Telefon komórkowy, stworzony po to, by łączyć ludzi i ułatwiać im życie, miał być narzędziem postępu, światłem w epoce komunikacji. Jednak z czasem, jak trucizna ukryta w pięknym kielichu, przemienił się w najsilniejszy narkotyk naszych czasów. Delikatnie, niemal niezauważalnie, zaczął oplatać naszą uwagę niczym bluszcz, wciągając w niekończącą się sieć powiadomień i obrazów.
Tym był. Niebezpiecznym narzędziem, na które ciężko było w ten sposób spojrzeć. Możliwością komunikacji, która miała być prostsza. Szkoda tylko, że mało kto pomyślał o tym, że to nie narzędzie samo w sobie sprawiało kłopoty, a ludzie. My sami, którzy nie umieli go dobrze używać. I wiecie co? Miałem to w dupie.
To by pozyskać jej numer było banalnie proste. Obawiałem się jedynie o to, że będzie na tyle mądra by nie odebrać od nieznajomego i nie wdawać się z nim w żadne rozmowy, a wtedy cała zabawa nie miałaby sensu.
Cóż, przeliczyłem się...
Odebrała w chwili, kiedy w myślach już zamierzałem ją pochwalić. Po drugiej stronie nastało milczenie, które niezwykle mnie usatysfakcjonowało. Była zaniepokojona i na pewno dręczyły ją myśli, kto i dlaczego do niej dzwonił. Przynajmniej chciałem by tak było.
Maltretowałem dolną wargę nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Jej oddech przyspieszał, a ja kurewsko mocno chciałem przeciągać ten moment w nieskończoność.
Była zaskakująco łatwa do przejrzenia, a jednocześnie cały czas robiła coś czego nie potrafiłem przewidzieć. I to denerwowało mnie najbardziej.
Gdyby wiedziała, że to ja nie odebrałaby. Jednak sęk w tym, że nie mogła wiedzieć, a jej zachowanie jawnie wskazywało na niepokój.
Czegoś się bała.
I myśl, że nie byłem tym czymś ja sprawiła, że ten moment ciszy przestał mi się podobać.
- Dawno, dawno temu, w odległym królestwie, żył król imieniem Baltazar. - Zacząłem wprowadzać ją w bajkę, którą znałem na pamięć. W końcu byłem jej autorem. Myśl o tym przyszła do mnie sama, zanim zastanowiłem się czy był to dobry pomysł. Zwaliłem to na cząstkę ciekawości, która od bardzo dawna nie dawała o sobie znaku życia, aż zdążyłem zapomnieć o takim uczuciu.
Byłem ciekaw czy pamiętała
Zrobiłem jednak pauzę, kiedy oddech ugrzązł jej w gardle. Musiałem spojrzeć na wyświetlacz komórki by upewnić się, że połączenie w ogóle jeszcze trwało.
Trwało.
Rozpoznała mnie, a jednak nie przerwała połączenia. W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, ponieważ nie przewidywałem takiego scenariusza. W co ona pogrywała?
Nie byłem na to przygotowany. Nie miałem planu na taką ewentualność. Sam do końca nie byłem pewny czy to co robiłem było precyzyjnie zaplanowane, bo nad tym czy było dobre nie zastanawiałem się wcale. Poczułem, jak rośnie we mnie zdenerwowanie.
Zacząłem kontynuować bajkę, a w moim głosie nie było słychać niczego co działo się w środku mojej głowy. Pierwszy raz poczułem ulgę, że wieloletnia praca panowania nad emocjami nie poszła na marne.
Słowa wylatywały ze mnie bez pomocy świadomości. Kolejne sekundy uciekały, a ja w głowie walczyłem z obrazem dłoni zaciskającej się na jej kruchej szyi. Czemu nic nie szło po mojej myśli.
Miała mnie rozpoznać, wystraszyć się i bezczelnie rozłączyć, a ja miałem mieć pretekst by złożyć jej niemiłą wizytę.
- Dość. - Wszystko pękło, a ja wróciłem do rzeczywistości słysząc jej głos.
CZYTASZ
Please go away - Trylogia zbłąkanych
Ficção AdolescenteNikt z nas nie ma wpływu na to w jakiej rodzinie się urodził. Dla niektórych rodzina staje się najcenniejszym skarbem i darem jakie przyniósł im los, jednak są i tacy dla których rodzina jest niczym innym jak czystym przekleństwem. 17-letnia Avia Sa...