Prolog

579 25 0
                                    


- Venetia-

-Mamo... mamusiu!!!- Obudziły mnie krzyki mojego młodszego brata, które dobiegały z łazienki.

Zerwałam się na równe nogi  i od razu, pobiegłam ku źródłu hałasu. Gdy przekroczyłam próg łaźni gula stanęła w moim gardle. O boże.Oliver z koszulką ubrudzoną krwią, trzymał w ramionach bezwładną matkę, otoczoną wodą, którą zbrukała czerwień. Mój histeryczny śmiech, odbił się echem po pomieszczeniu. Nie chciałam uwierzyć, że obraz przed moimi oczami jest realny. To musiał być pieprzony żart, mama na pewno zrobiła nam przedwczesne prima aprilis. Zaczęłam nerwowo szczypać moją skórę by upewnić się, czy to na pewno nie jest, jeden z moich złych snów. Nie obudziłam się, a każde szczypnięcie coraz bardziej paliło moją skórę.

Niepewnie podeszłam do Mamy, przy tym odpychając Olivera. Chwyciłam ją za barki i zaczęłam nią nerwowo potrząsać, ale ona nie reagowała. W dodatku kolor jej skóry, miał przerażający siny odcień. Mój rozpaczliwy szloch wypełnił pomieszczenie.

-Venetia mama umarła!!- Krzyczał załamany nastolatek.

-Nie umarła, zamknij się i przynieś mi telefon! - Odkrzyknęłam, starając się myśleć racjonalnie.

–Mamusiu obudź się, błagam-

Oliver wciąż nie przestawał krzyczeć, do nieprzytomnej matki.

-No rusz się! - Chłopak ledwie podniósł się z ziemi, nie chcąc opuścić matki. Jednak zebrał w sobie tyle siły, by pobiec do swojego pokoju, który znajdywał się tuż obok. Patrząc na matkę, miałam przed oczami najczarniejsze scenariusze. Jeżeli ona umrze... Nie chcę nawet myśleć co się z nami stanie. Gdy wrócił Oliver, ubrudzonymi dłońmi złapałam za jego telefon i wybrałam numer alarmowy 911.

– Centrum powiadomienia ratunkowego, operator numer dziesięć, w czym mogę pomóc? - W słuchawce wybrzmiał głos operatorki.

– Dzień dobry, nazywam się Venetia Cavill moja m.... mama jest w wannie. Wszędzie jest krew. Proszę pani, ona jest nieprzytomna -Wyszlochałam do słuchawki

– Proszę podać adres-

– Uper east side trzynaście B- Zakrztusiłam się własnymi łzami.

– Karetka dotrze na miejsce za kilka minut, a teraz musisz być dzielna i sprawdzić, czy twoja mama ma puls. Wiesz, jak to zrobić? Przyłóż Dwa palce do tętnicy-

Podniosłam się z kolan, aby pochylić się nad mamą i przyłożyć palce do górnej części jej szyi Poczułam lekki puls. Jeszcze nic nie było stracone, moja mama jeszcze żyła. Posłałam nikły uśmiech mojemu bratu. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa i jednocześnie tak zrozpaczona jak w tym momencie.

– Ma puls o.. ona jeszcze żyje- Wykrzyczałam do słuchawki.-

– Skąd dochodzi krwotok- Dokładnie przyjrzałam się rodzicielce, na jej udach i nadgarstkach widniały nacięcia. Nacięcia... kurwa

– Moja mama ma, pocięte uda i nadgarstki- Odpowiedziałam.

-Dasz radę zatamować, krwawienie? - Dopytała.

Nie marnując czasu na odpowiedzieć, otworzyłam szafkę, z której wyjęłam apteczkę. Odszukałam w niej bandaż i chwyciłam za ręce kobiety. Owinęłam materiał, wokół jej nadgarstków.

-Już opatrzyłam. -Wyszlochałam.

-Dobrze powiedz mi jeszcze, czy narzędzie, jest sterylne? -

Rozejrzałam się po wannie i poza nią. Na podłodze, leżała koło ubikacja leżała żyletka pokryta krwią i rdzą

-Żyletka wygląda na starą i jest zardzewiała. - Odrzekłam

– Karetka zaraz powinna być na miejscu, Jesteś bardzo dzielna.

Po tych słowach całkowicie się odcięłam i zalałam łzami. Pozwoliłam na to by się rozpaść. Nie jestem pewna, ile czasu minęło, ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi, Oliver zerwał się z podłogi i podbiegł, żeby otworzyć. Ratownicy wbiegli do łazienki, wyciągnęli mamę z wanny, sprawdzili puls mówili coś między sobą. Nie zrozumiałam ich, przez szum, który dudnił w moich uszach.

Wzrokiem odszukałam mojego braciszka, siedział skulony pod ścianą. Podeszłam do niego i przytuliłam do swojej klatki piersiowej. Oczy miałam sklejone łzami i niewiele do mnie dochodziło. Dostałam derealizacji, czułam się jak w paraliżu sennym, różnica była taka, że mogłam się ruszyć.

– Mama jest silna jakoś z tego wyjdzie, miała puls-Powiedziałam drżącym głosem. Nie wiem, czy próbowałam przekonać jego, czy siebie

– Veni...- Zaczął chłopiec, dławiąc się łzami, lecz nie dane mu było dokończyć, bo ratownicy wybiegli z mieszkania i matką na noszach. Jeden z nich zatrzymał się naprzeciw mnie i Olivera.

– Dzieciaki musicie jechać z nami do szpitala, chyba że ktoś dorosły może się wami zająć-

– Nie ma nikogo takiego, chcemy być przy mamie -.
Odpowiedziałam bez namysłu, wzięłam kurtkę moją i brata. Potem razem zbiegliśmy na dół, aby wsiąść do karetki.

___________________________________

Ja i Oliver siedzieliśmy na szpitalnych krzesłach, czekając na Victora, którego poinformowaliśmy chwilę temu

– Veni, dlaczego mama to zrobiła, to to nasza wina?-.

Olie schował twarz w dłonie.

– Naprawdę nie wiem, dlaczego tak postąpiła, ale jestem pewna, że to nie nasza wina-

„Chyba" wyszeptałam na tyle cicho by brat tego nie usłyszał. Co prawda czasami byliśmy okropni, przykładowo, wtedy, gdy pobiliśmy się o pilota przy tym, rozbijając telewizor, ale zawsze powtarzała, że jesteśmy najlepszym co ją w życiu spotkało. Z rozmyśleń, wyrwał mnie mój najstarszy brat zataczający się w naszym kierunku

– Ja pierdolę, nawet do szpitala przyszedł najebany- Wyszeptał Oliver, chowając twarz w dłonie

– Venetia, co się do chuja stało-.
Wybełkotał Victor. Po prostu nie wierzę.

Lake of bloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz