Gabinet osobliwości- 11

141 11 2
                                    




Siedziałam naprzeciw Vincent'a niczym skazana, czekając na moich braci.Przyszłam wcześniej bo powoli czułam jak nuda i stres wyżerają mnie, od środka. Mimo, że ojciec upewnił mnie, że nie mam się czym martwić. To i tak, moje podbrzusze było ściśnięte a ręce spocone. Obawiałam się, że znacznie stracę w jego oczach. A przecież tak bardzo tego nie chciałam. Przez stres było dosyć niezręcznie, miałam wrażenie, że cisza zżerała mnie od środka. Chciałam zagadać, ale nie wiedziałam jak i o czym. Ale na szczęście nie musiałam dłużej o tym myśleć, bo ojciec oderwał się od miejscowej gazety i odezwał się jako pierwszy.

-Venetia'o jak się czujesz w związku z ostatnimi zdarzeniami? Policja zajęła się już tym napadem na Luxury. Rozmawiałem z komendantem Hole'm. Twój kolega dochodzi do siebie i wygląda na to, że za parę dni opuści szpital. -

Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka, zastanawiając się nad odpowiedzią.

-Nienajgorzej. Mam nadzieje, że to się więcej nie powtórzy i szybko złapią tych bandziorów.-

Mężczyzna westchną i ułożył dłonie w kształt trójkąta.

-Cieszę się Venetia'o i obiecuje że ukrócę to bezsensowne nękanie-

Mimo, że miałam już wcześniej na to okazje, to jej nie wykorzystałam. Byłam w zbyt dużych emocjach by o to zapytać.

-Ta "zakrwawiona" gazeta. Pisali o tej kobiecie ze skrzyni, była z twojego rocznika znałeś ją?-

Twarz taty stała się jeszcze bardziej blada niż zazwyczaj.

-NIezbyt dobrze, chodziła ze mną do klasy. Ale nigdy nie zamieniliśmy ze sobą więcej niż parę słów-Mimo, że mama mówiła do nas Brytyjskim angielskim i zazwyczaj nie miałam większych komplikacji ze zrozumieniem. To dzisiaj przez prędkość z jaką się wypowiedział i wyjątkowo niski głos . Musiałam się nieźle namyśleć, by zrozumieć sens wypowiedzi.

-A znaleźli psychola, który to zrobił?-Dopytałam zaintrygowana.

-Nie. Venetia'o to była olbrzymia tragedia dla całego miasta, nie chce z tobą o tym rozmawiać.- Odpowiedział i z powrotem zanurzył się w lekturze.

Coś mi tu śmierdziało, ale nie był to Victor, który właśnie wparował do pomieszczenia. Bez koszulki w krótkich szortach i ubłoconymi trampkami. Krople potu spływały mu po czole. Natomiast w ręku trzymał piłkę od nogi. Tata zmierzył go wzrokiem i zmarszczył brwi. Zaraz za najstarszym wszedł najmłodszy z naszego rodzeństwa. Oliver w przeciwieństwie do brata wyglądał schludnie. Ubrany w pasiaste polo i jeansowe spodenki.

-Pomijając fakt, jaki syf narobiłeś ubłoconymi butami Victorze. To przypadkiem nie pomyliły wam się pory roku. Na dworze jest zaledwie dziesięć stopni. A ty Oliver niedawno byłeś chory. Jak skończymy tą rozmowę macie się natychmiast przebrać- Pogroził ojciec.

-Ale tatko, ja gorący chłopak jestem. Nie jest mi zimno.- Odpyskował Victor, przez co tata spiorunował go wzrokiem

- Bardziej pasującym określeniem niż gorący, jest ciepły, ale to tylko drobny szczegół.- Poprawiłam go

Chłopak na moją zaczepkę uderzył mnie w bark, było to na tyle silne uderzenie, że jęk bólu wydobył się z mojego gardła. Dupek pomyślałam i odwróciłam się w stronę Oliver który parsknął śmiechem i zarzucił ręka na moją szyje.

-Victor bez dyskusji. Skoro jesteśmy w komplecie, możemy zaczynać. Pozwólcie, że rozpocznę od najmłodszego. Oliver masz coś na swoje wytłumaczenie?- Oliver uwydatnił bruzdę między brwiami

-Ja w przeciwieństwie do nich nic nie zrobiłem. Nawet nie byłem u dyrektora.- Odpowiedział wzburzony

-Czyli to ja uciekłem z lekcji, by grać na telefonie?-

-Aaa to o to chodzi. W takim razie przepraszam. To był tylko jeden raz. I nie grałem, tylko załatwiałem ważne sprawy.-

Oliver podrapał się po głowie i posłał ojcu przepraszające spojrzenie.

-Jakie ważne sprawy?- Dopytał ojciec

-Nie przejmuj się to nic wielkiego.- Odpowiedział

-Będą z tego duże problemy?-

-Napewno nie, to nic nielegalnego.- Blondyn posłał mu szeroki uśmiech

-Ale dlaczego musiałeś robić to w trakcie lekcji? Od tego są przerwy.-

-Bo miałem na to wytyczoną godzine .-

-Okej, tylko bardzo cię proszę więcej tego nie rób.-

-No dobra, już więcej tak nie zrobię.-

Ojciec pokiwał głową i zwrócił się w moim kierunku.

-Venetia'o a ty co masz na swoje usprawiedliwienie.-

Nabrałam głębszego oddechu, bo dokładnie wiedziałam o jaką sytuacje chodzi.

-Przepraszam, nie powinnam się tak zwracać do nauczycielki. Ale uważam, że ona też nie zachowała się dobrze nazywając mnie "głupią dziewuchą"-

Zmęczony Vincent westchnął i przetarł oczy dłonią.

-Masz racje, nie powinna. Porozmawiam o tym z Erickiem. Ale musisz zapamiętać, że w takich sytuacjach nie reagujesz agresją, tylko idziesz z tym do mnie. Jasne?-

-Jak słońce. Mogę już sobie iść?- Już chciałam wstać, ale ojciec zanegował moją prośbę

-Siadaj mam z wami jeszcze pare rzeczy do obgadania. Tylko opieprze Victora i przechodzimy do rzeczy- Chłopak na słowa ojca, przewrócił oczami

-Victor poza tą jedną sytuacją, o której rozmawialiśmy jaki masz problem z Irvingiem?-

-On mnie irytuje, panoszy się po tej szkole jak by był niewiadomo kim. A tak naprawdę to jest zwykłym leszczem. Nie lubię go.-

Tata posłał Victorowi uśmiech, zwiastujący coś naprawdę złego.

-To będziesz miał okazję by się z nim polubić. I to już w ten wtorek.-

Zakrztusiłam się własną śliną.

-To jest właśnie jedna z tych informacji, którą chciałem wam przekazać. W następną sobotę, odbędzie się piknik z wszystkimi moimi przyjaciółmi.I uprzedzę wasze pytania, byłoby mi bardzo miło, gdybyście ze mną poszli, ale jeżeli nie chcecie to nie musicie. Chociaż nie, ty Victor musisz.-

-Dlaczego?- Dopytał oburzony chłopak

-Dlatego, że musisz pogodzić się z Irvingiem. Bo z waszego konfliktu, nic dobrego nie wyniknie. A jeżeli sami nie dacie sobie rady, to wam pomożemy.-

-Mhm- Odburknął Victor i zwrócił się w naszą stronę

-Pójdziecie ze mną?-

-Pójdę z tobą- Odpowiedziałam a Oliver zmarszczył nos i brwi.

-A ty Olie?- Dopytał Victor.

-No dobra, niech ci będzie.- Odpowiedział z niesmakiem

-Dzięki- Posłał nam uśmiech z wdzięcznością.

-Miło, że się tak dogadujecie. Jak byłem w waszym wieku to ja i ciocia wyrywaliśmy sobie nawzajem włosy. - Uśmiechnął się ze smutkiem

-Możecie już iść. Pamiętajcie, że z każdej sytuacji jest wyjście. I możecie przyjść do mnie z każdą sprawą.-

Wstałam szczęśliwa, że mogę zając się czytaniem książek i ruszyłam w kierunku wyjścia.

-Aa Veni czekaj, proszę-

Ojciec mnie powstrzymał, odwróciłam się w jego stronę. W ręku trzymał małe zawinięte pudełeczko.

-To od Rivera.-

Zmarszczyłam brwi i przyjęłam prezent. Tata posłał mi uprzejmy uśmiech i poprosił bym wyszła. Gdy doszłam do swojego pokoju odpakowałam podarunek. Gumy do żucia imitujące fajki a do tego dołączona karteczka z napisem. "Są zdrowsze od prawdziwych"

Lake of bloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz