Rozdział 3 Postać Charlesa Craftinga

4 0 0
                                    

Charles Crafting był już dawno zmarłą postacią odgrywającą bardzo duże znaczenie przy powstawaniu „Fearful Center" Właśnie dlatego wszyscy się przerazili. Przecież mężczyzna nie mógł żyć, a zgodnie z nauką i legendami „Inconspicuous Town", drzwi prowadzące do głównej hali mógł zamknąć jedynie on.

Agnes wpatrywała się w dopiero co zamknięte drzwi, tak jak większość innych dzieciaków, którzy tak samo jak ruda dziewczynka przestraszyli się ogromnie. Bruno, który nie był przynajmniej połowicznie tak samo przerażony jak inni, począł się zastanawiać. „Czy to możliwe, że ktoś inny zamknął drzwi?" albo „Czy nawiedza nas może jakiś duch starego Charliego który chce się na nas zemścić za zhańbienie jego... eee... ośrodka"...

- Proszę się nie denerwować... - do pomieszczenia weszła wyraźnie najedzona strachu pani Pinge-Dearest. Jej małe oczy, rozbiegane na wszystkie strony pędziły od jednego końca Sali do drugiego. Dzieci wyczuły strach w głosie opiekunki i patrzyły zaniepokojone po ścianach. – Mamy mały problem... zatrzasnęły się drzwi do... - zastanowiła się – na zewnątrz i panna Terrible próbuje je naprawić. Nie przejmujcie się. – uśmiechnęła się blado. Kilka bardzo naiwnych dzieciaków uwierzyło w tą nędzną bajeczkę, lecz większość pozostała czujna. W tym drugim gronie znajdywali się, właśnie Bruno, Agnes oraz Madison. Ta ostatnia popatrzyła na swoich przyjaciół niepewnie.

- No i co o tym wszystkim myślicie? – Agnes nie odpowiedziała. Nie dawała po sobie poznać, że jest zlękniona ale wszyscy to wiedzieli. Chłopak natomiast odpowiedział:

- Myślę, że akcję trzeba przeprowadzić teraz. Nie wieczorem. – Maddie pokiwała głową. Agnes jakby w ogóle nie słyszała swojego kolegi.

- Halo, Ag! Słyszysz? Mamy. Przeprowadzić. Misję. W. Tym. Momencie. – dziewczyna wreszcie otrząsnęła się, i zrobiła pewną siebie minę.

- Jasne, kapitanie. – Bruno wypiął nieznacznie pierś.

- Musimy... cóż, nie sądziłem że to powiem, lecz działamy prawie bez planu. – Agnes uśmiechnęła się – PRAWIE. - Gdy ekipa wyśliznęła się z pokoju znalazła się w gabinecie panny Pinge. Na szczęście, opiekunki nie było. Najwidoczniej pomagała dyrektorce przeanalizować sytuację.

Chłopak podszedł do jej biurka i zajrzał w papiery które tam trzymała. Na jednym z nich widniał pogrubiony nagłówek: „CHARLIE CRAFTING ODDAJE OŚRODEK SIOSTRZENICY?" okazało się, że to jedna z gazet sprzed stu dwudziestu lat. Zaciekawiona Maddie zajrzała Brunowi przez ramię. Gdy dosłyszeli zniecierpliwione prychnięcie, odwrócili się.

- Możemy? – pokiwali głowami i wybiegli z gabinetu. Kiedy szli jednym z korytarzy, usłyszeli krzyk. Rozdzierający krzyk. Byli pewni, że cały budynek go słyszy. Zdziwieni i zaciekawieni udali się za dźwiękiem. Madison – która jak wiadomo świetnie znała ośrodek od razu poprowadziła ich do odpowiedniego oddziału. Był to akurat ten gdzie leczono omniamutatiotrofię. Niepewnie podeszli do chłopca który krzyczał.

- Czemu tak krzyczysz? Wszędzie cię słychać! – Agnes spojrzała na niego z wyrzutem. Od razu jednak zmarszczyła czoło.

- Charles. – Bruno już rozumiał. Chłopiec wskazywał na otwarte okno. Szybko do niego podskoczył, lecz zauważył, iż Madison zrobiła to już wcześniej.

Na ziemi, przy jednym ze słabowitych drzewek stał mężczyzna. Był ubrany w fioletowy garnitur w pionowe, żółte paski. Bruno zmrużył oczy. Mężczyzna miał również różowy cylinder w jaskrawo zielone kropki.

- To on. – szepnęła stojąca obok niego dziewczyna. Pokiwał wolno głową. Tylko, że... jak to możliwe? Przecież Charles Crafting nie żyje już od stu dziewiętnastu lat. Chyba, że...

PatentomanieWhere stories live. Discover now