11.

202 5 1
                                    

Kilka dni pózniej całą rodziną poszliśmy na zawody jeździeckie w których bierze udział Alex bo kto jak kto,ale on akurat jest w tym świetny,najlepszy z nas wszystkich,przy okazji też był to festyn który stał się już tradycją Silver Falls.Nie było z nami jedynie Jackie bo miała jakąś tam ważną rozmowę na staż czy coś w tym stylu.Jednak gdy w zawodach nadeszła kolej Alexa,wcale nie było tak wesoło,jego lejce się urwały i niestety został zdyskwalifikowany,a tak bardzo się cieszył,szkoda mi go,naprawdę,tak dużo ćwiczył,ale no cóż,wypadki krążą po ludziach.Po nieudanej jeździe chłopaka zeszliśmy z trybun i rozeszliśmy się w swoje strony,ja i Isaac poszliśmy na diabelski młyn i patrzyliśmy na machającego nam z dołu Lee

-uroczy jest prawda?-spytałam

-zgodzę się-powiedział,uniosłam delikatnie kąciki ust w górę.I to była chwila w której zrozumiałam,że ci dwaj chłopacy będą ze mną już zawsze,nie ważne co się stanie,oni zawsze będą stać po mojej stronie imnie wspierać,to takie moje dwa cukiereczki

-pójdziemy potem po watę cukrową?-spytałam,cholera właśnie naszła mnie tak straszna ochota na watę cukrową

-jasne,jeśli to jest to czego chcesz-powiedział,uśmiechnęłam się

-wiesz,że nie musisz robić tego na co ja mam ochotę?-spytałam

-wiem...ale ja chcę robić to na co ty masz ochotę-powiedział,pocałowałam go,co on oczywiście odwzajemnił

-straszny z ciebie lizus,wiesz o tym?-spytałam,a chłopak niewinnie wzruszył ramionami

-i tak mnie kochasz-powiedział

-oczywiście-powiedziałam,po chwili znaleźliśmy się na dole i gdy tylko zeszliśmy z diabelskiego młyna to poszliśmy z Lee po watę cukrową,wzięliśmy jedną na spółkę żeby wyszło nam po prostu taniej,w pewnym momencie podeszli do nas Hayley i Will którzy się wczoraj pogodzili i ogłosili,że pobiorą się na naszym ranczu,czyż to nie wspaniałe?

-widzę,że świetnie się bawicie-powiedział Will,całą trójką na niego spojrzeliśmy

-mamy do was prośbę...a w zasadzie do ciebie Mel-powiedziała Hayley,ale że do mua?

-zamieniam się w słuch-powiedziałam

-zaśpiewasz na naszym weselu?-zapytał Will,mam śpiewać na weselu swojego adopcyjnego brata?serio?naprawdę mogę mieć ten zaszczyt?

-nie mówcie nic więcej,wchodzę w to-powiedziałam i oboje się uśmiechnęli

-świetnie,dziękujemy-powiedział Will

-oczywiście,nie ma za co-powiedziałam,a oni po chwili sobie poszli

-no nareszcie wszyscy cię usłyszą....dawno nie śpiewałaś publicznie-powiedział Lee,to prawda,już dawno nie śpiewałam publicznie tylko starałam się to ograniczyć do śpiewania pod prysznicem i nucenia pod nosem gdzieś tam podczas różnych czynności w domu

-już się nie mogę doczekać-powiedział Isaac,ja też,ale to także ogromny stres

-ale wiecie co to oznacza?-spytałam

-co?-spytał marszczący brwi Isaac

-muszę poćwiczyć i najpierw wybrać odpowiednią piosenkę-powiedziałam,szukanie jej zajmie mi całe wieki,piosenka na wesele Hayley i Will'a musi być idealna

-znów to samo.....wypadniesz świetnie,napewno-powiedział Lee

-on ma rację....powalisz ich wszystkich na kolana gwiazdko-powiedział Isaac,uśmiechnęłam się szeroko,słodcy są

-dziękuję-powiedziałam,objęłam ich oboje ramionami i gdy dojedliśmy watę postanowiliśmy sobie najzwyczajniej w świecie usiąść.Siedzieliśmy na festynie do późna aż w końcu wróciliśmy do domu,gdzie okazało się,że stała się rzecz niemożliwa,Alex i Cole się pogodzili,nie mogłam w to uwierzyć,tak cholernie mnie to cieszyło,chyba nareszcie będzie spokój.Po dotarciu do domu,szybkim prysznicu i przebraniu się w piżamę zaczęłam szukać piosenki na wesele,minęły jakieś około dwie godziny aż w końcu ją znalazłam „Shallow" to jest to,myślę,że idealnie się nada i od jutrzejszego ranka będę mogła ją ćwiczyć,mogłabym jeszcze dzisiaj zacząć ćwiczyć,ale wolę zacząć od jutra.W pewnym momencie George zawołał na kolację i tym razem wszyscy ją razem zjedliśmy,po kolacji sprzątanie,a po sprzątaniu siedziałam z między innymi Dannym w salonie i patrzyłam jak Isaac,Nathan i Lee grają w gry,a Benny,Jordan i Parker się bawią jakimiś klockami podobnymi do klocków lego

-Melanie możesz na chwilę?!-spytał siedzący w swoim biurze George

-jasne,już idę-powiedziałam i wstałam

-Danny pilnuj dzieciaków-powiedziałam

-których?-zapytał chłopak

-wszystkich najlepiej-powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia

-też cię kocham!!-krzyknął Isaac,weszłam do biura mężczyzny

-chciałeś mnie widzieć...co tam?-spytałam opierając się o futrynę

-usiądziesz?-spytał George,mam się bać?

-jasne-powiedziałam i usiadłam na fotelu,mężczyzna cicho wzdychnął

-nie bój się,to nic strasznego.....chce tylko wiedzieć czy wszystko u ciebie okej?-spytał,tak,a co?o co chodzi?coś się stało?Przecież chyba żyję,co nie?

-tak....wszystko w porządku-powiedziałam

-skąd to pytanie?-spytałam po chwili

-w ostatnim czasie miałaś wiele nerwów i tych wszystkich innych silnych emocji które negatywnie działały na twoją astmę-powiedział,a więc to o to chodzi,no dobra to trzeba było tak odrazu

-spokojnie,nic mi nie jest....mam się dobrze-powiedziałam,a on kiwnął głową

-napewno?-spytał

-napewno...na 101%-powiedziałam

-ale wiesz,że jak coś się będzie działo to musisz nam powiedzieć?-zapytał,jasna sprawa

-wiem-powiedziałam

-dobrze-powiedział z drobnym uśmiechem

-mogę już iść?-zapytałam

-oczywiście....miłego wieczoru Mel-powiedział,wstałam z fotela

-i nawzajem George-powiedziałam i wyszłam,wróciłam do salonu i usiadłam na wcześniejszym miejscu

-tak to się robi!i co teraz powiecie?!to ja jestem teraz górą!!!-krzyknął ze szczęścia wstający Isaac

-brawo?czy coś-powiedziałam

-ale nie musisz się tak drzeć stary....wszyscy wiemy,że wygrałeś-powiedział Nathan,no właśnie,otóż to

-dobra tam...trochę mnie poniosło-powiedział Isaac,trochę bardzo

-jeszcze się zemścimy...zobaczysz-powiedział Lee

-nie macie ze mną szans...i tyle,pogódźcie się z tym-powiedział Isaac,pokręciłam głową rozbawioną i poszłam do kuchni się napić,gdy się napiłam poszłam do swojego pokoju do którego po chwili przyszedł mój ukochany który właśnie przed chwilą wziął prysznic,postanowiliśmy leżeć na łóżku wtuleni w siebie,tak długo aż zaśniemy

-wolisz szmaragd czy diament-zapytał Isaac tak nagle,nie wiadomo skąd się wzięło to pytanie

-znamy się 8 lat,więc chyba powinieneś wiedzieć-powiedziałam
szczególnie,że mnieszkamy w tym samym domu

-daj mi pomyśleć-powiedział i zaczął się zastanawiać,długo nie słyszałam odpowiedzi,więc stwierdziłam,że skrócę jego wysiłek

-diament-powiedziałam,a on kiwnął głową

-tak też myślałem-powiedział

-a czemu pytasz?-spytałam

-tak po prostu-powiedział,jasne,yhm,uważaj bo uwierzę

-tak po prostu?-zapytałam

-tak-powiedział,oj Isaac,Isaac,okropny kłamca z ciebie,a przynajmniej w tym momencie

-niech będzie,że ci wierzę-powiedział.Jak już mówiłam,Isaac Garcia to najbardziej uparty osobnik w tym domu

-i świetnie-powiedział.Przecież to chyba oczywiste,że moim wyborem jest diament skoro zawsze mówię,że podoba mi się biżuteria z diamentami,no ale jak widać chyba to nie jest oczywiste dla każdego.Jeszcze chwilę poleżeliśmy,ale w końcu oboje zasnęliśmy,ja akurat zasnęłam mocno w niego wtulona.Bo to właśnie w jego ramionach czułam się najbezpieczniej i zawsze gdy zasypiałam w jego ramionach to spałam spokojnie,bez koszmarów i tych innych przeszkód w spokojnym śnie

enchanted || My Life With The Walter BoysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz