[Co ci Garmadon?]

106 7 8
                                    

Dziś mija tydzień od kiedy pojawiłem się w pierwszej krainie. Większość dni przesiedziałem w piwnicy domu Wiary ponieważ co trochę przyjeżdżali łowcy smoków a ich radary na szczęście nie działały po ziemią.

Dzisiaj Wiara zdjęła mi gips. Dzisiejszego dnia również mamy plan udać się do gniazda pramatki.

- Gotowy? - pyta Wiara kiedy wychodzę z piwnicy.

- Jak nigdy wcześniej. - mówię cicho.

Bo mimo zapewnień o mojej gotowości z tyłu głowy czuje dziwny strach. Nigdy nie podróżowałem pomiędzy światami. No może nie licząc walki z Morro jednak wtedy moje ciało przejmowała adrenalina teraz zastąpił ją strach.

Po kilku głębszych wdechach udało mi się chociaż odrobinę opanować strach i przejmując od kobiety jej torbę wyszliśmy z domu.

Droga była żmudna. Dłużyła się niemiłosiernie. Zmęczenie z każdą chwilą coraz bardziej przejmowała nasze ciała, co powodowało że któreś z nas co jakiś czas zaliczał glebę.

Klimat pierwszej krainy nie pomagał. Okropne słońce przyprawiało o ból głowy. Woda skończyła nam się jakąś godzinę temu.

Kiedy udało nam się dotrzeć w okolicę gniazda pramatki oniemiałem.

Siła z jaką moja energii krążyła w moich żyłach była zaskakująca. Czułem się jakby ktoś podłączył mnie do okropnie szybkiej ładowarki. Z okrutną szczerością mogłem przyznać że ciężko mi było zapanować nad swoim własnym żywiołem.

- Wszystko dobrze? - spytała Wiara kiedy zauważyła że stoję w miejscu kilkadziesiąt metrów za nią.

- Tak już idę! - krzyknąłem wyrywając się z transu.

Poprawiłem torbę wiszącą na moim ramieniu po czym podbiegłem do niej.

- Moja moc żywiołu jest tu silniejsza. - wyszeptałem rozglądając się dookoła.

- Ninja nic o tym wcześniej nie mówili. - powiedziała zaskoczona kobieta.

- Ich moc jest inna od mojej. - rzuciłem. - Nya mówiła że czuła swoją moc bardziej na środku morza, Cole pod ziemią, Jay podczas burzy, Zane w zimę, Kai w wulkanie. Ich moce są naturalne. Da się je spotkać dookoła nas. Moja jest inna. Panuje nad energią. Jednak nigdy nie czułem żeby moja moc była aż tak silna. Nawet jak posiadałem złotą moc. - wyjaśniłem.

- Może to dlatego że Pierwszy Mistrz Spinjitsu tutaj był? - spytała Wiara.

- Dziadek tutaj był? - spytałem na co kobieta kiwnęła głową na potwierdzenie.

Zamilkłem wbijając wzrok w skały gór otaczających naszą dwójkę.

Gdy dotarliśmy do gniazda pramatki zauważyliśmy że smok jest ranny.

- Co się stało? - spytała Wiara podbiegając do rannej.

Natychmiast zrobiłem to samo. Był tylko jeden problem. Nie umieliśmy smoczego języka. Tak chociaż mi się zdawało do momentu kiedy smok się nie odezwał.

Rozumiałem ją. Dlaczego?

- Ma złamane skrzydło. - rzuciłem do Wiary, która od razu zareagowała i pobiegła opatrzyć ranne miejsce.

- Pramatko. - zacząłem. - Potrzebuje twojej pomocy. Muszę wrócić do krainy Ninjago. Muszę pomóc ninja. Znasz ich. - powiedziałem.

Ryk smoka napełnił mnie nadzieją oraz kolejnym strachem.

Powiedziała mi że nie może mnie zabrać do domu ale może otworzyć mi portal do domu.

- Czy to bezpieczne? - spytałem a smok ryknął na potwierdzenie. - Okej zgadzam się. - powiedziałem.

Smok podniósł się na łapy uważając na ranne skrzydło. Na największej ścianie jaskini otworzył się niebieski portal. Identyczny do tego który widziałem podczas walki z ojcem.

- Dziękuję. - kiwnąłem do smoka kłaniając się. - Żegnaj Wiaro. - powiedziałem do przyjaciółki.

- Cześć młody! - pomachała mi.

Wstrzymałem oddech po czym wskoczyłem do środka.

Dookoła zapanowała cisza widziałem niebieskie światło które drażniło mnie w oczy po czym zemdlałem.

Podniosłem się chaotycznie z krzykiem uderzając sie głową w coś nade mną. Łóżko. Leżałem na piętrowym łóżku.

- Co ci Garmadon? - do moich uszu dotarł głos Olivera.

Przeniosłem na niego wzrok. Byłem w Darkly.

- Co ja tu robię? - szepnąłem do siebie jednak starszy to usłyszał.

- Nie wiem. Mieszkasz? - spytał rzucając we mnie mundurkiem.

- Ale pramatka. - Westchnąłem.

- Ten smok z historii? Masz dziwne sny mały. - zaśmiał się i wyszedł z pokoju.

- Mam dziwne sny. - stwierdziłem po czym przebrałem się w mundurek i pobiegłem na lekcje.

KONIEC

Hej moi mili! Szczerze wielbię tą książkę. Jest napisana takim stylem jaka miała być. I może się wydawać że nic w tej książce nie jest jasne jednak tak dokładnie ma być ponieważ książka jest tylko snem małego Lloyd'a.

Zieleń w mroku. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz