[Świątynia Oni]

143 10 0
                                    

Od razu po przekręcaniu zamka w drzwiach rzuciłem się na łóżku. Zakopałem się pod kołdrą. Głowa mi pękała. Brzuch bolał mnie ciągle od kiedy chłopak mnie uderzył palcem co nigdy się nie działo.

- Jezu Chryste. - Mruknąłem cicho pod nosem.
__ __ __

Skały świątyni pękały a korytarze zalewała powoli woda wypływająca z szczelin pułapek, które zniszczyła mocą maski nienawiści.

Złość opanowywała moje ciało i powoli przejmowała komórki nerwowe. Moje ciało drżało lecz nie że strachu czy smutku a z czystej nienawiści którą dążyłem białowłosą dziewczynę. Przecież to ona postawiła mnie w owej sytuacji. Miałem ochotę wydłubać jej te szmaragdowe ślepia oraz wyrwać rzęsy którymi tak lubiła przede mną trzepotać.

W ostatnich chwilach życia postanowiłem rozejrzeć się po świątyni Oni. Przecież to moi przodkowie. Chciałem o nich coś więcej wiedzieć. Może nie poznam ich całej przeszłości ale to jedyne na co miałem teraz ochotę oprócz brutalnego morderstwa nie dawnej ukochanej.

- Kretynka. - Wyzywałem dziewczynę kiedy po raz kolejny oglądałem jakieś bazgroły na kamiennych ścianach.

Rysunki narysowane prawdopodobnie przez Oni były bardzo chaotyczne. Dominowały w nich dwa kolory. Czerwień i fiolet. Chociaż w nielicznych miejscach, które dość mocno zwróciły moją uwagę można było ujrzeć zieleń czy złoto.

- Kompletna idiotka. - Warknięcie wymknęło się z moich ust kiedy kopnąłem jakiś kamyk leżący na ziemi.

Kamyk postanowił się przeturlać przez prawie cały korytarz a jak ten głupi zacząłem za nim podążać. Kawałek skały wpadł w jakąś szczelinę, która wydawała się być tam specjalnie wybita a świątynia zaczęła trząść się jeszcze bardziej niż wcześniej.

- No po prostu  świetnie jeszcze tego brakowało. - wywróciłem oczami klnąc później pod nosem. - Co do cholery? - spytałem sam siebie kiedy przede mną otworzyły się wrota. Nie myśląc długo wbiegłem do otwartego naprzeciwko pomieszczenia zamykając za sobą drzwiami dopływ wody.

Obrazków było tu dwa razy więcej. Każdy przedstawiał coś co już pamiętam. Uwolnienie wężonów czy walka z mrocznym władcą inny walke z robotami potem walke z Anakondowcami. Następny poświęcenie mojego ojca kolejny walke z znakomitością a ostatni walke z braćmi czasów.

- Nic nie rozumiem. - podkręciłem głową z zmieszaniem. Zapach słonej wody dostającej się do pomieszczenia coraz bardziej drażnił mój nos co nie pozwało się skupić.

Gdy spojrzałem na następną ścianę zauważyłem coś co nie powiem wystraszyło mnie.

Na ścianie wyryte jakimiś pazurami było moje pełne imię i nazwisko oraz mój rzeczywisty wiek, który znałem tylko ja bo każdy z moich bliskich podawał zawsze wyższy. Ślad był inny niż wcześniejsze wydawał się wydrapany przez smoka.

Pazury smoków były grubsze i bardziej zaokrąglone na końcach. Były jak szpony orła czy innego ptaka. Ale ich końce były bardzo ostre. Uwierzcie mi na słowo nie chcę cię się przekonać jak bardzo boli zadrapanie się nimi. Do dziś mam bliznę na brzuchu po smoku żywiołu. Ślad jest wgłębiony i wygląda jak wydłubanie skóry. Przypomina miecz.

Za to Oni były zupełnie inne. Były cienkie i zupełnie proste. Ślady po nich wydawały się bardziej precyzyjne jakby zrobione przez igłę. Mimo że zostawiały po sobie blizny większe od smoków ich zadrapania bolały mniej.

Zieleń w mroku. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz