Minęło kilka dni,zaczęłam pracę w warsztacie,a całe miasteczko szykowało się do wielkiego meczu Muflony kontra Jastrzębie,już się nie mogłam doczekać,szczególnie dlatego,że przed meczem razem z dziewczynami występuję na scenie przed całym miasteczkiem
-Melanie....Mel....moja kochana Mel-powiedział podchodzący do mnie Nathan
-co tam?-spytałam unosząc na niego wzrok
-myślisz,że lepiej mi w błękicie czy w bieli?-spytał,zastanowiłam się na chwilę,ma niebieskie oczy,więc wybór jest niemalże oczywisty
-błękit zdecydowanie-powiedziałam
-a do różowej koszuli w kratę?-zapytał
-biel oczywiście-powiedziałam
-dzięki......jesteś najlepsza-powiedział
-sie wie-powiedziałam,a on poszedł na górę
-siemasz Mel-powiedział wchodzący do salonu Danny,machnęłam ręką
-masz szczęście bo akurat wychodzę-powiedziałam
-a dokąd to?-spytał,narazie nie chcę nic mówić
-niespodzianka-powiedziałam,a on kiwnął głową i usiadł na kanapie gdy ja wstałam
-do zobaczenia później-powiedziałam i wyszłam,ubrałam buty i wyszłam z domu,udałam się piechotą do warsztatu Tony'ego.Po kilkudziesięciu minutach dotarłam na miejsce i odrazu weszłam do środka,odnalazłam wzrokiem mężczyznę i do niego podeszłam
-Melanie?co tu robisz?Cole przychodzi dopiero za kilka godzin-powiedział Tony,no jakbym nie wiedziała
-wiem,ale nie o to chodzi-powiedziałam
-to o co?-zapytał unosząc jedną brew w górę
-czy mogłabym u ciebie pracować?-zapytałam prosto z mostu nie owijając w bawełnę,mężczyzna cicho wzdychnął
-kurcze....wiesz,że dla Walterów moje drzwi są zawsze otwarte-powiedział
-a dla Jeffersonów?-spytałam,już dawno się pozbyłam tego nazwiska,ale w niektórych papierach ono dalej istnieje,stety niestety,nie jestem Walterem z krwi i kości chociażbym nie wiem jak bardzo chciała i jak bardzo się starała,genów nie oszukasz
-nie wiem,ale dla ciebie tak-powiedział
-ale?-spytałam,zawsze jest jakieś ale
-ale już Cole pytał o stałą posadę-powiedział,że co proszę?
-co?-spytałam marszcząc brwi
-no tak,kilka dni temu powiedział,że nie chce iść na studia i prosi o stałą posadę-powiedział,muszę z nim o tym poważnie porozmawiać
-prooooszę....jestem w trzeciej klasie,potrzebuję pieniędzy na studia-powiedziałam
-przed tobą jeszcze dwa lata nauki Mel-powiedział
-wiem,ale chcę iść do Berklee....a to trochę kosztuje,a z całym szacunkiem,ale Katherine i George'a na to nie stać....i nigdy nie będzie stać choćby nie wiem jak się starali-powiedziałam,oczywiście to nie na na celu nikogo urazić,takie są fakty i trzeba się z tym pogodzić
-i co ja mam z tobą zrobić,co?-spytał,to proste
-zatrudnić mnie-powiedziałam,a on się delikatnie uśmiechnął
-niech będzie....im więcej rąk na pokładzie tym lepiej-powiedział
-serio?-spytałam,a on pokiwał głową
CZYTASZ
enchanted || My Life With The Walter Boys
Fanficnic nie jest takie jakie by się mogło wydawać