Odcienie szarości

16 2 0
                                    


Jednak zmarszczyłam brwi. Wzrok każdego spoczął na czymś za mną. Nawet Kaden zdawał się być w końcu czymś zainteresowany. Powoli odwróciłam się za siebie nie będąc gotowa na to co zobaczę.

Czy tak wyglądają zaświaty?

***

Spoglądając na obrazek jaki malował się za moimi plecami mogłam przysiąc, że to co widziałam było jedynie fikcją. Fatamorganą wykreowaną przez moją zmęczoną głowę. W końcu jakie prawdopodobieństwo było, że pomiędzy tłumem gangsterów czekających na egzekucję nieznanej im dziewczyny dojrzę tak wiele znanych mi par oczu. W obstawie czterech tak dobrze znanych mi ochroniarzy stała moja starsza siostra. Kroczyła pewnym krokiem w swoich drogich szpikach po ziemistym gruncie, jakby nie było to dla niej żadną przeszkodą.

Tłum rozstępował się na boki nie chcąc wdać się w konfrontację jakby doskonale wiedzieli kim była i na co było ją stać. Miała poważny wyraz twarzy godny najlepszego adwokata, który szedł po zwycięstwo. W dłoni trzymała jakąś białą teczkę, jednak mój wzrok nie pozostał na niej długo. Powiódł za osobami idącymi w jej cieniu, a kiedy je rozpoznałam, moje serce uderzyło na nowo. Dostrzegłam Ki skuloną z przerażoną miną wpatrującą się we mnie. Ginęła w szerokich ramionach swojego chłopaka, który dzielnie ją podtrzymywał bojąc się, że bez niego mogłaby upaść. Po jego lewej szła Madison. Po pewności i determinacji jaka zazwyczaj od niej biła nie pozostał żaden ślad. Ona również zdawała się być zszokowana i przerażona widokiem jaki spotkała.

A dziwisz się jej wstrętna kłamczucho?

Radość szybko uleciała z mojego ciała. Zastąpił ją strach i bolesne uczucie obrzydzenia do samej siebie. W końcu widzieli ich własną przyjaciółkę, która jeszcze niedawno bez mrugnięcia oka obsypywała ich pięknymi kłamstwami.

Mówią, że kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na światło dzienne. Wiedziałam to. Przecież ciężko byłoby ukryć własną śmierć na długo. Nie sądziłam jednak, że wyjdzie ono tak szybko, i że moi najbliżsi będą musieli stać się jej świadkami.

Spojrzenie moje i Ki zetknęło się w sekundzie. Widziałam te załzawione tęczówki, które zawsze były dla mnie ukojeniem i pierwszy raz w życiu widziałam jedynie ból. Moja własna przyjaciółka, moja siostra z wyboru cierpiała przeze mnie i patrzyła na mnie z niedowierzaniem i strachem. Chciałam coś powiedzieć, szepnąć choć ciche przepraszam, jednak nie byłam w stanie zapanować nawet nad moim własnym, pierdolonym ciałem. Choć moje usta uchyliły się, nie wyszedł z nich choćby szmer. Nie drgnęłam, choć tak bardzo pragnęłam do niej podbiec i zabrać jak najdalej stąd. Nie zrobiłam nic. Dziewczyna nie wytrzymała i wtuliła się twarzą w bok Aidena chcąc zapewne stłumić dźwięk płaczu. Ale ja go słyszałam. Było to dla mnie tak wielką karą. Mimo wszystko zasługiwałam by ją słyszeć. By ten dźwięk został ze mną do końca mojego życia i przypominał mi o tym, jak bardzo krzywdziłam swoich najbliższych. Blondyn głaskał jej włosy w kojącym geście jednak jego wzrok był czujny. Był gotów rzucić się na każdego, kto odważyłby się do nich zbliżyć. Przeniosłam wzrok na Madison. Patrzyła to na mnie, to na broń przy mojej głowie. Widziałam w jej oczach strach, a kiedy nasze spojrzenie się spotkało widziałam zamyślenie. Dokładnie tak, jakby wiedziała o tym od samego początku. Jakby łączyła kropki w swojej głowie i dochodziła do racjonalnego wniosku. Widziałam cień rozczarowania i nutkę zrozumienia.

Bo Madison zawsze widziała więcej niż inni i wiedziała więcej nie potrzebując słów

Dźwięk ciszy przerwała Skyler. Powoli klaszcząc wkroczyła do kręgu wprawiając wszystkich w konsternację. Wydawała się znudzona obrazkiem malującym się przed jej osobą.

Please go away - Trylogia zbłąkanychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz