Szaleństwo- 13

124 10 1
                                    

Gdy dojechaliśmy do celu, zeskoczyłam z Quada i przyklęknęłam by zawiązać  conversy, które przywiózł mi mój ulubiony kamerdyner. Gdy Vincent zobaczył jak się męczyłam  to poprosił Paisley'a aby przywiózł mi trampki.. 

-Jeździłaś już kiedyś?- Christian odezwał się jako pierwszy

-Nie, nigdy nie miałam takiej okazji- Odpowiedziałam i podeszłam do mężczyzny, który przekręcał klucz w drzwiach stajni.

-Nawet nie wiesz  jakie to jest mega-Gdy w końcu się z nimi uporał, moim oczą ukazała się cała gromada majestatycznych zwierząt, zamkniętych w boksach.

Podeszłam do jednego z nich, był biały w szare plamki. Spojrzałam na tabliczkę która została przyczepiona  na drzwiczkach, widniało na niej imię jakie zostało nadane koniu.

-Część Suzy- Przywitałam się i wystawiłam dłoń do obwąchania. Gdy klacz  pochyliła nieco łeb, pozwoliłam sobie na pogłaskanie jej.  Uśmiechnęłam się, jak  zarżała. Uwielbiałam zwierzęta, z nimi  nigdy nie czułam się wybrakowana. Moją radość jednak nie trwała dług,  bo nagle  zastygłam  w miejscu, gdy poczułam oddech Christiana na swoim karku.  Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz i natychmiast się obróciłam.

-Spokojnie to tylko ja-  Posłam mu wymuszony uśmiech.

-Dziękuję, że mi mówisz. Nie domyśliłabym się. - Powiedziałam sarkastycznie, a kąciki jego ust opadły.

- Nie rób tak więcej.- Dodałam i odeszłam. Może nie powinnam z nim tu  przyjeżdżać.  I nie powinnam była być dla niego aż tak niemiła. Musze zluzować w porównaniu do River'a nic mi nie zrobił.

-Tak czyli jak? Nic nie zrobiłem- Odburknął oburzony

-Nie podchodź do mnie, aż tak blisko-  Chłopak  przygryzł dolną wargę ust i uniósł ręce w geście obronnym.

-Okey. Nie traćmy więcej czasu i zacznijmy- Odparł- Uprawiałaś jakiś sport?- Dopytał

-Tańczę- Odpowiedziałam.

-Co takiego tańczysz?- 

-Głównie tańce nowoczesne, ale też byłam cheerleaderką. Więc można powiedzieć, że uprawiałam, gimnastykę.- Odpowiedziałam i wsunęłam na głowę toczek, który podał mi dwudziestolatek.

-To będziesz miała dobry start- 
Podszedł do kasztanowego konia założył mu ogłowie i wepchną wędzidło w pysk.  Nałożył siodło do jazdy klasycznej i odpowiednio nastawił strzemiona.

Smutek i gniew powoli zaczęły ustępy wać ekscytacji. Zanim zaczęliśmy kątem oka zdążyłam zauważyć imię konia. Tenebris  imię ogiera było równie piękne co sam koń. Nie znałam znaczenia tego słowa wiedziałam jednak, że było pochodzenia łacińskiego. I chodź przez pewien okres czasu, chciałam nauczyć się tego języka, to i tak spoczęłam na laurach. W sumie tak jak z większością rzeczy, nie licząc tych które według mojej rodzicielki miały mi zapewnić przyszłość. Niestety nie była to nauka. Myśląc o matce instynktownie popatrzyłam w lustro. Nie byłaby zadowolona z tego co widzi. Od naszego pożegnania, przybrałam na wadze. Moje niegdyś ostre rysy twarzy, nieco się zaokrągliły. Końcówki włosów były połamane, a cera nie była już nieskazitelna. Wyglądałam odrażająco, przynosiłam wstyd mojej matce. Nie powinnam była  ubierać tej sukienki, byłam na nią zbyt pulchna.

-No dobra możesz wskakiwać- Powiedział i przyklękła układając ręce w koszyk. Jedną nogę włożyłam w strzemię a drugą uniosłam, złapał ją brunet. Byłam gotowa by ją przełożyć przez konia ale mi się nie udało. Cholera. Druga próba również się nie powiodła. Łzy zebrały się w konikach moich oczu. Zastanawiałam się czy to przez, moją wagę? Czy przez to, że moje mięśnie znacznie się osłabiły. Ale się nie poddawałam spróbowałam raz jeszcze. I gdy myślałam, że mi się udało runęłam w dół. Christian złapał mnie w ostatniej chwili

Lake of bloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz