Rozdział .2. Różne dźwięki

7 1 0
                                    

Misja miała zostać wykonana już za dwa dni. Jeden minął zapełniony przygotowaniami. Allison świetnie planowała i organizowała różne rzeczy, Madison wiedziała o budynku prawie wszystko. Gdzie się co znajduje i jak można to obejść, a Agnes radziła sobie we wszystkim. Bruno tylko patrzył na przygotowania markotnie. Nie mógł odpędzić od siebie czarnych wizji że nie udaje się im, i za karę są wszyscy razem poddawani są jakimś strasznym torturom...

- Brun. Brun! BRUN! – chłopak otrząsnął się z chwilowego zamyślenia i popatrzył głupio na rudą dziewczynkę która wpatrywała się w niego zirytowana. – Właśnie Allison... nie, chwila... Tak Allison spytała się o coś a ty nie odpowiedziałeś! – spojrzała na niego z wyrzutem jakby to co zrobił było najgorszym przewinieniem jakie oglądała.

- A jakie było pytanie? – spojrzał na blondynkę po swojej lewej stronie. Wbrew pozorom lepiej wiedział kto jest Madison a kto Allison bez patrzenia na to, czy ma aparat czy nie. Umiał to rozpoznać po sposobie zachowania. Allison była pewna siebie i niczego się nie bała. Maddie natomiast była nieśmiała i nie lubiła rzucać się w oczy.

- Czy myślisz, że plan Mads jest dobry. – Bruno popatrzył na blondynkę stojącą bo jego prawej stronie. Uśmiechała się z udawaną szczerością. Nie było to do niej podobne.

- A... ekchem... jaki był... plan? – Agnes trzepnęła go w głowę książką, którą właśnie trzymała w ręku. Chłopak pomasował się w porażoną część ciała i wzruszył ramionami. – No co? Nie będę przecież słuchał waszych niemających końca planów które nie mają najmniejszego sensu, kiedy będziemy robili praktyczny wypad. – Madison zrobiła urażoną minę. Bruno jednak wiedział, że ma takie same przemyślenia co on, i tak naprawdę nie czuje się ani trochę urażona rozumowaniem chłopaka. Agnes jednak wytrzeszczyła, jak to miała w zwyczaju, oczy i nienaturalnie piskliwym głosem powiedziała:

- Ty chyba nie masz na myśli tego, o czym myślę, że ty masz na myśli. Jeśli mówisz, że mamy to zrobić bez planu... Jestem z ciebie dumna! Ale i trochę zdziwiona. Przecież sam mówiłeś, że wolałbyś żebyśmy mieli plan bo wszystkie plany na brak planu w... we wszystkich książkach i opowiadaniach nie kończyły się dobrze! – ze zdziwienia plątał jej się język. Bruno jednak pokręcił głową.

- Tak. Mówiłem tak. Ale nie mówiłem, żebyśmy robili jakiś mega super hiper skomplikowany i dopracowany plan który, jak wspominałem nie wypali w wersji praktycznej. Możemy zrobić zarys planu, a z resztą sobie poradzimy. Co nie? – popatrzył na Madison. Ta nieśmiało pokiwała głową. Allison ze sztucznym uśmiechem wypaliła.

- Wiesz, ile wymyślanie planu mnie kosztowało! Myślałam całymi nocami nad największymi szczegółami a ty mi teraz mówisz, że... że bez potrzeby? Bez potrzeby? – Bruno nie rozumiał oburzenia przyjaciółek. Przecież nie zrobił nic złego. Nie mówił, żeby dziewczyny jak najbardziej się przykładały do powstania planu. Same się za to zabrały.

- Myślę, że przed całą misją powinniśmy przesłuchać osoby które już były wywoływane na „uzdrawianie". To najlepszy pomysł jaki mi teraz wpadł do głowy. – Agnes pokręciła głową.

- Ale to nic nie da. Ja byłam wywoływana, ale przez ten wstrząs wszystko zapomniałam. Myślę, że tak samo będzie z innymi, lecz warto spróbować bo, rzeczywiście to nie jest taki najgorszy pomysł. – Bruno zadowolony odpowiedzią dziewczyny popatrzył na bliźniaczki. Maddie pokiwała głową, lecz Allison, która nawet kiedy się z kimś zgadzała chciała mieć swoje zdanie miała nieprzekonaną minę. Chłopak już na tyle dobrze je poznał, że wiedział iż ta mina znaczy, że jedna z bliźniaczek próbuje na szybko wynaleźć jakiś inny pomysł który również by był dobry. W końcu zrezygnowana, co jej się nie zdarzało prawie nigdy pokiwała głową.

PatentomanieWhere stories live. Discover now