[Słynny Oliver Moon]

98 4 2
                                    

- Nie mów że tak wyszedłeś z domu. - słyszę załamany głos wujka gdy ogrzewam dłonie za pomocą energii.

- Nic nie mówię przecież. - śmieje się próbując ominąć karny wykład.

- Musimy poważnie porozmawiać. - słyszę surowy ton wujka gdy zamierzam pójść do pokoju dlatego staje w miejscu.
__ __ __ __ __

- O czym? - mówię próbując zachować wewnętrzny spokój.

- Ten dzieciak.. - zaczął lecz mu przerwałem

- Tommy. - poprawiłem ponieważ fraza "ten dzieciak" dziwnie mnie oburzyła.

- Tak. Tommy. - poprawił - Musimy mu znaleźć dom. - zaczął spokojnie.

- Ja się nim zajmę. - mówię z powagą spoglądając w oczy wujka.

- Masz tylko 14 lat. Nie znasz się na dzieciach sam nim jeszcze jesteś. Nie możesz brać takiej odpowiedzialności. - tłumaczył.

Przymknąłem oczy karcąc niezauważalnie głową. Połknąłem ślinę próbując zrozumieć nagłe zdenerwowanie i jakoś je opanować.

- Wszystko wporządku? - spytał wujek. - Zrozum Lloyd. Ta odpowiedzialność jest zbyt duża. Jesteś tylko dzieckiem. - powiedział ponownie.

- Ale odpowiedzialność za cały pieprzony świat mogę brać?! - krzyknąłem rozdrażniony

- Bratanku.. - powiedział spokojnie.

- Nie! Kurwa cały świat spoczywa na moich barkach! Ale gdy chce pomóc dzieciakowi aby nie gnił w bidulu bo wiem jaka to trauma to kurwa jestem tylko dzieckiem! - krzyknąłem i poszedłem do pokoju.

Tommy'ego nie było. W amoku zapomniałem zamknąć drzwi na klucz. Usiadłem na podłodze pod ścianą. Łzy leciały z moich oczu. Może zareagowałem zbyt gwałtownie ale miałem po prostu dość tego co się dzieje na około. Potrzebuje odpoczynku.

Gdy podniosłem się z podłogi z zamiarem szukania leków na uspokojenie skaleczyłem się czymś leżącym na ziemi. Spojrzałem w tamto miejsce.

Oprócz krwawiącego opuszka palca zobaczyłem żyletkę. Starą lekko ubrudzoną krwią (pewnie moją) żyletkę.

Zaćmiło mi umysł. Włożyłem żyletkę do kieszeni i poszedłem do łazienki aby spojrzeć sobie w oczy.

Przerażenie za pulsowało mi w krwi gdy zauważyłem że moje oczy stały się czerwone.

- Nie nie nie.. - szeptałem sam do siebie próbując zrozumieć co się dzieje.

Ręce mi drżały a łzy niekontrolowanie, powoli spływały po policzkach. Nie rozumiałem nic.

Oparłem się o zimne płytki ściany i usiadłem na podłodze. Opanował mnie mrok. Ciemność. Tylko tyle widziałem. Bałem się. Przyznam z bólem serca.

Z trudem wyjąłem żyletkę z kieszeni i przyłożyłem ją do nadgarstka. Z rany utworzonej w tym miejscu wypłynęła gruba struga krwi. Odczuwany ból uspokoił mnie.

Nie widziałem nic oraz słabo słyszałem otaczający mnie świat jednak tym razem mi to nie przeszkadzało.

Łzy płynęły nadal co czułem doskonale. Nie chciałem ignorować wszystkiego jednak widziałem że jak tego nie zrobię to się rozpłacze trzy razy bardziej.

Oddech uciekał mi z krtani. Pociągnąłem kolana pod brodę i opuściłem głowę aby poczuć się jak kolwiek bezpiecznie.

- Spokojnie już dobrze. - jak za mgłą usłyszałem kojący, cichy głos. Ktoś położył mi dłoń na ramieniu. Wzdrygnałem się na ten gest jednak on nie znikł, może nawet się wzmocnił. Brakowało mi bliskości od zawsze. A w takim stanie mały dotyk sprawił że się tylko mocniej rozpłakałem. - Cicho. Wdech i wydech. - powtarzał kilka razy dopóki ktoś inny nie wszedł do pokoju.

Zieleń w mroku. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz