Rozdział 2

414 11 3
                                    

Dobra ten rodział już po poprawkach więc czytajcie śmiało 🫶
     
                           Ezra

   Przez te cztery lata tak chciałem o niej zapomnieć, tylko że nie potrafiłem. Bardzo dobrze pamiętam dzień, w którym ją spotkałem. Zaproponowałem jej, że mogę ją przewieść. Była tym tak zafascynowana. Przez chwilę myślałem, że zacznie mi wtedy piszczeć w samochodzie, ale nie. Śledziła każdy mój ruch, nie dziwiłem się jej. Wsiadła z obcym dla niej człowiekiem do auta. 

  Emanowała od niej masa emocji, których ja potrzebowałem. Na niczym mi nie zależało. Zakładałem odpowiednie maski do danej chwili. Udawałem, że wszystko jest dobrze, gdy tak naprawdę, umierałem. Z każdym dniem było ze mną coraz gorzej.

   Miałem wtedy dwadzieścia lat, a ona tylko piętnaście. Nie wiedziałem co się ze mną działo, nigdy nie czułem czegoś takiego. Nie chciałem się zakochać w siostrze mojego kumpla, tym bardziej że nie wiedziałem co to znaczy kochać. Dlatego właśnie wyjechałem, tylko że to nic nie zmieniło, cały czas o niej myślałem. Chciałem by była moja. I tylko moja. 

  Teraz gdy znowu ją zobaczyłem myślałem, że oszaleje, już wtedy była piękna. A teraz? Teraz wyglądała jak jakaś pieprzona bogini. Te zielone oczy, dla których wtedy przepadłem, nie były takie jak kiedyś. Była w nich pustka. Nie wiem co musiało się wydarzyć by znikła z nich ta radość a wraz z nią inne emocje. Miałem wrażenie, że na siłę chce pokazać jaka to ona jest zaradna i umie wszystko załatwić.

   Miewałem takie dni, w których myślałem tylko o tym by wrócić i wjebać się w jej życie. Rozmyślałem też nad tym jak bardzo mógłbym ją skrzywdzić i jaką czerpałbym z tego przyjemność, gdyby rozpadała się na moich oczach.

   Miałem wrócić tu tylko na trochę, Oliver napisał do mnie z zapytaniem czy mógłbym mieć na nią oko do momentu aż on nie wróci. Nie chciałem z początku tego robić, ale jak napisał mi, że miała wypadek zgodziłem się bez namysłu. Tylko że ja zamiast ją pilnować miałem zamiar podjudzać ją do robienia rzeczy, których by sama z siebie nie zrobiła.

                           ***
   Wiedziałem, że wygrałbym z nią na spokojnie ten wyścig, nie powiem zaskoczyło mnie to, że chciała mi dać fory, ale ona sama nie wiedziała, że ja również dawałem jej fory. Nie spodziewałem się tego, że dziś już zdecyduje się na zajebanie mi, tym bardziej że byłem naprawdę miły jak na siebie. Potem trochę żałowałem, że jednak pozwoliłem na ten remis. Gdybym to ja wygrał może by ją to trochę sprowadziło na ziemię, bo tak to uważa się za nie wiadomo kogo. Wyciągałem już może ósmego papierosa tej nocy, gdy poczułem czyjąś dłoń na swoich plecach. Jak się odwróciłem ujrzałem Loana, nie wyglądał na trzeźwego.

-Co chcesz? - chciałem szybko się go zbyć, bo gdy jest spity jest jeszcze bardziej upierdliwy niż ja.

- Jak się czujesz z tym, że dorównała ci dziewczyna- stanął obok mnie i oparł się o mój samochód. Serio tylko o tym zachciało mu się gadać?

-Po pierwsze nie dorównała mi, po drugie dawałem jej fory, a po trzecie to gdybym wtedy nie zareagował zostałaby całkowicie w tyle – podpaliłem właśnie papierosa i wsuwałem go między wargi, gdy ten dupek nagle mi go zabrał.

- Zabolało cię ego? - blondyn zaciągnął się papierosem, a ja tylko prychnąłem na to co powiedział.

- Jak dawno temu dostałeś wpierdol do kogoś? - uśmiechnąłem się. Natomiast Loan zakrztusił się i zaczął kaszleć.

- Stary po co tyle agresji - uniósł ręce w geście poddania się, ja jedynie zdobyłem się na krótki uśmiech.

-Wiesz, że jutro wróci Oliver? - ja pokiwałem głową, a mój towarzysz wpatrywał się w jedno miejsce, gdy tylko zobaczyłem Lilith w towarzystwie kogoś wiedziałem, że to im przyglądał się Loan.

Racing shadows [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz