Dobrze wiedziałam, jaki dziś jest dzień. Detektyw... nie dawał mi o tym zapomnieć ani na sekundę przez ostatnie dni. Z resztą, nie on jeden. Miałam wrażenie, że od dobrego tygodnia każdy, kto wie, co i jak, kto wie, co jest grane, patrzy na mnie z wyższością albo żalem. Wszyscy oni zapewne od dłuższego czasu, śledząc moją "karierę", jako (chwilowo) przybocznej Detektywa, stawiają zakłady jak to się skończy. Część z nich otwarcie mówiła, że liczą, że po dzisiejszej powtórnej rozprawie jeszcze do nich wrócę, znów pozatruwam im życie w gmachach komendy, polatam z nimi po skrzyżowaniach, w pogoni za kolejnym kretynem, który sądzi, że umie jeździć albo zwyczajnie poogląda wspólnie głupie filmy, na prowizorycznie utworzonym na kolanie, wielkim ekranie, kiedy znów całe zasilanie szlag trafi i utkniemy w komendzie na dobre kilkanaście godzin.
Dość jasne było, że każdy inny otworzy dziś szampana, jeśli jednak Detektyw wróci do nich z informacją, że szybko mnie nie zobaczą. Chociaż... tyle szczęścia na raz, to chyba nie ma.
– Ej, czy ty mnie słuchasz w ogóle? – Dobiegł do mnie w końcu tak bardzo znajomy dźwięk głosu Adama, że aż uśmiechnęłam się, słysząc ten ton. – Pomijając fakt, że prowadzisz i skupiasz się na Bóg wie czym, zamiast na drodze... wracamy do świata żywych, moja droga, wypadek z tobą za kółkiem jest nam teraz najmniej potrzebny na...
– Na koniec? Pocieszający jest fakt, że nie ja jedna jestem świadoma, że możliwych zakończeń dzisiejszego dnia jest więcej, niż jedno – wtrąciłam, tak bardzo spokojnym i opanowanym tonem, jak tylko mogłam. – Poza tym, zapewniam, że cały czas jestem skupiona na drodze.
Nie skłamałam, dokładnie tak było. Nie prowadziłam samochodu od dobrego roku i Staruszek, wspaniałomyślnie, świadomy tego, jaki dziś dzień, pozwolił mi prowadzić, w duchu wiedząc, że może to być ostatnia taka okazja w najbliższym czasie.
– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. I wiesz, że nadal wierzę, że wyjdziesz stamtąd...
– Wiesz, wyjdę na pewno, pytanie, czy z Wami, czy z nimi.
– Wiesz, że granie zupełnie wyluzowanej w tak dramatycznej sytuacji za cholerę ci nie wychodzi? –rzucił, patrząc przy tym na mnie z nagannym spojrzeniem, które przez ostatni rok widziałam już tyle razy, co prawda głównie u jego ojca, ale jednak.
– Ej, wychodzi mi to genialnie.
– Tu akurat muszę się z nią zgodzić, wychodzi jej to genialnie – potwierdził nagle Detektyw z tylnego siedzenia, najwidoczniej od początku przysłuchując się naszej rozmowie. – Na pewno znacznie lepiej, niż mi kiedyś. Ty, młody, jesteś zwyczajnie nieobiektywny, nie jest ci obojętna, więc uczucia...
– Nie wmówisz mi, że tobie jest, więc może skończ ten wywód – odparł, wyraźnie zmieszany.
Choć oboje znaliśmy jego odczucia, sam fakt, wypowiedzenia tego na głos, w takiej sytuacji zrobił swoje.
– Masz rację, tyle, że ja ich nie próbuję ukrywać, w przeciwieństwie do co niektórych. Zwyczajnie jestem świadomy, tak samo, jak i ona, jak to się może dzisiaj skończyć. Im szybciej sam pogodzisz się z tym, że ona może dzisiaj nie wyjść stamtąd z nami, tym lepiej.
– Nie kupuję takiej opcji.
– A powinieneś – odpowiedzieliśmy oboje, całkiem poważnym tonem.
– Prawda jest taka, że ta opcja jest nawet znacznie bardziej możliwa. Im szybciej się z tym pogodzisz, tym łatwiej twojemu ojcu będzie ogarnąć sytuację, kiedy...
– Przestań, proszę – wtrącił, niemal błagalnie.
Wszyscy troje jednocześnie wzięliśmy głęboki wdech.
CZYTASZ
Socjopatka
Mystery / ThrillerSocjopatia - ostatnimi czasy sporo się o niej słyszy, mówi, czyta. Czy ktoś jednak choć przez krótką chwilę zastanowił się kiedyś, czym jest? Jak to jest, być, tak złowrogo brzmiącym, Socjopatą? Jak wygląda życie takiej osoby? Co ona czuje, myśli? N...