[Zostałem Ojcem]

144 7 1
                                    

- Twoje oczy są fioletowe..
__ __ __

Nieświadomy przez chwilę tego że mogę sobie tym sprawić ból dotykałem palcami oczu. Geniusz ze mnie po prostu na pewno swoim dotykiem sprawdzę kolor oczu.

Wydałem z siebie cichy jęk bólu na co mój rozmówca przymknął oczy jakby sam poczuł ten ból.

- Nie przemyślałem tego. - mruczę trąc oczy przez powieki.

- Widać. - odpowiada mi przyjaciel próbując dodać otuchy.

Gdy oczy przestają mnie szczypać podchodzę do lustra znajdującego się w łazience. Ignorując roztrzepane włosy i blady wraz twarzy skupiam się jedynie na kolorze moich oczu.

Chłopak nie kłamał. Na prawdę zmieniły kolor. Jednak nie oba. Jedno zostało w swoim naturalnym kolorze a drugie przybrało jasny, ledwo widoczny odcień fioletu.

- Jak to się stało? - pytam robota ale nie oczekuje jego odpowiedzi.

- Zmiana koloru może wystąpić wraz z rozwojem organizmu jednak nie na taki kolor. - słyszę chłopaka który opiera się o framugę łazienki.

- Dzięki. - mruczę po czym przemywam oczy wodą jednakże nic to nie dało.

- Nic chyba to nie da. - wzdycha srebnowłosy obok

- No co ty nie powiesz? - odpowiadam lekko zdenerwowany ale sam nie wiem dlaczego.

- Próbuje tylko pomóc. - uspokaja mnie ale jakoś mu to nie wychodzi.

- No to ci to nie idzie. - wzdycham.

- Może się prześpij? Może moc ci szwankuje ze zmęczenia. - proponuję.

- Moja moc jest do cholery zielona! - krzyczę jednak nie tak głośno aby nikogo nie obudzić.

- Tylko proponuje. Na serio prześpij się. Lepsze to niż nic. - wzdycha ponownie stojąc już wyprostowany.

- Nie jestem zmęczony. Spałem przed chwilą. - lustruje dalej swoje tęczówki.

Z tym kolorem oczu przypominam bardziej swojego Ojca. Całe życie staram się być inny niż On. Zawsze mnie do Niego porównywano co mnie po prostu bolało mimo wszystko to ignorowałem. Jednak jak sam zobaczyłem Go w swoim odbiciu miałem ochotę płakać.

Gdy chcę znów spojrzeć na przyjaciela zauważam że już go u mnie nie ma.

Wzdycham zrezygnowany i kładę się na łóżku. Oczy dziwnie mnie pieczą. Zdenerwowałem się i mogę to z łatwością przyznać. Uderzyłem pięściami o materac i zrozumcie moje przerażenie gdy pojawił się jakiś fioletowy albo bardziej czarny kolor. Odskoczyłem pod oparcie łóżka wykonując ruch jakbym chciał rzucić swoimi dłońmi.

- Ja pierdole! - wrzasnąłem wystraszony.

Moc oni. Posiadam kurwa pierdoloną moc Oni do cholery. Chciałem odsunąć się od swojego ciała. Czułem się uwięziony. Usłyszałem szybki pukanie a zaraz po nim do pokoju wszedł Mistrz lodu.

- Czemu krzyczysz? - zapytał chłopak lustrując wzrokiem moją przerażoną sylwetkę. - Co się stało Lloyd? - dodał

- Ja ten.. - nie mogłem złożyć zdania.

- Uspokój się. - powiedział widząc moją trudność w wypowiedzi.

- Ten fioletowy. Ogień. - mówiłem jakieś losowe słowa które pasowały do sytuacji.

- Jaki fioletowy ogień? - spytał chłopak a mnie nawet ucieszyło ze mnie zrozumiał.

Bolało mnie to że nie mogłem złożyć głupich słów. Wziąłem głęboki oddech i odpowiedziałem mu wreszcie.

Zieleń w mroku. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz