7. The walk

597 37 15
                                    

Pov: Lee Minho

Gdy dotarłem do sali młodszego, zastałem go leżącego w łóżku, ponownie czytającego książkę, którą mu wcześniej zostawiłem.
- Hej, Jisung - zacząłem, na co ten odwrócił się do mnie, odkładając książkę na stolik nocny stojący obok łóżka.
- Gotowy? - zapytałem.

Jisung kiwnął mi głową twierdząco, następnie siadając na łóżku. Natychmiast podszedłem do niego, by pomóc mu wstać. Co prawda było z nim dobrze, ale nie był w pełni sprawny, a nie chciałem aby coś sobie zrobił.

Już miałem mu pomoc, chcąc złapać go pod rękoma, kiedy usłyszałem jego śmiech.
- Nic mi nie jest, Hyung - zaśmiał się cicho, nie przyjmując mojej pomocy i wstając samodzielnie.
- Wiem, Jisung, ale nie jesteś jeszcze w pełni zdrowy, nie chciałbym aby pokonało cię osłabienie - powiedziałem również cicho się śmiejąc.

Ten tylko uśmiechnął się do mnie i po ubraniu przez młodszego bluzy oraz butów, wyszliśmy z pomieszczenia.

Wychodząc ze szpitala poczuliśmy lekki powiew wiosennego wiatru. Nie było jeszcze zbytnio ciepło, pomimo tego, że minęła już pierwsza połowa wiosny. Z racji tego, że nie chciałem aby młodszy zmarzł, szczególnie, że jest osłabiony, zdjąłem swój płaszcz lekarski, następnie zdejmując sweter. Założyłem na t-shirt, który miałem pod spodem płaszcz, a sweter narzuciłem na barki młodszego.
- Nie jest mi zimno, Minho - powiedział, jednak w jego oczach wyczułem kłamstwo.
- Wiem, jednak jesteś osłabiony, nie chciałbym abyś złapał przeziębienie - wytłumaczyłem, na co on zaśmiał się cicho pod nosem.

Spacerowaliśmy chwilę w komfortowej ciszy pomiędzy alejkami. W końcu dotarliśmy do naszej ukochanej ławki, na której zazwyczaj spędzamy nasz czas na świeżym powietrzu i usiedliśmy na niej.

Jisung przysunął się do mnie, przylegając do mojego boku.

Dałem pochłonąć się moim myślą, ponownie myśląc o próbie młodszego, w którą nadal wątpiłem.

Niby jak dlaczego taki uroczy chłopak jak on chciałby się zabić?

Jednak nie znałem odpowiedzi. Po chwili uświadomiłem sobie, że przecież powodów może być dużo, tysiące, a nawet miliony.

Jednak jak miałem się go o to zapytać?

Wiadomo, że dla każdego, nie jest to przyjemny temat do rozmowy.

W końcu jednak odważyłem się zadać mu to pytanie.

- Jisung.. - zacząłem - czy kiedyś spotkało cię coś złego?

- M-mnie? - zapytał zdezorientowany, jąkając się.

Coś musiało być na rzeczy.

- Sungie - powiedziałem stanowczo i złapałem go za ręce. - Rozmawiałem z Lixem na twój temat - zacząłem. - Felix znalazł w twoich papierach szpitalnych informacje, że parę razy trafiłeś do szpitala w Busan- powiedziałem, następnie wzdychając. - Powodem jednej z dłuższych wizyt była próba samobójcza - powiedziałem, nadal trzymając chłopaka za ręce.

Czekałem na jego reakcje, kiedy nagle zobaczyłem, że oczy chłopaka zaszkliły się, a jego ciało zaczęło drżeć.

Natychmiast wtuliłem go w siebie, czując jak się trzęsie i moczy łzami moją koszulkę, tłumiąc w nią szloch.

- Spokojnie, Sungie - zacząłem - jeśli nie chcesz, nie musisz mi nic mówić - powiedziałem, chcąc uspokoić młodszego, jednak nie przyniosło to żadnych efektów.

- Jestem tu dla ciebie, Sungie - powiedziałem do niego cicho, czując jak chłopak wtula się we mnie bardziej.

Nie miałem pojęcia ile czasu minęło, odkąd się rozpłakał. Mogło to być pięć minut, piętnaście, albo i godzina. Dopiero kiedy poczułem kolejną wibracje w mojej kieszeni, wyjąłem telefon, by zobaczyć, że dzwoni do mnie Lix.

Odebrałem komórkę, przyciszając ją jak tylko się da, by nie obudzić Jisunga, który zasnął zmęczony płaczem.

- Halo? - zapytałem.
- Minho? Gdzie ty do cholery jesteś? - powiedział, a bardziej krzyknął Lix po drugiej stronie słuchawki.
- Ciszej - odpowiedziałem - Jestem z Jisungiem na spacerze, zasnął.
- Twoja przerwa skończyła się piętnaście minut temu! - powiedział, tym razem ciszej, jednak wciąż agresywnie.
- Zaraz przyjdę, muszę zanieść Jisunga do sali.
- Lepiej się pospiesz! Masz obchód! - powiedział i rozłączył się, jednak zanim to nastąpiło, usłyszałem ciche 'ale wpadłeś, Minho', na co się zaśmiałem, jednak cicho by nie obudzić śpiącego - teraz już na mojej klatce piersiowej - Sunga.

Lekko wysunąłem się z pod leżącego na mnie chłopaka, podtrzymując jego plecy i głowę. Wstałem, by następnie złapać Jisunga, z widocznymi śladami po łzach, które utworzyły na jego twarzy liczne drogi, pod kolanami. Podniosłem go, ponownie dziwiąc się, dlaczego chłopak był taki lekki, by następnie iść z nim, wciąż okrytym moim swetrem, na rękach w stronę wejścia do szpitala.

Wyglądał bardzo uroczo w moich ramionach.

Cześć wszystkim! Przepraszam, że wrzucam rozdział tak późno, jednak miałam dużo spraw na głowie w ostatnim czasie! Mam jednak nadzieje, że rozdział się spodoba! Postaram się też wrzucić rozdział do mojej drugiej książki! Take care!💗

✔️His scars - minsung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz