[Będzie go boleć?]

108 6 1
                                    

- Hej.. - powiedział cicho Tommy kiedy zacząłem kontaktować z otoczeniem i popatrzyłem na niego chwilę dłużej. .

- Hej. - uśmiechnąłem się do niego słabo co odwzajemnił z entuzjazmem.
__ __ __ __

- Jak się czujesz? - spytał zmartwiony dzieciak podchodząc do metalowego łóżka przypominające te szpitalne na którym leżałem.

Rudowłosy pięciolatek dokładnie zmierzył mnie wzrokiem. W pistacjowych oczach mrygneła iskierka ciekawości lub radości a może nadziei? Jeszcze tego nie rozpoznaje. Niestety. Na ustach chłopaka przykleił się delikatny lecz szczery i dziecięco troskliwy uśmiech. Jego policzki przybrały delikatnie różowy kolor co mnie rozczuliło.

- Git. Nie przejmuj się mały. Wyślizgnę się z tego. Zobaczysz jeszcze. - zaśmiałem się co chłopak odwzajemnił.

Powoli przyjąłem pozycję siedzącą uważając na podłączoną do mnie kroplówkę. Poklepałem miejsce obok siebie które Tom chętnie zajął.

- Co ci się stało? - spytał opierając się delikatnie o moje ramię.

- Taki nie nie miły pan zrobił mi coś niedobrego. - odpowiedziałem starając się jak najlepiej dobrać swoje słowa zważając na to że mówię do małego dziecka.

Ze mną nikt nigdy się nie cackał. Umiano w obecności ośmioletniego mnie opisać najbardziej okrutne zbrodni. Byłem porywany, torturowany nawet opentany! Do czasu gdy naturalnie nie skończyłem 12 lat. Nie chciałem tego dla malca. Był taki niewinny i chciałem aby był taki jak najdłużej. Dorastanie jest do dupy i nikomu nie życzę aby tak jak ja musiał dorosnąć w wieku sześciu lat.

Westchnęłem cicho. Brakowało mi tego że nikt w tym domu nigdy nie traktował mnie jak małe dziecko. Znaczy, oczywiście że robili to. Jednak wtedy gdy trzeba było mnie skarcić (czasem nawet nie za moje winny tylko ja byłem najmłodszym w pomieszczeniu) lub mi na coś nie pozwolić. Nie robiono tego tak jak potrzebowałem. Były w moim życiu momenty kiedy po prostu potrzebowałem aby ktoś usiadł obok mnie i wytłumaczył mi wszystko co się dzieje dookoła. Lecz nikomu w tym domu nigdy nie wpadło to do głowy a jak sam o to prosiłem to mówili że dam sobie świetnie radę sam.

- Kiedy będziesz zdrowy? - spytał zaciekawiony chłopczyk wyrywając mnie z własnych myśli.

- Nie wiem mały, nie wiem. - Pokręciłem głową.

Z cichym mruczeniem na łóżko wskoczyła biała kotka rozdzielając mnie i Toma. Zwierzak zaczął miauczeć kładąc się na plecach przez co malec od razu zaczął go głaskać.

- Jak się czujesz? - dotarł do mnie głos mojego bohatera.

Odwróciłem głowę w stronę bruneta aby dokładnie mu się przyjrzeć. Nie przebrał się jeszcze. Na jego stroju nadal była moja krew.

- Daje radę. - zaśmiałem się.

- Masz ogromne szczęście. Ten psychol nie trafił w żaden narząd ani tętnice. Przeciął kilka naczyń włosowatych dlatego poleciała krew jednak nie straciłeś jej jakoś dużo. - wytłumaczył przysuwając krzesło do łóżka na którym od razu usiadł.

- Dziękuję. Gdyby nie ty to dalej bym tam leżał. - podziękowałem na co chłopak objął mnie ramieniem.

- Nie musisz mi dziękować. Jesteś dla mnie jak młodszy braciszek. Nie wytrzymałabym z wyrzutów sumienia jakbym ci nie pomógł. - powiedział.

- I tak dziękuję. Bardzo dziękuję. - Mruknąłem spoglądając znów na Tom'a.

- Widziałeś kto to zrobił? - spytał brązowooki więc znów zetknąłem na niego.

- Nie. Zaszedł mnie od tyłu. - wytłumaczyłem. - Chyba coś mówił. - zamyśliłem się na kilka sekund próbując przypomnieć sobie słowa napastnika jednak na daremno.

- Co? - zapytał zaciekawiony Tom.

- Nie pamiętam. - Pokręciłem głową.

- Jak przypomnisz sobie to mi powiesz? - spytał chłopczyk otwierając szerzej pistacjowe oczka. Przypominał słodkiego szczeniaczka.

- Obiecuję - zaśmiałem się.

- Odpoczywajcie. - powiedział mistrz ognia i wyszedł z pomieszczenia.

Objąłem ramieniem dzieciaka. Dopiero teraz dotarły do mnie słowa starszego przyjaciela.

"Jesteś dla mnie jak młodszy braciszek"

Spojrzałem na chłopca który ciągle bawił się z kotem. Mimo że znałem go zaledwie trzy dni przywiązałem się do niego. Poczułem się za kogoś odpowiedzialny. I mimo że to uczucie towarzyszyło mi od zawsze to teraz czułem się z nim nawet komfortowo.

Czułem się jakbym miał młodsze rodzeństwo które musiałem pilnować. Chciałem go chronić nie tylko przed złymi ludźmi ale również przed złem świata, które doskonale znałem.

- Tommy? - rzuciłem do chłopaka aby zwrócił na mnie uwagę.

Rudowłosy głaszcząc cięgle zwierzaka podniósł głowę wbijając we mnie zaciekawiony wzrok.

- Opowiedz mi. Gdzie mieszkałeś za nim ta pani cię wzięła? - Mruknąłem

- W domku dziecka. Ta pani wzięła mnie z przedszkolka. - wytłumaczył chłopczyk.

- Raczej Przedszkola. - poprawiłem go

- Mówię przedszkolka przecież. - zaśmiał się cicho.

Przytaknąłem próbując jakoś to sobie wytłumaczyć jednak to zadanie było nad wyraz ciężkie.

- Mieliśmy naprawić misia. - powiedział chłopczyk przerywając moje rozmyślenia.

- Przynieś mi go i taką czarną torebkę z szuflady w biurku. - powiedziałem.

Chłopak zrobił to od razu.

Przyjrzałem się dokładnie rozprutemu uchu pluszaka. 

- Będzie go boleć? - spytał chłopczyk jak nabiłem nitkę podobnego koloru jak miś na igłę.

Sięgnąłem do szuflady szafki nocnej wyjmując naklejkę zdobytą w jakieś gumie do żucia. Naklejka przedstawiała jakieś słoneczko.

- Przyklej mu to a nic nawet nie poczuje. - powiedziałem z ciepłym uśmiechem podając naklejkę chłopakowi.

Dzieciak zrobił to natychmiast.

Sprawnymi ruchami zaczęłam przyszywać ucho misia. Wystraszony chłopczyk zakrył oczy dłońmi i nie próbował nawet zdjąć ich z twarzy do czasu jak nie oznajmiłem że operacja misia dobiegła końca.

- Proszę. Cały i zdrowy. - powiedziałem i wręczyłem misia w rączki chłopczyka.

- Dziękuję! - rzucił się na moje ramiona.

- Proszę bardzo tylko uważaj na mój opatrunek. - poleciłem zaciskając zęby aby nie pisnąć z bólu kiedy chłopak przesunął mój bandaż.

- Przepraszam. - mruknął zawstydzony i odsunął się ode mnie.

- Spokojnie. - uspokoiłem chłopaka czując jak ból częściowo znika.

Chłopak oparł głowę o moje ramię

__ 8 __ 7 __ 2 __

Zieleń w mroku. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz