VII. La mia speranza

1.6K 65 9
                                    

Rika

Słowami też można dotykać. Nawet czulej niż dłońmi.
Janusz Leon Wiśniewski.

Założyłam ciuchy, które dostałam od Travisa. Czerwony nawet mi pasował do twarzy, mogłam przyznać, że podobałam się sobie w tym komplecie. Rozczesałam dokładnie włosy i na koniec popsikałam się mgiełką o zapachu pomarańczy i brzoskwini.

Colin wciąż spał, dlatego miałam szansę wyrwać się z domu. Dziadek zapadł w sen kilkanaście minut temu, więc sytuacja była trochę łatwiejsza. Upewniłam się, że zabrałam ze sobą papierosy oraz zapalniczkę, nie byłam w stanie wyjść z domu bez tych dwóch rzeczy. Założyłam czarne trampki, a następnie wyszłam na zewnątrz.

Po chwili siedziałam już w samochodzie. Odpaliłam silnik i wyjechałam z posesji, kierując się w stronę Devil Club. Droga była łatwa do zapamiętania, dlatego tym razem nie potrzebowałam nawigacji. Włączyłam swoją ulubioną playlistę, po czym obciążyłam nogę na gazie. Było dwadzieścia minut po dziewiątej, zapewne Travis już na mnie czekał. Nadal byłam zdziwiona jego propozycją, chciał mojego towarzystwa, a ja powoli fiksowałam. Miał dziwne huśtawki nastroju, raz był miły, a raz spoglądał na mnie, tak jakbym zabiła mu całą rodzinę.

Odkąd uratował mnie przed tamtym typem, moje nastawienie do niego odrobinę się zmieniło. Byłam mu wdzięczna, bo gdyby nie zjawił się w porę... nie chciałam nawet o tym myśleć. Colin miał chyba rację, La Torre był dobrym człowiekiem, ale niekoniecznie dla mnie. Nie wiedziałam, co takiego wydarzyło się w jego domu, kiedy to ja dostałam się do wyższej ligi, ale wiedziałam, że coś bardzo złego. Chciałabym, żeby mi to wyjaśnił, jednak nie chciałam na niego naciskać. Nie miał obowiązku do otwierania się przede mną.

Wjechałam na teren klubu, tym razem parking był pusty. Zauważyłam czarne BMW M4 stojące na piątym torze. Kilkanaście sekund później zatrzymałam samochód naprzeciwko niego. Brunet opuścił pojazd i wsunął między wargi grubego papierosa, którego od razu odpalił. Również wyszłam na zewnątrz, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów wraz z fioletową zapalniczką. Oparłam się o maskę samochodu, a chłopak w kilku krokach zmniejszył dystans między nami. Wbił wzrok w moje ubrania i posłał mi urzekający uśmiech.

– Muszę przyznać, do twarzy ci w tym dresie – stwierdził, spoglądając na mnie z góry. Wypuścił dym z ust, po czym wsunął prawą dłoń do kieszeni. – Nawet strzeliłem w rozmiar.

– Mi też się podoba – Odpaliłam truciznę, wypuszczając z ust obłoczek dymu. – Czemu wybrałeś akurat moje towarzystwo?

– Bo moi koledzy mnie wystawili i poszli do klubu pokręcić z laskami – wymamrotał z lekkim uśmiechem na twarzy. – No i nie jesteś aż taka zła.

– Cierpisz na dwubiegunowość? – zapytałam całkiem poważnie, bo jeszcze niedawno mówił, że jestem wkurwiająca. Kruczoczarny zaśmiał się cicho pod nosem i przejechał językiem po wewnętrznej stronie polika. – Na początku chciałeś się na mnie mścić, a później...

– Chyba już nie mam zamiaru się na tobie mścić – zaczął poważnym tonem głosu, po czym stanął obok mnie, by oprzeć się o maskę mojego samochodu. – Rozmawiałem o tym z moim bratem i zdałem sobie sprawę, że nie powinienem uznawać cię za winną. Miałem nieciekawe dzieciństwo, mój tata nie przyjmował do siebie przegranej, więc tamtego dnia bardzo go zawiodłem, nazywał mnie porażką, bo to ty dostałaś się do wyższej ligi. – Byłam zdziwiona, bo tak nagle się uzewnętrznił. – Nie znałaś mnie, a ja uroiłem sobie, że to twoja wina, bo przez ciebie nie spełniłem swojego marzenia.

Obrzuciłam go niepewnym spojrzeniem, teraz wyglądał całkowicie inaczej. Nie przypominał oschłego dupka bez uczuć, przypominał zwykłego dziewiętnastolatka, który potrafił przyznać się do swojego błędu.

My Private DevilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz