczuła ból, nie tylko dlatego, że właśnie najprawdopodobniej straciła przyjaciółkę - ale też poczuła, jak kwiat działa na jej uczucia. Przyłożyła kwiat bliżej klatki piersiowej, i ścisnęła je. Deszcze z każda chwilą stawał się coraz większe, ale to nie było ważne. Jej serce, jej dusza rozpadała się jak ten kwiat.
Była delikatna jak on.
CZYTASZ
Zgniłe płatki róży
Short StoryUczucia, jakie towarzyszą nam podczas zakochania się - są wyjątkowe. Jedyne w swoim rodzaju, jedyne, które możemy poczuć do jedynej osoby, nigdy nie będę takie same. Okazywanie uczuć dla niektórych jest trudne, a dla innych nie. Można je okazywać po...