Karma

22 2 2
                                    


Miłego czytania!

Droga do domu była dokładnie taka jakiej się spodziewałam i obawiałam. Szybka. Chłopak wyprzedzał każde mijane auto jakby nigdy nic nawet nie parząc czy coś jechało zna przeciwka. Dwa razu myślałam, że umrzemy i z dziesięć razy darłam się, że wychodzę. Mimo wszystko chłopak w niecałe kilka minut podwiózł mnie pod bramę zatrzymując od niej odpowiednią odległość tak by nie wychwyciły nas kamery.

Siedziałam w aucie próbując opracować plan by w kilka minut dotrzeć niepostrzeżenie do środka. Szło mi marnie, a chłopak za kółkiem zdecydowanie się niecierpliwił.

- Kurwa, to twój dom nie możesz po prostu tam wejść? - W końcu przerwał panującą ciszę wlepiając na mnie podirytowane spojrzenie.

Spojrzałam na niego jak na debila. Nie zdawał sobie pojęcia z powagi tej sytuacji.

- Łatwo ci mówić. Nie masz pojęcia jak to jest. - Powiedziałam nie chcąc zagłębiać się mocniej w ten temat. Stresowałam się coraz bardziej.

- Przecież nic ci nie zrobią. Powiedz im, że biegałaś czy coś, kurwa wysil się.

Spiorunowałam go wzrokiem jednak nie wydawał się tym przejąć.

- Kurwa ja i bieganie? Równie dobrze mogę się przyznać do tego, gdzie i z kim byłam.

- To czemu tego nie zrobisz? - Zapytał jakby nigdy nic. Nie miałam już do niego siły.

- Wydawałeś się być bardziej inteligentny. - udałam rozczarowaną i na powrót wróciłam do obserwacji posiadłości.

- Dobra kurwa. Nie wierzę, że to mówię, ale choć i mi zaufaj. - Powiedział gasząc silnik i wychodząc na dwór. Po jego słowach mnie zatkało jednak szatyn kontynuował swoje poczynania nie czekając na mnie. Jedyne co mi pozostało to ruszyć za nim co więc uczyniłam. Dobiegłam do niego w momencie, w którym chłopak podszedł pod mór. Wysoka trawa przykryła nasze sylwetki jednak na wszelki wypadek starałam się być pochyloną.

- I co teraz? - Zapytałam szeptem, a chłopak zlustrował mnie wymownym spojrzeniem.

- Wiesz, że nie musisz szeptać? - Spojrzał na mnie jak na idiotkę, która właśnie się poczułam. - Dobra, podsadzę cię i przeskoczysz na drugą stronę.

- Co proszę?!- Wymsknęło mi się kiedy uświadomiłam sobie, że będzie musiał mnie dotknąć. - Nie ma opcji. - Zaparłam się i skrzyżowałam ramiona odgradzając się od chłopaka. Jego mina podpowiadała mi, że jego cierpliwość właśnie została poddana próbie. Chłopak posłał mi ostrzegawcze spojrzenie jednak nie zamierzałam się złamać. Musiała być inna opcja.

- Czy możesz nie dramatyzować i to zrobić. Nie mam całego dnia. - Chłopak warknął w moją stronę nie szczędząc sobie oschłości. Choć nie chciałam tego robić wciąż z tyłu głowy miałam fakt, że próbował mi pomóc choć nie musiał. I fakt, miał mieć w tym interes jednak to wciąż była ludzka oznaka, którą powinnam przyjąć z wdzięcznością. Wahałam się jeszcze chwilę jednak ze zrezygnowaniem podeszłam bliżej niego.

Z takiej odległości wzrost chłopaka zdecydowanie mnie przytłoczył. Speszona uniosłam głowę wysoko do góry by spojrzeć w jego skupioną twarz. W tym świetle jeszcze go nie widziałam. Za dnia. Nie pasował do tej pory. Wyglądał jak istota należąca do nocy. Jego skóra w tym świetle wyglądała jakby pozbawiona została koloru, a chłopak urwał się z czarno białego filmu. Jego źrenice było zwężone przez światło. Mrużył je jakby miał światłowstręt. Jego blizna kolorem nie odstawała od całej twarzy więc musiała towarzyszyć mu już długo. Jego szyja pokryta licznymi wzorami była ładnie widoczna i sama musiałam to przyznać przed sobą, że wyglądało to dobrze. Obserwowałam go do momentu aż dwie duże dłonie znalazły się po moich bokach. Wtedy wróciłam na ziemię. Jednak były już za późno by zawrócić. Chłopak, jak gdyby nigdy nic uniósł mnie wysoko nad swoją głowę i pokierował na mór. Chwyciłam się go jak ostatniej deski ratunku jednak zapomniałam o jednym, dość istotnym fakcie. Słabo szło mi podciąganie.

Please go away - Trylogia zbłąkanychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz